Skierowałam się do ogródka. Weszłam kilka kroków i stanęłam na początku grządki, gdzie rosły warzywa. Po lewej stronie rosły drzewa owocowe, w których cieniu stanął Kade. Dziewczyny w ogóle nie zauważyły mojej obecności. Wszystkie skupione były na pieleniu zielska, spomiędzy wyrośniętych już warzyw.
Dopiero Justa podniosła powoli głowę i rozejrzała się, najpierw przed siebie, następnie obróciła głowę w bok. Jej wzrok zatrzymał się na mnie.-O mój Boże!- krzyknęła tak głośno, że wystraszyła resztę dziewczyn.
Wszystkie w jednej chwili podskoczyły na proste nogi, rozglądając się, co spowodowało tak gwałtowną reakcję Justy. Po kolei zawieszały na mnie wzrok i zamierały, zupełnie jakby zobaczyły ducha. Dopiero najodważniejsza Meg postawiła jako pierwsza krok do przodu, by za chwilę podbiec i rzucić się mi na szyję. W wraz za nią podbiegła reszta dziewczyn Dara, Justa i Lana. Wszystkie mnie otoczyły i mocno ściskały.
-Myślałyśmy, że już...- zauważyłam łzy spływające po bladej twarzy Meg.- nigdy Cię nie zobaczymy.
-Tak nam Ciebie brakowało.- powiedziała Dara, pociągając nosem.
Lana z Justą nic nie mówiły, tylko wycierały skrawkami rękawów płynący potok łez. Ja także wytarłam łzy, bo rozmazywał mi się obraz. Po raz pierwszy były to łzy radości.
-Wracać do roboty! Wy nic niewarte kurwy!- choć nie słyszałam tego głosu długo, pamiętałam do kogo należał, do Davor.
Zobaczył mnie, dopiero gdy dziewczyny odsunęły się pod jego krzykiem.
-Proszę, kto to do nas wrócił.- mówił z drwiącym uśmieszkiem.-Alfa chyba niczego Cię nie nauczył, sam muszę tym zając.
Stał dość blisko, więc gdy podniósł na mnie rękę, by uderzyć mnie w twarz, automatycznie się zasłoniłam przedramieniem. Atak nie nastąpił, spojrzałam przed siebie. Kade dociskał kolanem plecy Davora, a jego ręce trzymał wykręcone na plecach. Zupełnie zapomniałam o moim ochroniarzu. Dziewczyny stały blisko mnie, stały sparaliżowane na widok takiej akcji.
-Jeszcze raz podnieś na nią rękę, a utnę Ci ją od razu. Spróbuj jej coś zrobić, a alfa osobiście się Tobą zajmie.- powiedział Kade, nachylając się do ucha swojego przeciwnika.
-Na chuj się miesz...- nie dokończył, ponieważ pięść Kade'a uderzyła go w twarz.
-Zważaj na słowa.- mówił normalnym głosem.- Jak coś nie pasuje, to idź na rozmowę do alfy.
Kade go puścił, a Davor szybko się podniósł do pozycji pionowej.
-Ażebyś gnojku wiedział, że pójdę. Jeszcze pożałujesz Ty i ta kurwa.- powiedział i splunął krwią na trawę.
Kade odwrócił się do nas z wypisanym uśmiechem na twarzy.
-Co Cię tak bawi?- spytałam, lekko marszcząc brwi.
-On na serio pójdzie do Tegana.- powiedział już całkiem rozbawiony.
-Ale nadal nie rozumiem, co Cię rozbawiło?
-A pamiętasz, co Tegan powiedział nim poszedł z Gustawem?
-Tak, teraz już rozumiem.
Davor sam poszedł się wkopać. Totalny idiota. Dobra dość zawracania sobie nim głowy, jestem tutaj by spędzić czas z dziewczynami. Odwróciłam się do nich, ponieważ wszystkie stały za mną.
-Czy jeszcze macie jakieś zadania na dzisiaj, czy możemy porozmawiać w pokoju?- miałam nadzieję, że będą mieć czas wolny.
-Nie tylko ogród nam został, ale...- spojrzała w kierunku, gdzie wcześniej pracowały.- to możemy dokończyć jutro.
CZYTASZ
Płomień Luny
Kurt AdamPrawie 150 lat temu Wielka Wojna podzieliła wszystkie istoty na ziemi. Część ziem zamieszkują wilki, a część wampiry. Są jeszcze żywiołaki, ale było ich niewielu. Każdy z nich opowiedział się za jedną ze stron. Ludzie zostali zdegradowani do najni...