33#

40.1K 2.4K 200
                                    

Kade i Dante przytrzymali mi drzwi, abym mogła wejść bez problemu. Skupiłam się na stole głównym, żeby znaleźć Tegana. Chciałam się uśmiechnąć na myśl, że tak bardzo bałam się usługiwać przy głównym stole. To wydarzenie całkowicie zmieniło moje życie, teraz śmiało stwierdzam, że na lepsze.

Weszłam jako pierwsza przed chłopakami. Starałam się, nie patrzeć pod nogi, ale jednak musiałam to robić. Bałam się, że zahaczę butem o nierówne płyty podłogowe i wywrócę się na podłogę.
Zaskoczone spojrzenia innych dziewczyn obsługujących stoły, wyrażały dużo emocji. Starały jednak się skupić na swoim zadaniu i nie zwracać zbytnio swojej uwagi na mojej osobie. Zapewne zajrzą potem do mojego byłego pokoju na plotki.
Wilkołaki także były zainteresowane powrotem mojej osoby.
Stawiałam ostrożnie kolejne kroki, aż doszłam do głównego stolika, gdzie obok Tegana były trzy wolne krzesła.
Zajęłam wolne miejsce, zaraz obok mojego mate. Nadal dziwnie to dla mnie brzmi "mój mate", ja nadal się nie mogę przyzwyczaić do posiadania pokoju razem z Teganem.

Tegan wstał, a nikt nie odważył się jeść przed alfą. Spojrzałam na niego, miał poważną minę.

-Chciałbym, aby wszyscy tutaj obecni wiedzieli, kim jest moja mate, a ich przyszła luna.-
wskazał na mnie otwartą dłonią.

Nie wiedziałam kompletnie, jak mam się zachować. Trudno mi było odczytać emocje z ich twarzy. Większość osób miała niewzruszoną minę, inni byli jakby to ująć, wyglądali na znudzonych. Pojedyncze osoby były zdziwione.
Tegan usiadł i pocałował, mnie w policzek. Moje poliki pewnie się, lekko zaróżowiły z nadmiernej uwagi, bo nigdy nie robił takich rzeczy przy takiej ilości osób.
Dopiero gdy, spojrzałam na jedzenie przede mną, zdałam sobie sprawę, jak byłam głodna. Zapomniałam zabrać przygotowanych kanapek, więc ich nie zjadłam. Zapewne leżały teraz, gdzieś na blacie kuchennym w głównym domu.

Powróciłam do rzeczywistości, bo na moim talerzu zaczynało pojawiać się jedzenie, którego ja nie wybierałam.
Jak zawsze, ktoś rządził się moim talerzem. Spojrzałam na niego, ale on wolał mi nakładać jedzenie. Gdy mój talerz był już napełniony jedzeniem, wtedy zaczął nakładać sobie.

Spojrzałam na talerz, tyle jedzenia starczyłoby mi na kilka dni. Zaczęłam powolnym tempem jeść, najpierw skosztowałam mięsa, bo to głównie ono było na talerzu. W chwilach, gdy przeżuwałam jedzenie, rozglądałam się dyskretnie  po sali. Nigdzie nie dostrzegłam Davora.
Dębowy wilk co jakiś czas wymieniał pojedyncze słowa z alfą, ale nie nazwałabym tego rozmową. Byłą to raczej wymiana uwag.

Po skończonym posiłku Gustaw, odprowadził nas do naszego pokoju na czwartym piętrze. Kade i Dante mieli pokój obok naszego.

-Idę jeszcze na chwilę do chłopaków, niedługo wrócę.- powiedział, całując mnie w czoło i wyszedł.

Rozejrzałam się po pokoju, był bardzo podobny do pokoju Jeffa. Troszkę większy i na pewno o wiele bardziej wyposażony. Na środku pod ścianą stało wysokie, drewniane łóżko z baldachimem, po lewej stronie przy oknie było biurko. Po lewej stronie stała stara, drewniana i bogato zdobiona szafa. Przyjrzałam się jej z bliska. Podobne meble robił mój ojciec. Obok drzwi wejściowych znajdował się marmurowy kominek.

Podeszłam do okna i spojrzałam przez nie, całkiem ładny widok na las. Akurat zaczynało padać i zrobiło się jakby zimniej. Podeszłam do kominka i rozpaliłam ogień, dokładając nie za duże kawałki drewna. Poszturchałam trochę palenisko metalowym prętem i dołożyłam trzy sporych rozmiarów kłody. Niestety jedna stoczyła się za bardzo, chwyciłam pręt, żeby poprawić palenisko.

-Auć.-syknęłam przez zęby.

Pręt upadł na podłogę, a na wewnętrznej stronie dłoni pojawił się ślad po oparzeniu. Szybko wbiegłam do łazienki, przemywałam poparzenie zimną wodą. Zimna woda na długo nie przyniosła ulgi. Oparzenie zaczęło mnie niemiłosiernie szczypać i swędzieć. Otworzyłam szafkę, stojącą obok zlewu w poszukiwaniu apteczki. Była na samej górze, potrzebne było mi krzesło, abym mogła ją wziąć.

Tegan

Wszedłem do pokoju, gdy Eliza nosiła krzesło w stronę łazienki.

-Po co Ci to krzesło?

-Muszę coś sięgnąć z górnej półki, a mali ludzie muszą sobie jakoś radzić.

-Odłóż krzesło i powiedz co mam Ci sięgnąć.- powiedziałem i patrzyłem, jak odstawia mebel.

-Apteczkę.- powiedziała, stojąc tuż za mną w łazience.

-Do czego Ci apteczka?- zaintrygowany odwróciłem się w jej stronę.

Ona nic nie mówiąc, wyciągnęła przed siebie dłoń i obróciła. Na jej skórze jej dłoni był wypalony prosty ślad.

-Kto Ci to zrobił?- starałem się opanować swoją wściekłość, aby jej nie wystraszyć.

-Ja.- odpowiedziała, zabierając powoli dłoń.

Jej odpowiedź mnie zdezorientowała, podniosłem brwi.

-Rozpalałam w kominku i złapałam, nie ten koniec pogrzebacza co trzeba.- mówiła na jednym wdechu.- A czy teraz mógłbyś mi podać apteczkę? Proszę.

-Siadaj.

Usiadła na brzegu wanny. Sięgnąłem pudełko z potrzebnymi medykamentami. Kucnąłem przy niej i wystawiłem rękę, aby podała mi swoją. Ostrożnie nałożyłem jakąś maść na oparzenie i przykryłem gazikiem. Całość owinąłem bandażem.

-Gotowe. Może nie tak po mistrzowsku, jak Tess, ale powinno wystarczyć.

-Dziękuję.- powiedziała i rzuciła się w moim kierunku.

Cały czas kucałem, więc byliśmy prawie na tej samej wysokości. Przytuliła się mocno do mnie, a rękoma objęła mi szyję.

-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.

Położyłem rękę na jej plechach, a wstając drugą włożyłem jej pod kolana. Z moją mate na rękach wyszedłem z łazienki.
Ułożyłem ją delikatnie na łóżku, włosy rozłożyły się na poduszce, tworząc coś na kształt aureoli. Położyłem dłonie po bokach jej głowy, resztą ciała zawisając nad nią. Zdrową dłoń położyła na moim poliku. Pochyliłem głowę tak, że nasze  nosy się stykały. Długą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ja w jej szare piękne oczy, a ona w moje brązowe.
Mowa jej ciała mówiła mi, że jest rozluźniona.
Wychyliła twarz niewiele przed siebie, a nasze usta się dotknęły. Był to delikatny, ale zarazem czuły pocałunek.
Kiedy chciała skończyć, to ja przycisnąłem ją do łóżka moim gwałtownym pocałunkiem.
Można by powiedzieć, że nasze pocałunki odzwierciedlają naszą osobowość. Jej delikatny charakter z moim gwałtownym, tworzą niezły kontrast. Jednak idealnie do siebie pasujemy, skoro połączyła nas więź mate.
Byłem tak skupiony na całowaniu, że nie zorientowałem się, kiedy rozpięła moją koszulę.
Uśmiechnąłem się do niej cwaniacko i zacząłem ściągać jej górną garderobę.
O tak, bez bluzki wygląda o wiele bardziej kusząco.
Znowu ją pocałowałem i to nie był ostatni pocałunek tej nocy.

Kolejny rozdział napisany przed zamierzonym czasem, a kolejny będzie bardziej emocjonujący :)

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz