TeganWszedłem z powrotem do budynku i kierowałem się na taras. Po drodze mijałem kilka wampirów i wilkołaków, które także w pośpiechu opuszczały teren posiadłości, na której odbywał się bal.
Ochrona ojca zabierała, gdzieś moją matkę, a zaraz za nimi Markus niósł Camilę, która z wielkim szlochem szarpała się w jego ramionach. Oczy mojego brata były przepełnione cierpieniem i bólem po stracie pierworodnego. Wiedziałem, że nie odpuści wampirom te czynu. Mimo że teraz starał się być opanowany i wspierać swoją mate, to w jego żyłach na pewno płynęła czysta nienawiść. Myślę, że ja na jego miejscu rozszarpałbym pierwsze osoby, które stanęłyby na mojej drodze.
Wszedłem na taras momencie, w którym ojciec stał i unosił się głosem na Markusa. Wampir stał ze skrzyżowanymi ramionami i cierpliwie wysłuchiwał wyzwisk ze strony głównego alfy.
Ktoś przykrył ciało Andrew, białym obrusem, na którym zrobiły się szkarłatne plamy. Zobaczyłem, jak wilkołaki wracają z ciemniejszej strony ogrodu. Jeden z nich niósł bezwładne ciało, które rzucił na tarasowe płytki. Tym kimś był wampir.
-Samobójca.- skomentował mężczyzna, który niósł ciało.
Wampir miał wykrzywioną twarz z bólu. Musiał, wypić wilkołacką krew, która zabijała go od środka. Proces ten jest dość szybki, jeżeli wypije się odpowiednią ilość krwi, zbyt mała dawka potrafi zabijać przez kilka godzin.
-Ja nie miałem z tym nic wspólnego Samuelu. Myślisz, że jestem aż tak głupi, by robić takie akcje na moim balu.- zaczynał unosić głos.- Nie jestem głupcem! Gdybym chciał z Wami prowadzić wojnę, to sto pięćdziesiąt lat temu nie zawierałbym z Twoim dziadkiem pokoju. Szanowaliśmy swoje istnienie przez te wszystkie minione lata. Na pewno ten incydent... ta tragedia.- szybko się poprawił, widząc ciemniejące oczy mojego ojca.- nie pozostanie zostawione przez nas zignorowane.
-Zabierzcie mojego wnuka.- warknął ojciec w stronę ochroniarzy.- Chcę znać tożsamość tego ścierwa...mordercy i to dla kogo pracował. Natychmiast !
Na taras wbiegł, mając w oczach czyste szaleństwo mój starszy brat. Patrzył tylko na jedną osobę- Mefista.
-Zabiję skurwysyna.- rzucił się w jego stronę.
Ledwie musnął skórę wampira swoimi pazurami, ponieważ został złapany przeze mnie i jakiegoś innego wilkołaka. Po jego posturze i sile obstawiam, że też jest alfą.
Przez to, że ja złapałem go w pasie, a drugi alfa trzymał go za jedną rękę, obrócił się, robiąc wolną ręką zamach w moją stronę. Nie miałem się jak osłonić przed jego ciosem i oberwałem z całej siły, jaką posiadał w twarz.Czułem, jak szumi mi w uszach, a skóra w miejscu przyłożenia piecze. Nie poluźniłem swojego uścisku, wręcz przeciwnie zacieśniłem jeszcze bardziej uścisk. Z trudem łapał oddech, przez co zaczynał opadać z sił i się uspokajać, mimo to nie poluzowałem uścisku. Przypuszczam, że zaraz by się zerwał i z powrotem rzucił na wampira.
-Wysłuchaj mnie Markus. Myślisz, że wampiry z premedytacją atakowałyby kogoś z głównej rodziny i to jeszcze na balu, gdzie to nasza liczba jest większa?- mówiłem do niego, a jego oczy wydawały się coraz bardziej skupione z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem.- To musi być ktoś, komu zależy na skłóceniu naszych dwóch ras.
I wtedy sam sobie uświadomiłem, co powiedziałem.
-Ktoś specjalnie zabijał wilkołaki za pomocą wampirów i wampiry za pomocą wilkołaków. Wszystko to miało na celu skłócenie naszych dwóch ras, tylko w jakim celu? Co komu ta takie posunięcie?- myślałem na głos, ale wszyscy spojrzeli na mnie, jakbym wygłaszał jakaś ważną przemowę.
CZYTASZ
Płomień Luny
WerewolfPrawie 150 lat temu Wielka Wojna podzieliła wszystkie istoty na ziemi. Część ziem zamieszkują wilki, a część wampiry. Są jeszcze żywiołaki, ale było ich niewielu. Każdy z nich opowiedział się za jedną ze stron. Ludzie zostali zdegradowani do najni...