45#

36.9K 2.3K 382
                                    

Dante

-Kto to był?- spytałem niecierpliwie.

-Alison.- powiedział, nie patrząc na mnie.

-Kurwa Nico, Tegan tyle razy mówił, że nie ma sprowadzania panienek do domu głównego. Czy Ty wiesz, co by było, gdybyśmy użyli ciężkiego sprzętu do sprzątania, nim znaleźliśmy Elizę?- poniosły mnie emocje.

-Wiem...- odwrócił się do mnie plecami, wyglądając przez okno.- Myślałem, że sobie poszła, jak pojechaliśmy.

-Idę zobaczyć co z Elizą.- byłem lekko wkurzony.

Zszedłem piętro niżej, kierując się do sali, w której zostawiłem Elizę. Zamarłem, gdy wszedłem do środka. Łóżko było puste. Do głowy przyszły mi najgorsze myśli.

-Pojechała na prześwietlenie.- za mną stała Aleksa.- Lekarz podejrzewa sporą ilość złamań, musi wykluczyć też urazy narządów wewnętrznych.

-Dzięki.

Czekałem dobrą godzinę nim przywieźli ją z powrotem. Umyli ją z brudu, przez co ukazała się jeszcze większa ilość siniaków i skaleczeń. Jej lewa ręka była, aż za łokieć w gipsie. W drugiej ręce miała podłączoną kroplówkę. Na monitorze było widać jej równy plus.

-Jak poważnie to wygląda?- spytałem lekarza, który ją badał.

-Wstrząśnienie mózgu, złamana lewa ręka, pęknięta lewa kość udowa.- zaczął wyliczać.- zbita lewa strona żeber. Wygląda na to, że spadła na lewą stronę ciała, rezonans nie wykazał żadnych urazów narządów wewnętrznych. Myślę, że jej życiu nic już nie zagraża.

-A co z Kadem?

- Tu sprawa wygląda o wiele gorzej. Kula zatrzymała się na kości łopatkowej, szczęście w nieszczęściu była to kula z małą zawartością rtęci. Niestety i tak spowodowała poważne konsekwencje. Rtęć dostała się do mięśnia ramiennego i spowodowała jego obumarcie. Usunęliśmy martwą tkankę, ale najbliższa doba będzie decydująca. Wprowadziliśmy go w śpiączkę, ponieważ proces regeneracji będzie długotrwały i morfina nie uśmierzy tego bólu.

-Dziękuję za informację, czy mogę przyprowadzić alfę do Elizy.

-Tak oczywiście.

Wyszedłem ze szpitala i skierowałem się do więzienia, gdzie zamknięty w celi siedział Tegan. Był pod wpływem silnych środków uspokajających. Na korytarzu nadal stało dwóch strażników, ale w celi był tylko sam alfa.

-Zabieram go.- powiedziałem, ale widząc miny strażników, dodałem.- do szpitala.

Otworzyli cele, alfa nawet na mnie nie spojrzał.

-Chodź, idziemy w pewne miejsce.- powiedziałem, dźwigając go pod ramię, aby się podniósł.- no dalej musisz współpracować.

Droga do szpitala zajęła nam bardzo dużo czasu. Tegan powłóczył nogami, samemu ciężko było mi go prowadzić. Wszystkie osoby spoglądały z nieufnością w stronę młodego alfy. Bali się, że znowu kogoś skrzywdzi przez rozpacz.

Weszliśmy do szpitala, Aleksa uśmiechnęła się do nas w geście wsparcia. Zaprowadziłem go do gabinetu, a dziewczyna podała mu leki neutralizujące działanie poprzednich medykamentów.

Po pięciu minutach wzrok Tegana stał się bardziej skupiony, a oddech stał się głębszy. Spojrzał na mnie, wyglądał, jakby nad czymś głęboko myślał.

-Kade?- wycharczał przez wysuszone gardło.

-Po operacji, jego stan jest bardzo ciężki, wszystko okaże się w najbliższym czasie.- widziałem, że się zmartwił.- Chodź, musimy pójść w jedno miejsce.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz