#57

28.3K 1.8K 116
                                    

Tegan

Mijają już jakieś cztery tygodnie może trochę więcej, mogliśmy zgubić dzień lub dwa. Informator pokazał się tylko raz, mówiąc, że wizyta się trochę opóźni. Moi ludzie, którzy kręcili się po mieście nie wiele mogli się dowiedzieć, nie zwracając na tym samym na siebie zbytniej uwagi.

Byłem na obchodzie wschodniej części tunelu, gdy usłyszałem za sobą szybkie kroki. Odwróciłem się w oczekiwaniu, kogo ujrzę za rogiem.
Gdy stąpanie było bardzo mocno słyszalne, zza rogu wyłoniła się postać informatora. Poznawałem go już po posturze. Zdjął kaptur, miał blond włosy i na oko był już po trzydziestce.

-Dzisiaj możemy zrealizować plan.- powiedział, zatrzymując się metr ode mnie.

-Przyjechał ?

-Patrole zamykają granice, będzie zapewne pod wieczór. Niestety nie mam nocnej warty, aby wam pokazać drogę, ale mój przyjaciel to zrobi. Wie o wszystkim, razem w tym jesteśmy.

-Dopiero teraz mi o tym mówisz, że jest ktoś jeszcze.

-Powiedziałbym dopiero po wszystkim, ale wyszło, jak wyszło, nie ma innego wyjścia. Mam nadzieję, że umowa jest nadal aktualna.

-Tak.- burknąłem, po dłuższym namyśle.

Podczas jednej z wizyt tajemniczy informator wynegocjował za współpracę dwa miejsca w moim stadzie.

-Poinformuję o tym Twojego żołnierza stojącego na warcie przy wejściu, żeby spodziewał się człowieka, po zachodzie słońca.

Na tym zakończył naszą rozmowę i obracając się na pięcie, zawrócił w tył. Polubiłem go nawet na swój sposób, od razu przechodził do konkretu i nie gadał bez potrzeby.
Ruszyłem do głównego pomieszczenia, które zajmowaliśmy.
Aktualnie było w nim około dwudziestu osób, reszta była w tunelach.

-Szykujcie się, to już dzisiaj.- moje słowa wywołały zadowolenie na ich twarzach.- Przekażcie reszcie, że mają być gotowi przed zmrokiem.

Wszyscy pokiwali głowami na znak, że rozumieją. Udałem się do swojego miejsca na końcu pomieszczenia i zacząłem przygotowywać broń.

Tak jak powiedział, po zmierzchu zjawił się człowiek, ale nie miał on peleryny, jedynie był ubrany na czarno.

-Witaj alfo.- powiedział, pochylając głowę.

Zauważyłem, że wilkołak, który go przyprowadził, trzymał jego broń.

-Kiedy wyruszamy?

Spojrzał na zegarek na ręce.

-Za niecałe dwadzieścia minut, o dwudziestej drugiej będzie zmiana warty. Wtedy jest najlepszy czas na przemieszczenie się.

-Zbierać się panowie za piętnaście minut widzę was gotowych przy wyjściu.

Po moim rozkazie usłyszałem pomruki zadowolenia i szczęk ostatniej, przeładowywanej broni. Przebrałem się i zabierałem swoją broń, a później udałem się do głównego wyjścia, by tam czekać na moich żołnierzy.

Po dziesięciu minutach moja mała armia była w pełni gotowa. Mężczyzna cały czas uważnie pilnował czasu.

-Idziemy, cicho i powoli za mną najlepiej po dwie osoby koło siebie, by nie być za bardzo rozciągniętymi.

Kiwnąłem na moich ludzi, aby wykonali jego polecenie.

-Droga, którą będziemy szli, jest dobrze osłaniana przez krzaki, niestety nie są one za bardzo wysokie, więc trzeba będzie iść pochylonym. Mnie się to nie dotyczy, a teraz ruszajmy.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz