#36

37.9K 2.3K 207
                                    

Wyszłam dosłownie chwilę po Teganie, ale go już nie zobaczyłam na korytarzu.
Ruszyłam do gabinetu Szelmy, ona będzie wiedzieć, gdzie znajdę teraz dziewczyny.
Zapukałam do drzwi staruszki, a po chwili usłyszałam, że mogę wejść.
Za mną do pokoju wszedł Kade. Pokój wyglądał tak samo, jak go zapamiętałam z tą różnicą, że papiery oprócz biurka leżały też na stosie obok.

-Witaj kopciuszku.- kobieta mnie uściskała.- Nie musisz nic mówić, ja już wszystko wiem.

Była taką dobrą babcią dla wszystkich dziewczyn. Zawsze mogłyśmy liczyć na jej wsparcie. Mogłyśmy przyjść do niej z każdym problemem, zawsze starała się naleźć rozwiązanie.

-Wiesz może, gdzie znajdę moją grupę?

Kobieta spojrzała na stos kartek na biurku, wybrała jedną i odpowiedziała.

-Pralnia, a potem kuchnia.

-Dziękuję.

Znalazłam dziewczyny w pralni. Na mój widok się ucieszyły, ale po chwili się zasmuciły. Popatrzyły na mnie, na Kade'a, ale nic nie powiedziały. Kade postał chwilę, po czym wyszedł z pomieszczenia. Wiedział, że dziewczyny nic przy nim nie będą mówić. Muszę zapamiętać, aby mu podziękować.
Zaraz po wyjściu ochroniarza, dziewczyny zostawiły, to czym się zajmowały i podbiegły do mnie.

-Matko, co on Ci zrobił?

-Sadysta jeden.

-Zoey wcale nie żartowała.

Czekałam cierpliwie, aż skończą swoją litanię i będę mogła coś powiedzieć na ten temat.

-Czy mogę coś powiedzieć?- wykorzystałam chwilową ciszę.- Alfa nic mi nie zrobił, ja sama sobie to zrobiłam, zwykły wypadek.

-Wiem, że chcesz być dla każdego miła, ale nie broń kogoś, kto Cię krzywdzi Elli.- powiedziała smutno Meg.

-Ile razy mam mówić, że to był wypadek, rękę poparzyłam sobie o pogrzebacz od kominka, a czoło rozcięłam sobie przez drzwi.-mówiłam szybko i gestykulowałam.

-Powiedzmy, że Ci uwierzyłyśmy.- powiedziała z przekąsem Justa.

-Ehh...- westchnęłam tylko, one są niemożliwe, podjęłam próbę zmiany tematu.- Wiecie, co się stało z Davorem?

-Nie widziałyśmy go od wczoraj.- oznajmiła Dara.

-Szybko go nie zobaczycie, dostał takie baty, że długo się nie pozbiera.- poinformowałam je, jedne uśmiechnęły się zadowalająco, inne były w lekkim szoku.

-Za to wczorajsze?-upewniała się Justa.

-Tak, musiał tym nieźle wkurzyć Tegana.

-Nie chce wan przeszkadzać, ale za niedługo powinnyśmy być w kuchni.- powiedziała Meg.

-Pomogę Wam.

-Nie powinnaś, skoro będziesz przyszłą główną luną.- powiedziała Justa z uśmiechem.

-I tak nikt nie widzi, a ja nie mam co robić.- powiedziałam błagalnym tonem.

-Możesz nam opowiedzieć, jak wygląda miejsce, w którym teraz mieszkasz, bo ostatnio nie dokończyłaś.-powiedziała Meg.

-Mogę opowiadać i jednocześnie Wam pomagać.- uparcie stałam przy swoim.

W końcu dziewczyny dały za wygraną i z pralnią uwinęłyśmy się dość szybko.
Po rozwieszeniu ostatniej, wypranej partii ubrań, udałyśmy się do kuchni.
Gdy szłyśmy korytarzem, nagle odezwała się Meg.

-Jezu, nie podziękowałyśmy Ci.

-Za co?- spytałam zdziwiona.

-Że się wstawiłaś za nami.- odezwała się Justa

-I dostałyśmy normalną kolację.- dodała Dara.

-A nie jakieś resztki lub co gorsza nic.- dokończyła Lana.

-Ja kompletnie nie wiem, o czym mówicie.- powiedziałam zdezorientowana.

-Ty o niczym nie wiesz?- teraz to dziewczyny był tak samo zdezorientowane, jak ja.

-Z tego, co wiem, to alfa rozmawiał z Gustawem i mu nakazał, aby służba dostawała normalne posiłki.- odezwał się Kade tuż za naszymi plecami.

Serce mocno mi biło z zaskoczenia. Znowu zapomniałam, że za nami idzie.

-Tegan mu nakazał?- upewniałam się.

-Tak.- odpowiedział krótko.

Zaskoczył mnie tym. Nie spodziewałam się, po nim takiego gestu w kierunku dziewczyn.
To, że dla mnie jest miły, stało się już czymś normalnym, ale taki gest wobec obcych osób. Zauważyłam dziwienie w samochodzie, gdy mówiłam mu, w jakich warunkach byłam. Sama powinnam pomyśleć o polepszeniu życia moim przyjaciółkom.

W kuchni pomimo ich sprzeciwów pomagałam im przygotować obiad. Gotowanie to coś, co lubię robić najbardziej. Nie pilnował nas już żaden wilkołak, a Kade jak zawsze czekał pod drzwiami. Dziwię się, że mu się tak chce pod nimi stać. Proponowałam mu, że może sobie gdzieś pójść, ale odmawiał. Mówił, że to rozkaz Tegana i nie ma dyskusji na ten temat.

Z tacą wypełnioną jedzeniem poszłyśmy do pokoju dziewczyn. Wolałam zjeść w ich towarzystwie niż na sali pełnej wilkołaków. Kade swój posiłek zjadł już w kuchni, dostał nawet specjalną dokładkę.

Gdy wszystkie wchodziłyśmy przez drzwi, zauważyłam Jeffa, który schodził po schodach na dół.
Zamknęłam drzwi. Wszystkie wzięłyśmy po talerzu z obiadem. Pomimo iż jadłyśmy, nie robiłyśmy tego w ciszy.

Usłyszałyśmy otwierane drzwi. Spojrzałam na nie, ale były zamknięte. Odwróciłam więc głowę w kierunku drzwi od łazienki, która łączyła ten pokój oraz drugi pokój dziewczyn z innych grup.

W progu stał Jeff. Uśmiechnął się do nas.

-Cześć- powiedziałyśmy jednocześnie.

-Już myślałem, że nie będę miał okazji z Tobą porozmawiać.- powiedział z lekką nutą smutku.

-Jednak znalazłeś sposób.

Podszedł bliżej nas i uważnie mi się przyjrzał. Patrzył na moją twarz, po czym jego wzrok zsunął się na moje dłonie. Już wiedziałam, co sobie pomyślał.

-Mówiłem, że to skurwysyn.- zacisnął mocno dłonie, aż pobielały mu kłykcie.

-Powiem Cito samo co innym. To nie on tylko ja.-byłam już znudzona ciągłymi wyjaśnieniami i zirytowana ciągłym postrzeganiem Tegana jako tego złego.

-Możesz mówić to każdemu, ja wiem swoje. Widziałem, jaką miał minę, gdy wymierzali karę Davorowi za to, że znieważył jego zapchloną lunę.

Wszystkie dziewczyny się zaśmiały, a  Jeff wyglądał na mocno zdezorientowanego.

-Co jak co, ale Elli na pewno nie ma pcheł.- powiedziała, powstrzymując śmiech Meg.

-Co?- Jeff miał teraz kompletnie zagubioną minę.

-To nasza Eliza jest tą "zapchloną luną".- powiedziała, naśladując jego ton głosu i robiąc w powietrzu cudzysłów.

Jeff podszedł do mnie bliżej, a to co potem zrobił, zupełnie mnie  zaskoczyło.

Oj ja wredna 😁 w takim momencie kończę rozdział... uwielbiam Wam to robić 😎

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz