56#

28.3K 1.9K 578
                                    

Dzisiaj mijają trzy tygodnie, odkąd Tegan wyjechał na misję. Do tej pory nie ma żadnej wiadomości od jego oddziału. Dante cały czas mi mówi, że nie mam się martwić, ale to nie jest takie proste. Od ponad tygodnia odpuściłam sobie treningi z Thomasem, nie miałam po prostu siły ani chęci trenować. Każdego dnia czułam się coraz gorzej, nie miałam ochoty wstawać z łóżka i nie mówiąc już o bólach głowy.

-Proszę.- powiedziałam, słysząc pukanie do drzwi.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, ponieważ wcześniej leżałam na kanapie. Do pokoju weszła jedna ze służących z moim śniadaniem.
Gdy do mojego nosa dotarł zapach jajecznicy, mój żołądek się ścisnął i wywinął fikołka. Zatykając ręką usta, wybiegłam szybko do łazienki. W ostatniej chwili dotarłam do toalety i cała zawartość, choć było jej niewiele, wylądowała właśnie tam.
Słyszałam trzaśnięcie drzwiami, ale nie przejęłam się tym. Przepłukałam usta wodą i usiadłam na chłodnych kafelkach.

Znowu ktoś otworzył drzwi i do pokoju weszły dwie osoby, prowadzące między sobą dość cichą rozmowę.

-Jak się czujesz.- powiedziała Tess, klękając przy mnie.

Jej brzuch był już bardzo zaokrąglony i można było przypuszczać, że niedługo będzie rodzić. Dopiero niedawno dowiedziała się, że razem z Dante będą mieli syna. Od tego czasu codziennie się spierali o imię dla niego, każdy chciał inne.

-Powinnaś odpoczywać i leżeć, a nie przychodzić do mnie.

-Po pierwsze to akurat byłam na spacerze, gdy spotkałam Lidię, a po drugie to Ty wyglądasz gorzej niż ja. Co się dzieje?

-Nic takiego.- chciałam ją zbyć machnięciem ręki.

-Od paru dni nie wychodzi z pokoju i boli ją głowa, a od wczoraj doszły wymioty.- powiedziała skruszona służąca.

- I dopiero teraz informujesz nas o tym, dziewczyno.- Tess była zła.

-Przestań Tess, to ja jej zabroniłam mówić.-machnęłam ręką, aby dziewczyna wyszła.

-Chodź, idziemy do szpitala, powinni Cię zbadać, to trwa zbyt długo.

Wiedziałam, że nie wygram z nią kłótni i w jej stanie nie zamierzałam się z nią kłócić. Zasłoniłam ręką oczy, gdy ostre jesienne słońce mnie oślepiło.
Szłyśmy w milczeniu do szpitala. Mijając główny dom, można by pomyśleć, że ktoś już w nim mieszka, ale planowany termin przeprowadzki jest za tydzień. Opóźnił się, ponieważ dziewczyny spierały się o kolor ścian oraz meble do kuchni i salonu. Tegan dał mi wolną rękę w wybraniu wszystkiego do sypialni.

-A może ty jesteś w ciąży?- spytała nagle Tess.- Kiedy ostatnio miałaś te dni?

-Nie wiem z dwa miesiące temu, nie pamiętam, zresztą nigdy nie miałam regularnie jak inne dziewczyny.

-Objawy mogłyby się zgadzać, zrobimy zresztą badanie krwi i wszystko powinno się wyjaśnić jeszcze dzisiaj.

Świeże powietrze nieco mnie orzeźwiło i czułam się lepiej. Nawet przyszła mi myśl, że mogłabym teraz zjeść tę jajecznicę. Weszłam za Tess do szpitala, troszkę ciężej szło się jej po schodach, ale uparła się, aby te badania zrobić dzisiaj.

Weszłam z nią do dość przestronnego pomieszczenia, gdyby nie sprzęt, który je otaczał. Tess kazała mi usiąść na krześle i podwinąć rękaw swetra.
Sama pootwierała kilka szuflad i wyjęła wszystko, co było jej potrzebne.

Po chwili napełniała krwią probówkę i kazała uciskać gazikiem miejsce, w którym była igła.

-Za około godzinę, może dwie będą wyniki.- powiedziała, władając probówkę do jakiegoś pojemnika.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz