#17

46.8K 2.6K 240
                                    

Budzę się na środku łóżka, które zajmuje tylko sama. Tegan chyba nie wrócił na noc. Długo nie mogłam zasnąć, gdy mi się udało było jeszcze przed świtem. Wstaję w normalnym tempie i kieruję się do garderoby, może znajdę jakieś ubrania dla mnie. Ciężko jest mi wstać bo jest mi bardzo wygodnie w tym łóżku, poduszki są takie miękkie i pościel tak ciepła.

Otwieram drzwi i jestem w szoku. Pomieszczenie jest tak samo duże jak łazienka. Pełno tu półek i wieszaków. Zauważam po jednej stronie więcej kolorowych ciuchów są to ubrania dla mnie. Wybieram  koszulkę w kolorze limonki i czarne spodnie, znajduję nawet trochę butów dla mnie. Wzięłam ubrania i udałam się do łazienki. Włosy uczesałam w dobieranego warkocza luźno opadającego na plecy. Poranne czynność zajęły mi dwadzieścia minut.
Zaburczało mi w brzuchu,  w tym samym momencie ktoś zagłuszył burczenie pukaniem do drzwi. Otworzyłam stał w nich wysoki mężczyzna o ciemnobrązowych włosach i oczach.

-Tess i Eva czekają na ciebie ze śniadaniem na dole.

-Dobrze, już idę.

Wychodzę z pokoju i idę za mężczyzna teraz przypominam sobie, że siedział on wczoraj z nami przy stole. Wilkołakach na niższym piętrze skręcił w korytarz. Ja zeszłam na sam dół i skierowałam się do jadali, ale nikogo tam nie było. Z kuchni wyjrzała Eva.

-Śmiało chodź do nas, my nie gryziemy.-mówi i znika w kuchni.-Kade nie przyszedł z Tobą?

-Nie.-odpowiadam na pytanie Evy.

Wchodzę do kuchni jest ładnie i nowocześnie urządzona. Kuchnia w której pracowałam była obskurna i wszystko było stare. Ta kuchnia tak jak większość pomieszczeń ma drewniane wykończenia. Drewniane szafki są kilka odcieni jaśniejsze z marmurowymi blatami w kolorze szarymi.
Dziewczyny siedzą przy niewielkim stoliku, na stole stoi talerz pełen różnych kanapek, a obok trzy mniejsze talerzyki.

-Sok czy herbata?- pyta Tess.

-Sok, dziękuje.-siadam na wolnym miejscu przy stole.

Tess wyciąga trzy szklanki i stawia na stole. Do każdej szklanki nalewa pomarańczowego soku.
Każda z nas sięga po kanapce ja wybrałam z szynka, serem i pomidorem. Co jakiś czas popijałam sok, zmieściłam tylko dwie kanapki i byłam pełna.

-Pomożecie mi z ziołami dzisiaj?-przerwała cisze Tess i popatrzyła na nas.

-Jasne przyda nam się trochę świeżego powietrza.-wesoło odpowiedziała za nas Eva.

Brakowało mi jakiegoś konkretnego zajęcia, nie było tu niczego bym mogła się zająć na dłuższa chwile. Z racji, że nie umiałam dobrze czytać szybko się denerwowałam i odkładałam książkę. Meg zawsze nam mówiła, że musimy dużo ćwiczyć, aby czytać płynnie. Powrót do znanych czynności dobrze mi zrobi.

-Pójdę ubrać buty i do Was dołączę.-mówię wstając od stołu.

-Okej będziemy czekać przed domem.-mówią i wszystkie razem wychodzimy z kuchni rozdzielając się na korytarzu.

Szybko wbiegłam na górę i jak burza wpadłam do garderoby. Na dolnej półce były buty. Wybrałam wyglądające na wygodne szare adidasy. Zabrałam też cienki sweterek bo za oknem wyglądało, że nie jest dzisiaj za ciepło. Pięć minut zajęła mi wyprawa po potrzebne rzeczy szybko stawiałam nogi na kolejnych stopniach, aby dziewczyny długo nie czekały. Nie zauważyłam, gdy wpadłam na kogoś będącego na korytarzu. Z rąk wyleciała mu teczka.
Spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem.

-Głupia idiotko łazić nie umiesz, ludzie żadnego z nich pożytku- mówił głosem pełnym agresji.

Był to starszy mężczyzna koło czterdziestki. Na twarzy miał kilka blizn, zmrużył groźnie oczy, a usta wykrzywił w dziwnym uśmiechu.

-Przepraszam, nie zauważyłam.-powiedziałam lekko przestraszona.

Mężczyzna nagle załapał mnie jedną ręką za szyje i przyszpilił do ściany. Plecy mnie zabolały, chciałam krzyknąć, ale zbyt mocno trzymał mnie za szyję.

-Ja wiem jak możesz się odwdzięczyć ludzka dziwko-syknął mi do ucha.

Zaczęłam się szarpać, ale moja drobna postura mi tego nie ułatwiała i fakt, że on był wilkołakiem.
Nagle po całym domu rozniósł się głośny krzyk.

-Zostaw ją w tej chwili jeśli chcesz jeszcze żyć!

I w najlepszym momencie znowu koniec rozdziału 😀

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz