#18

46.9K 2.5K 249
                                    


Kade rzucił się na mężczyznę i razem wylądowali na podłodze. Kade siedział na mężczyźnie i trzymał go za gardło. Zaciągnęłam się kilkoma głębszymi haustami powietrza, którego mi brakowało.

-Módl się idioto, żeby Tegan Cię nie zabił jak wróci.-warknął brunet.

-A czemu alfa miałby się przejmować nędznym człowiekiem.- rzucił arogancko starszy mężczyzna.-on nimi gardzi.

-To jest jego mate i nasza przyszła luna, a teraz wypierdalaj.-powiedział Kade zabierając ręce z gardła mężczyzny.

Ten zrobił się blady na twarzy i można było zauważyć na niej przerażenie. Zabrał szybko teczkę i wybiegł z domu. Stojący do mnie plecami Kade odwrócił się i podszedł do mnie.

-Wszystko w porządku?

-Tak, dziękuje.

-Poczekaj pójdę po jakąś bluzę Tegana wtedy nie będą Cię zaczepiać czując jego zapach.- gdy skończył mówić był już na schodach.

Czekałam cierpliwie przy schodach, Kade wrócił szybciej niż mogłabym przypuszczać. Podał mi bluzę w kolorze ciemnego popiołu. Założyłam ją przez głowę, bo nie miała zamka.

-Dziękuje za pomoc- uśmiechnęłam się lekko w stronę mężczyzny.

-Będę w pobliżu, gdyby była Ci potrzebna moja pomoc.-mówi i kierujemy się razem w stronę wyjścia.

Dopiero po chwili dostrzegam dziewczyny oddalone kilka metrów od domu i rozmawiające z bardzo młodą dziewczyną o brązowych włosach i oczach tak zielonych jak groszek na słońcu.

-To jest Eliza, o której Ci mówiłam- Mówi Tess do dziewczyny kiedy podchodzę bliżej nich- A to jest Aleksa, jest żywiołakiem natury jak ja i jest moją uczennicą.

-Miło mi Cię poznać- wyciągam do dziewczyny rękę na powitanie, on też wyciąga rękę trochę nie śmiało wykonuje ten gest.

-Chodźmy do ogródka mamy trochę pracy do wykonania-mówi Tess z uśmiechem na ustach.

Razem z dziewczynami kieruję się do ogromnego ogródka w którym rosną takie rośliny jakich jeszcze na oczy nie widziałam. Idziemy kamienną ścieżką  w stronę niższych grządek na których rosną zioła. Nie które poznaje bo wykorzystywałam je w kuchni lub także u nas rosły.

-Musimy wyciąć niektóre rośliny i zasadzić nowe, te wycięte powiążemy i zaniesiemy do suszarni. Przydadzą się na zimę.-informuje nas Tess.- Elizo ty nie musisz nam pomagać, ale będzie miło jak dotrzymasz nam towarzystwa.

-Przyjemnością będzie jeżeli też będę mogła wam pomóc. W poprzednim miejscu właśnie tym się zajmowałam.

Dziewczyny kiwnęły głowami na znak, że rozumieją. Podwinęłam rękawy od bluzy bo były lekko za długie. Wzięłyśmy potrzebne narzędzia do wycięcia poszczególnych ziół. Każda zajęła poszczególną grządkę i zaczęła wycinać, wycięte zioła układałyśmy do wcześniej przygotowanych plecionych koszy. Po jakiejś godzinie cztery grządki były już wycięte.

-Jeszcze zostało przekopanie, gdzie macie łopaty?- spytałam gotowa do dalszej pracy.

-Tym zajmie się popołudniu żywiołak ziemi, zrobi to szybko i bez większego wysiłku.-odzywa się Eva.

-Macie tutaj jeszcze jakieś żywiołaki?-pytam się ciekawa.- Nigdy żadnego wcześniej nie widziałam.

-Trzy żywiołaki natury Mnie i Alekse już znasz jest jeszcze Dixon, dwa żywiołaki wody Fatna i Benjamina oraz jednego żywiołaka ziemi Jamiego. Nie ma u nas żywiołaków powietrza i ognia, ale czasami się zdarzy, że nas odwiedzają.

Każda z nas wzięła po swoim koszu, a Tess prowadziła nas do zielarni. Tak nazywała pomieszczenie w którym przygotowywała zioła.
Szłyśmy główną ścieżką i większość wilkołaków się na nas patrzyła. Stwierdziła bym nawet, że było to nachalne patrzenie.

-Czemu oni się tak na nas patrz-spytałam szeptem najbliżej idącej obok mnie Evy.

-Pewnie usłyszeli już o tym, że jesteś mate alfy i zostaniesz luną tego stada.-odpowiedziała mi również szeptem, ale idące przed nami Tess i Aleksa też pewnie słyszały nasza rozmowę.

Zza chmur zaczęło wychodzić słońce i zrobiło mi się ciepło. Ta bluza jest zdecydowanie za ciepła. Podałam Eve mój kosz i zdjęłam bluzę, zawiązałam ją wokół bioder. Teraz jest mi o wiele wygodniej.

Doszłyśmy do niewielkiego pomieszczenia obok szpitala. Znajdowało się ono jakiś metr w ziemni, zeszłyśmy po czterech schodach niżej. Moje ciało owiał przyjemy chłód.

Na środku pomieszczenia były dwa stoły na których postawiłyśmy kosze. Na bocznych ścianach były przymocowane rurki na których wisiały ususzone zioła, na jednej ścianie były półki na których stały słoiki, puszki, pudełka jak przypuszczam znajdowały się tam ususzone zioła.

-Ja pościągam i popakuje zioła, a wy możecie w tym czasie powiązać następne zioła do suszenia. Aleksa zanieś tą paczkę do kuchni głównej.
-Dala dziewczynie pudło z szafki, a nam wręczyła sznurek do wiązania.

Po trzydziestu minutach miałyśmy skończony dopiero jeden kosz. Tess skończyła pakować zioła do słoików i pudełek teraz zaczęła również nam pomagać. Teraz szło nam o wiele szybciej widać, że blondynka ma w tym wprawę.
Do pomieszczenia wpadła lekko zdyszana Aleksa.

-Wybaczcie, że tak długo dziewczyny z kuchni potrzebowały mojej pomocy. Za godzinę będą wydawane obiady na stołówce.

-Co wy na to, aby dzisiaj nie robić obiadu w domu tylko zjeść na stołówce, chłopaków i tak nie ma, więc jadłybyśmy same? -pyta energicznie Tess.

-Ja jestem jak najbardziej za Rico i tak wróci dopiero wieczorem.-potakuje Eva.

-Ja też nie mam nic przeciwko.-mówię wzruszając ramionami i tak nie jestem zbytnio głodna.

-A wiesz co dzisiaj podają na obiad?-pyta Eva Aleksy.

-Zupa ziemniaczana i pomidorowa. Mięsa, kasza lub ziemniaki i standardowy zestaw surówek.

-Brzmi dobrze.-Odpowiadają jednocześnie Tess i Eva.

Razem w cztery kończymy pracę w oka mgnieniu. Zawieszamy zioła na wieszakach do suszenia. Po pomieszczeniu unosi się cudny zapach świeżej zieleniny. Wychodzimy na zewnątrz, chmury zakrywają większość nieba, ale i tak jest dość ciepło. Kierujemy się w kierunku w którym jeszcze nie byłam.

-Widzisz ten jasny długi budynek?-zadaje pytanie Tess.

-Tak.

-Tam mamy stołówkę dla wszystkich. My rzadko tam jadamy, alfa woli jeść na miejscu i nie ma czasu chodzić tam. Po za tym nie lubi tam jeść bo ciągle ktoś go zagadywał.

-Nie bądźmy skromne Tess-wtrąca się Eva- wszyscy wolą jeść u nas bo gotujemy lepsze obiady niż na stołówce.

Wszystkie trzy dziewczyny zaczynają się śmiać, ja pozwalam sobie tylko na lekki serdeczny uśmiech.

Wchodzimy przez duże drzwi na stołówkę. I zajmujemy stolik dla czterech osób przy oknie.

Obiecałam, że będzie rozdział we wtorek i jest ! 😘
Najdłuższy do tej pory rozdział - ponad 950 słów. Zaraz biorę się za pisanie kolejnego rozdziału. Mam nadzieję tak samo długie albo i nawet dłuższego.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz