3#

50.7K 2.7K 200
                                    

Budzą mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Szybko wstaje z łóżka i zakładam kapcie. Biegiem wpadam do kuchni i obejmuje mamę za nogę. Wyżej nie sięgam. Zaglądam na blat, co będzie na śniadanie.

-Kanapeczki !- krzyczę uradowana.

-Tak kochanie, a teraz zawołaj tatę, jest w warsztacie.

-Dobrze mamusiu.

Wybiegam z domu przez główne drzwi i pędzę po tatę. Ojej zgubiłam kapcie. Zabiorę je w drodze powrotnej, nie przestałam biec do warsztatu taty.
Tata tworzy z drewna niesamowite meble. Mama często mówi, że nawet wilki cenią jego wyroby. Otwieram drewniane drzwi, które uderzają w ścianę. Tata odwraca głowę w stronę wejścia i odkłada narzędzia.  Pracował nad jakimś stołem, chociaż ten kawałek drewna jeszcze go nie przypominał.

-Zgubiłaś pantofelki kopciuszku- mówi z rozbawieniem i się uśmiecha, a na twarzy pojawiają się drobne zmarszczki.

-Nie pantofelki, tylko kapcie tato- mówię.-mama zrobiła śniadanie.

-Dobrze to chodźmy- bierze mnie na ręce i łaskocze. Zaczynam się śmiać i wyrywać, aby przestał. Stawia mnie z powrotem, ja szybko biegnę do domu i po drodze biorę do reki kapcie, nawet ich nie zakładając. Dobiegam do drzwi zdyszana.

-Pierwsza.- krzyczę zwycięsko.

Oglądam się za siebie i widzę, że tata jest dopiero w połowie drogi. Znowu tata się uśmiecha. Mama otwiera drzwi i od razu jej wzrok kieruje się na moje kapcie, które cały czas trzymam w ręce i potem na moje gołe stopy.

-Tyle razu Ci mówiłam, zakładaj buty nie kapcie.-mama próbuje brzmieć groźnie, ale nie potrafi.-A teraz idź do łazienki, umyj nogi i dopiero usiądziesz do stołu.

Szybko mijam mamę i wpadam jak burza do łazienki. Aby jak najszybciej to zrobić mocze ręcznik i wycieram na mokro nogi i zakładam kapcie. Wbiegam do kuchni, rodzice już siedzą przy stole. Mama nalewa sok do szklanek, a tata nakłada sobie kanapki na talerz. Siadam na swoim miejscu i wybieram kanapkę z serem i pomidorem.
Po skończonym śniadaniu idę do swojego pokoju i bawię się zabawkami. Kiedyś dzieliłam ten pokój ze starszym bratem, ale dwa lata temu wyjechał do specjalnej szkoły, tak mówiła mama. Był starszy o osiem lat.

Mama woła mnie na obiad, a ja biegnę znowu po tatę do warsztatu zawsze tam siedzi cały dzień. Po obiedzie bawię się zabawkami na podwórku lub w piaskownicy, gdy mama pracuje w ogrodzie. Kiedyś bawiłam się z bratem. Wieczorem na dobranoc mama zawsze czyta mi bajki. Książki są bardzo stare, bo należały do mojej mamy, babci i prababci. Były z czasów, gdy ludzie nie wiedzieli o wilkołakach ani wampirach. To jest bardzo dziwne dla mnie.

-...książę zabrał księżniczkę do zamku.-czytała spokojnym głosem mama.-Zamek był...

Nagle w kuchni rozległ się głośny huk. Usłyszałam tatę, który krzyknął.

-Wampiry.

To jedno słowo wystarczyło, aby mama zrobiła się blada. Ja zrobiłam wielkie oczy. Mama szybko złapała mnie za rękę i wyciągnęła z łóżka. Odwinęła dywanik koło mojego łóżka i otworzyła klapę w podłodze. Wiedziałam już co mam robić. Kiedyś ćwiczyłam to z rodzicami. Wtedy nie wiedziałam po co, myślałam, że to zwykła zabawa. Mama zamykając klapę, powiedziała ciche.

-Kochamy Cię skarbie.

Czołgałam się pod podłogą. Słyszałam spadające przedmioty na podłogę. Po chwili ostry krzyk mamy zagłuszył wszystko. Do oczu naszły mi łzy, skuliłam się i zasłoniłam uszy dłońmi.
Nie wiem, ile tak siedziałam pod domem, zaczęłam się znowu czołgać. Było tu za ciemno, żeby coś zobaczyć. Wyszłam na zewnątrz. Zawiał zimny wiatr. Zatrzęsłam się i ze strachu i z zimna. Byłam tylko w piżamie, bez kapci. Rozejrzałam się. Pomyślałam, żeby wejść z powrotem do domu, lecz po pierwsze bałam się, że mogą tam być jeszcze wampiry. Po drugie rodzice zawsze kazali mi biec do lasu, jakby się coś stało. Więc najszybciej jak umiałam, wbiegłam do lasu, a po policzkach znowu pociekły mi łzy.

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz