#29

45.5K 2.4K 261
                                    

Siedziałam ze Stellą tak długo na balkonie, że nie padało już na nas słońce.

-Przypomniała mi się jeszcze jedna historia.-oznajmiła, gdy wychodziłyśmy z balkonu.

-To słucham.- przystanęłyśmy w pokoju.

-Raz jak Tegan i Markus byli mali, to często bawili się razem. Markus z racji tego, że jest starszy, zawsze był policjantem, a Tegan złodziejem. Markus zamknął go w kantorku w piwnicy mówiąc, że odsiedzi tam dożywocie. Rodzice znaleźli go dopiero wieczorem i to wcale nie Markus im powiedział, gdzie go szukać, bo sam bawił się w najlepsze z kolegami. Tegan był cały zapłakany. Markus dziwił się czemu, bo przecież zostawił mu prowiant, suchy chleb i wodę.

Akurat, gdy dziewczyna wypowiedziała ostatnie słowa, do pokoju wszedł Tegan.

-Co ty tutaj robisz? -jego ton był dziwny.

-Zapoznaje się z przyszłą bratową.- uśmiechnęła się.- nie wolno?

-Myślałem, że będziesz robić coś innego.

-Zmieniłam zdanie, robię się głodna i Elli pewnie też, kiedy obiad?

-Właśnie po to przyszedłem, aby przyjść po Elizę.- oznajmił i wyciągnął dłoń do mnie, a ja wyciągnęłam swoją. Przyciągnął mnie lekko do siebie i objął ramieniem w pasie. Pochylił się i pocałował mnie w czubek głowy.

-O ja, jak słodko.-rozczuliła się Stella.- Nie wiedziałam, że jesteś taki czuły.

-Zamknij się.-rzucił w jej stronę Tegan.-Zobaczymy, jak sama będziesz się zachowywać, gdy znajdziesz swojego mate.

-Oj no co, tego jeszcze nie widziałam w twoim wykonaniu i nie mam zamiaru znaleźć mate, nie chcę być uwiązana w jednym miejscu.-widać, że mu dogryzała i prowokowała.- To, co idziemy w końcu coś zjeść.

Nikt się nie odezwał, a mój mate ruszył ze mną na dół do jadalni. Przy stole siedział tylko Niko i Kade. Usiedliśmy na swoich miejscach, a Stella usiadła obok mnie.

-Co tam słychać chłopaki? Może jakiś sparing po południu?- zagadnęłado siedzących naprzeciwko niej chłopaków.

-Z nami? Chyba lepiej jak znajdziemy Ci jakieś wilczyce, żebyś miała szanse.-odpowiedział jej Nico, ale obaj się zaśmiali.

-Nie to nie. Tegan, a może ty jesteś chętny na walkę z kimś na wyższym poziomie?- uśmiechnęła się cwaniacko, prowokując go.- A może boisz się, że nie dasz mi rady? Wielki alfo.

-Dobra niech Ci będzie, tylko mi potem nie jęcz, jak polegniesz.

-Ja? Nie ma mowy.-odparła dumnie.- Zaraz po obiedzie możesz się przekonać, że to ty będziesz leżał.

Właśnie w tym momencie dziewczyny z Dante i Nico weszli do jadali, kładąc jedzenie na stole. Wszystkie wilkołaki rzuciły się do posiłku, nakładli sobie największe porcje. Chciałam poczekać, aż każdy sobie nałoży lecz na moim talerzu też lądowało jedzenie i to w niemałych porcjach. To Tegan nakładał mi posiłek, a jego mina mówiła, że mam jeść i nie protestować.
W bardzo powolnym tempie mój talerz robił się bardziej pusty. Nie dałam rady zjeść wszystkiego, co mi nałożył, ale nic nie powiedział patrząc na mnie.

Po obiedzie wszyscy poszliśmy oglądać potyczkę rodzeństwa. Poszliśmy do miejsca, w którym były ustawione trzy poziomowe ławki, a na środku była równo ścięta trawa. Zajęliśmy dolną ławkę, ja usiadłam pomiędzy Evą i Tess. Nie wiedziałam za bardzo, na czym będzie to polegać, ale dziewczyny mi wytłumaczyły. Najpierw zawsze biją się w ludzkiej postaci, potem walczą w wilczej formie. Martwiłam się, że dziewczyna nie będzie mieć żadnych szans z Teganem. Była przecież drobna w porównaniu do niego i nie miała tyle siły co mężczyźni.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz