53#

31.8K 1.8K 281
                                    

Po prawie dwugodzinnej jeździe dotarłem na miejsce. Strażnicy będący na warcie otworzyli mi bramę, widząc mnie za kierownicą, nie zatrzymali samochodu.
Zaparkowałem samochód niedaleko budynku, w którym zajmowaliśmy pokój. Trzasnąłem tak mocno drzwiami, że zrobiłem wgniecenie w miejscu, gdzie moja ręka dotykała karoserii. Zaraz obok mnie zjawił się Dante. Wyjaśniałem mu całą sytuację, jaka miała dzisiaj miejsce i z bezradności kopnąłem w oponę, aż samochód się zatrząsł.

-Zmobilizuj ludzi, mają być gotowi w ciągu godziny. Poruszcie wszelkie wtyki, jakie mamy, chcę wiedzieć, gdzie zabrano Elizę.- zaczynałem chodzić w kółko, cały czas mówiąc.-Dlaczego Nico nas zdradził? Myślisz, że Kade też był w to zamieszany?

Nie zdążył mi odpowiedzieć. Słysząc otwieranie się bramy, automatycznie odwróciliśmy się  w tamtą stronę. Samochód zatrzymał się blisko mojego, a jednocześnie otworzyły się drzwi. Eliza wpadła prosto w moje ramiona, które zamknęły ją w szczelnym uścisku. To było to, czego potrzebowałem, mieć w ramionach moją mate. Całą i zdrową, a do tego bezpieczną.

-Ty już tutaj?- powiedział zdziwiony Nico, a zaraz po nim z samochodu wysiadł Kade.

-Zejdź mi z oczu, bo nie wiem, czy mam Cię zamordować, czy dziękować.- powiedziałem przez zęby, mocno przytulając moją mate.

-Coś się stało?- spytał Kade, obchodząc samochód.

Pokręciłem głową, zerkając na Elizę, która wtulała się we mnie jak małe dziecko do matki. Nie będę przy niej mówił o kolejnych okropnościach, które się wydarzy tej nocy. Wiedzieli, że to nie odpowiedni na odpowiedź, więc odeszli razem z Dante, który coś do nich mówił.

-Chodź, pójdziemy do pokoju.

Przykucnąłem i zgarnąłem ją na ręce, zanosząc do naszego pokoju. Ten dzień był zdecydowanie za ciężki. Była przytulona do mnie przez całą drogę do pokoju.
Odstawiłem ja delikatnie, zachwiała się lekko, gdy jej stopy dotknęły podłogi.

-Naleję wody do wanny, ciepła kąpiel Cię odpręży.

Zostawiając otwarte drzwi od łazienki, wykonałem wszystkie czynności, by przygotować kąpiel dla Elizy. Weszła do łazienki i stanęła do mnie tyłem.

-Rozwiążesz gorset? Sama nie dam rady.

Nie musiała mnie dwa razy prosić. Chwyciłem za koniec wstążki i rozwiązałem kokardkę, następnie poluzowałem wiązanie. Sukienka powoli zsunęła się z cichym szelestem na kafelki. Spojrzałem na wannę i zakręciłem wodę, piana dosięgała już brzegów wanny.

Eliza dokończyła się rozbierać i weszła do wanny. Piana, która się wytworzyła, zasłoniła to i owo. Zdjąłem koszule i spodnie, zostając w samych bokserkach. Chciałem już wychodzić z łazienki, gdy odezwała się cichym głosem.

-Zostaniesz ze mną?

-Jeżeli tak chcesz, to oczywiście.- odpowiedziałem.

Kucnąłem przy wannie i zbierając trochę piany na dłoń, dmuchnąłem jej w twarz. Zapiszczała, zaskoczona tym gestem i od razu go odwzajemniła, więc moje włosy zdobiła niewielka ilość piany.

Z łazienki udaliśmy się prosto do łóżka. Eliza, mimo że mówiła o tym, że nie chce jej się spać, po jakimś czasie zasnęła w moich ramionach.
Ja jeszcze rozmyślałem nad wszystkimi wydarzeniami, ale nic nowego mi nie przychodziło do głowy.

Nad ranem Eliza jeszcze spała, gdy musiałem wyjść wezwany do biura.
Tam czekał już na mnie Dante.
Usiadłem za biurkiem, biorąc do ręki teczkę, która na nim leżała. Raport wampirów z wczorajszej nocy. Dante nic nie mówił, czekał, aż przeczytam zawartość.

Jedyny ocalały świadek wampirzyca zeznała, że zaatakowały ich wilkołaki. Wskazywały też na to wszystkie znalezione ślady: odciski wilczych łap, próbki sierści, zadrapania na ciele ofiar i to, że żadna nie miała śladów kłów po ugryzieniu.

-Już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć?- powiedziałem, odkładając dokumenty na stół.- Ciągle się mylę. Osądziłem Nico o zdradę. Myślałem, że na balu będziemy bezpieczni. Nie potrafię nawet, znaleźć tego idioty, który stoi za tym wszystkim.

-W końcu popełni jakiś błąd i go znajdziemy.- odezwał się Dante.- Rozmawiałem z Nico, wybrał inną nieco dłuższą drogę, uważał to za bezpieczne posunięcie i skubany miał nosa.

-Tylko czemu kretyni nie odebrali telefonu, gdy dzwoniłem?

-Kade swój zostawił, a Nico miał wyciszony.- wzruszył ramionami.-A jeżeli chodzi o telefon, to odezwał się jeden żywiołak ognia, który zgodził się uczyć Elizę, ale stawia warunek.

-Jeszcze śmie warunki stawiać.- robiłem się nerwowy.

-Uspokój się, on jedyny, chociaż wyraża chęć współpracy.

-Fakt.

-Wracając do warunków, chciałby przeprowadzić się tu z rodziną, a podczas transportu prosi o ochronę. Wieść o poprzednim żywiołaku ognia, który tu jechał, rozniosła się bardzo szybko.

-Dobra przystanę na jego warunku. Przygotuj jutro jakąś ekipę, co by po niego pojechała.- machnąłem ręką, żeby wyszedł.

Nie siedziałem zbyt długo, chciałem jak najszybciej wrócić do Elizy. Po drodze nikt mnie nie zagadywał, więc od wyjścia z gabinetu do dojścia pod drzwi nie minęło więcej niż trzy minuty. Myślałem, że Eliza będzie siedzieć czytając, jakąś książkę lub pójdzie gdzieś z Tess i Evą.
Natomiast ona leżała cały czas w łóżku przykryta pościelą. Na moje wejście tylko lekko podniosła głowę, by zobaczyć, kto przyszedł.

-Wszystko w porządku?

-Źle się czuje to wszystko.- powiedziała, zamykając oczy.- głowa mnie boli i chce mi się spać.

-Powiem Tess, by przyniosła jakieś lekarstwo.- powiedziałem, wyciągając w miedzy czasie telefon.

Wyjaśniłem Tess, w jakiej sprawie dzwonię i po dziesięciu minutach zjawiła się z potrzebnymi lekami. Stwierdziła, że to wszystko wina stresu i nie mam się przejmować, do jutra powinno jej wszystko minąć.

Położyłem się obok niej na łóżku i przytuliłem do swojego torsu. Złapałem jej dłoń, zaskoczyło mnie to, że była chłodna. Biorąc jednak pod uwagę, jak blado wyglądała, nie powinno mnie to dziwić.

Nie udało mi się w nią wmusić kolacji, którą przyniosły służące. Wymigała się brakiem apetytu. Śniadania jednak jej nie podaruję.

Leżeliśmy w łóżku, gotowi do spania, gdy na szafce zaczął wibrować mój telefon. Numer osoby dzwoniącej był zastrzeżony. Wstałem i zabrałem komórkę, którą odebrałem dopiero w łazience.

-Halo?

-Pamiętasz mnie?- nie poznawałem po  głosie, kto to może być.- Mniejsza o to. Pan zapowiedział się do nas z wizytą, ale nie ogłosił, kiedy to dokładnie będzie. Na pewno nie wcześniej niż za dwa tygodnie, więc za tydzień spotkamy się w tym samym miejscu co ostatnio, w samo południe. Zabierz tylu ludzi, ilu będziesz potrzebował do walki z minimum czterdziestoma wilkołakami. Całą resztę planu wyjaśnię Ci na miejscu.

Nie zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ponieważ sygnał w słuchawce oznajmił zakończone połączenia. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który zgasł po chwili. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Coraz bardziej mam ochotę, rzucić to wszystko w cholerę i zaszyć się z Elizą w jakimś domu na odludziu. Jednak bycie synem głównego alfy w jakimś stopniu zobowiązuje i muszę się z tym uporać.

Jestem pełna nadziei, że do weekendu uda mi się napisać do końca książkę. Więc jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli to jeden rozdział dziennie i w weekend szykujcie się na epilog ;)

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz