Elizabeth
Pierwszą rzeczą, jaką robiłam zaraz po wstaniu, było wymiotowanie. Tylko raz zdarzył mi się normalny poranek. Wykonałam wszystkie poranne czynności i poszłam w kierunki szpitala. Tess zaleciła mi codzienne kroplówki, ponieważ nadal miałam niedobór witamin. Wyszłam z pokoju w głównym domu, w którym mieszkaliśmy już od trzech dni. Schodząc na dół, spotkałam Evę, która szła do kuchni i jak zawsze proponowała mi śniadanie. Kiwałam tylko głową i jej dziękowałam.
Poszłam do szpitala, a tam już czekała na mnie Tess.
-Naprawdę może ktoś inny mi podłączać kroplówki.
-Mały nie daje mi spać.- powiedziała, głaszcząc się po brzuchu.- od piątej zaczął się wiercić. Myślę, że mu śpieszno do nas.
Poszłyśmy do sali, w której zawsze dostawałam kroplówkę. Trwało to zawsze ponad godzinę. Poprawiłam sobie poduszkę za plecami i rozsiadłam się wygodnie. Wkłuwanie wenflonu, nigdy nie należało do najprzyjemniejszych.
Płyn w kroplówce już zleciał do połowy, więc zostało jeszcze trochę czasu. Za oknem dało się słyszeć jakieś krzyki.
-Co się dzieje?- spytałam Tess.
Sama nie mogłam podejść do okna, by zaspokoić swoją ciekawość, więc zrobiła to za mnie Tess.
-Jakieś wilkołaki mają sprzeczkę, Dante i Kade już do nich szli.- patrzyła jeszcze chwilę i dodała.- Zaraz wrócę.
Przymknęłam powieki, może uda mi się zasnąć i obudzę się już, gdy kroplówka będzie pusta.
Tegan
Przyjechały po nas cztery samochody. Załadowaliśmy cały sprzęt, jaki mieliśmy i mogliśmy ruszać.
-Jak się ma Eliza?- spytałem Rico, który prowadził samochód.
-Dobrze.- odpowiedział krótko.
-Nie możesz się bardziej rozwinąć?- warknąłem.
-Nie.- powiedział, usilnie skupiając się na drodze.
Nie wiem, o co jest zły, czyżby znowu się pokłócił z Evą.
Przez całą drogę się nie odzywał, dojechaliśmy na miejsce i szybko opuścił samochód. Wszyscy, którzy przemieszczali się pomiędzy budynkami lub po prostu byli na zewnątrz zaczęli iść w naszą stronę, wydając głośne okrzyki radości. Przez tłum zobaczyłem Dante i Kade'a.
Przecisnąłem się przez grupę ludzi i podszedłem do nich.-Udało się?- spytał Dante, lustrując mnie od góry do dołu.
-Tak.- powiedziałem i rozejrzałem się jeszcze dookoła, szukając mojej rudowłosej.- Gdzie Eliza?
Popatrzeli po sobie i pierwszy odezwał się Dante.
-W szpitalu z Tess.
-Wszystko w porządku z Twoją mate?
-Tak.
Skoro z Tess było wszystko dobrze, a to znaczy, że coś dolegało Elizie. Ruszyłem do szpitala, zostawiając w tyle przyjaciół.
Wchodziłem już po schodach, gdy Tess zagrodziła mi drogę.-Na pewno teraz do niej nie wejdziesz!- miała iście bojowy nastrój.
-Nikt mi nie zabroni do niej wejść.
Chciałem ją wyminąć, lecz ona zrobiła krok w bok. Położyła dłonie na biodrach, a wyraz twarzy wyrażał zaciętość i iście kobiecy upór.
-Spójrz, jak wyglądasz, jesteś pewien, że chcesz się jej pokazać w takim stanie. Idź się wykąpać, a potem ktoś opatrzy ci rany, wtedy pozwolę Ci do niej wejść.
CZYTASZ
Płomień Luny
WerewolfPrawie 150 lat temu Wielka Wojna podzieliła wszystkie istoty na ziemi. Część ziem zamieszkują wilki, a część wampiry. Są jeszcze żywiołaki, ale było ich niewielu. Każdy z nich opowiedział się za jedną ze stron. Ludzie zostali zdegradowani do najni...