32#

39.2K 2.3K 297
                                    

Skierowałam się do ogródka. Weszłam kilka kroków i stanęłam na początku grządki, gdzie rosły warzywa. Po lewej stronie rosły drzewa owocowe, w których cieniu stanął Kade. Dziewczyny w ogóle nie zauważyły mojej obecności. Wszystkie skupione były na pieleniu zielska, spomiędzy wyrośniętych już warzyw.
Dopiero Justa podniosła powoli głowę i rozejrzała się, najpierw przed siebie, następnie obróciła głowę w bok. Jej wzrok zatrzymał się na mnie.

-O mój Boże!- krzyknęła tak głośno, że wystraszyła resztę dziewczyn.

Wszystkie w jednej chwili podskoczyły na proste nogi, rozglądając się, co spowodowało tak gwałtowną reakcję Justy. Po kolei zawieszały na mnie wzrok i zamierały, zupełnie jakby zobaczyły ducha. Dopiero najodważniejsza Meg postawiła jako pierwsza krok do przodu, by za chwilę podbiec i rzucić się mi na szyję. W wraz za nią podbiegła reszta dziewczyn Dara, Justa i Lana. Wszystkie mnie otoczyły i mocno ściskały.

-Myślałyśmy, że już...- zauważyłam łzy spływające po bladej twarzy Meg.- nigdy Cię nie zobaczymy.

-Tak nam Ciebie brakowało.- powiedziała Dara, pociągając nosem.

Lana z Justą nic nie mówiły, tylko wycierały skrawkami rękawów płynący potok łez. Ja także wytarłam łzy, bo rozmazywał mi się obraz. Po raz pierwszy były to łzy radości.

-Wracać do roboty! Wy nic niewarte kurwy!- choć nie słyszałam tego głosu długo, pamiętałam do kogo należał, do Davor.

Zobaczył mnie, dopiero gdy dziewczyny odsunęły się pod jego krzykiem.

-Proszę, kto to do nas wrócił.- mówił z drwiącym uśmieszkiem.-Alfa chyba niczego Cię nie nauczył, sam muszę tym zając.

Stał dość blisko, więc gdy podniósł na mnie rękę, by uderzyć mnie w twarz, automatycznie się zasłoniłam przedramieniem. Atak nie nastąpił, spojrzałam przed siebie. Kade dociskał kolanem plecy Davora, a jego ręce trzymał wykręcone na plecach. Zupełnie zapomniałam o moim ochroniarzu. Dziewczyny stały blisko mnie, stały sparaliżowane na widok takiej akcji.

-Jeszcze raz podnieś na nią rękę, a utnę Ci ją od razu. Spróbuj jej coś zrobić, a alfa osobiście się Tobą zajmie.- powiedział Kade, nachylając się do ucha swojego przeciwnika.

-Na chuj się miesz...- nie dokończył, ponieważ pięść Kade'a uderzyła go w twarz.

-Zważaj na słowa.- mówił normalnym głosem.- Jak coś nie pasuje, to idź na rozmowę do alfy.

Kade go puścił, a Davor szybko się podniósł do pozycji pionowej.

-Ażebyś gnojku wiedział, że pójdę. Jeszcze pożałujesz Ty i ta kurwa.- powiedział i splunął krwią na trawę.

Kade odwrócił się do nas z wypisanym uśmiechem na twarzy.

-Co Cię tak bawi?- spytałam, lekko marszcząc brwi.

-On na serio pójdzie do Tegana.- powiedział już całkiem rozbawiony.

-Ale nadal nie rozumiem, co Cię rozbawiło?

-A pamiętasz, co Tegan powiedział nim poszedł z Gustawem?

-Tak, teraz już rozumiem.

Davor sam poszedł się wkopać. Totalny idiota. Dobra dość zawracania sobie nim głowy, jestem tutaj by spędzić czas z dziewczynami. Odwróciłam się do nich, ponieważ wszystkie stały za mną.

-Czy jeszcze macie jakieś zadania na dzisiaj, czy możemy porozmawiać w pokoju?- miałam nadzieję, że będą mieć czas wolny.

-Nie tylko ogród nam został, ale...- spojrzała w kierunku, gdzie wcześniej pracowały.- to możemy dokończyć jutro.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz