#58

28.2K 2K 189
                                    

Elizabeth

Pierwszą rzeczą, jaką robiłam zaraz po wstaniu, było wymiotowanie. Tylko raz zdarzył mi się normalny poranek. Wykonałam wszystkie poranne czynności i poszłam w kierunki szpitala. Tess zaleciła mi codzienne kroplówki, ponieważ nadal miałam niedobór witamin. Wyszłam z pokoju w  głównym domu, w którym mieszkaliśmy już od trzech dni. Schodząc na dół, spotkałam Evę, która szła do kuchni i jak zawsze proponowała mi śniadanie. Kiwałam tylko głową i jej dziękowałam.

Poszłam do szpitala, a tam już czekała na mnie Tess.

-Naprawdę może ktoś inny mi podłączać kroplówki.

-Mały nie daje mi spać.- powiedziała, głaszcząc się po brzuchu.- od piątej zaczął się wiercić. Myślę, że mu śpieszno do nas.

Poszłyśmy do sali, w której zawsze dostawałam kroplówkę. Trwało to zawsze ponad godzinę. Poprawiłam sobie poduszkę za plecami i rozsiadłam się wygodnie. Wkłuwanie wenflonu, nigdy nie należało do najprzyjemniejszych.

Płyn w kroplówce już zleciał do połowy, więc zostało jeszcze trochę czasu. Za oknem dało się słyszeć jakieś krzyki.

-Co się dzieje?- spytałam Tess.

Sama nie mogłam podejść do okna, by zaspokoić swoją ciekawość, więc zrobiła to za mnie Tess.

-Jakieś wilkołaki mają sprzeczkę, Dante i Kade już do nich szli.- patrzyła jeszcze chwilę i dodała.- Zaraz wrócę.

Przymknęłam powieki, może uda mi się zasnąć i obudzę się już, gdy kroplówka będzie pusta.

Tegan

Przyjechały po nas cztery samochody. Załadowaliśmy cały sprzęt, jaki mieliśmy i mogliśmy ruszać.

-Jak się ma Eliza?- spytałem Rico, który prowadził samochód.

-Dobrze.- odpowiedział krótko.

-Nie możesz się bardziej rozwinąć?- warknąłem.

-Nie.- powiedział, usilnie skupiając się na drodze.

Nie wiem, o co jest zły, czyżby znowu się pokłócił z Evą.
Przez całą drogę się nie odzywał, dojechaliśmy na miejsce i szybko opuścił samochód. Wszyscy, którzy przemieszczali się pomiędzy budynkami lub po prostu byli na zewnątrz zaczęli iść w naszą stronę, wydając głośne okrzyki radości. Przez tłum zobaczyłem Dante i Kade'a.
Przecisnąłem się przez grupę ludzi i podszedłem do nich.

-Udało się?- spytał Dante, lustrując mnie od góry do dołu.

-Tak.- powiedziałem i rozejrzałem się jeszcze dookoła, szukając mojej rudowłosej.- Gdzie Eliza?

Popatrzeli po sobie i pierwszy odezwał się Dante.

-W szpitalu z Tess.

-Wszystko w porządku z Twoją mate?

-Tak.

Skoro z Tess było wszystko dobrze, a to znaczy, że coś dolegało Elizie. Ruszyłem do szpitala, zostawiając w tyle przyjaciół.
Wchodziłem już po schodach, gdy Tess zagrodziła mi drogę.

-Na pewno teraz do niej nie wejdziesz!- miała iście bojowy nastrój.

-Nikt mi nie zabroni do niej wejść.

Chciałem ją wyminąć, lecz ona zrobiła krok w bok. Położyła dłonie na biodrach, a wyraz twarzy wyrażał zaciętość i iście kobiecy upór.

-Spójrz, jak wyglądasz, jesteś pewien, że chcesz się jej pokazać w takim stanie. Idź się wykąpać, a potem ktoś opatrzy ci rany, wtedy pozwolę Ci do niej wejść.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz