12#

50.5K 2.8K 420
                                    

Budzę się kolejnego dnia i już nie czuję żadnego bólu w plecach. Zajmuje pozycje półleżącą, plecami powoli opieram się o poduszkę. Nie jest tak źle.
Zauważam na szafce śniadanie dla mnie. Jajecznica, kromka chleba z masłem oraz ten sam dziwny w smaku napój ziołowy.

-O już wstałaś.-do sali weszła jak zdążyłam zauważyć zawsze wesoła Tess.-Przyniosłam Ci ubrania. Za dwadzieścia minut przyjdzie po Ciebie alfa.

Zostawiła je na fotelu i wyszła.  Po zjedzeniu i wypiciu napoju wstałam, aby się ubrać. Tess zostawiła mi koszulkę w kolorze pastelowej pomarańczy, jeansowe spodnie i  trampki. Nie nosiłam nigdy takich ubrań, ale czułam się w nich wygodnie. Usiadłam w fotelu i czekałam.
Alfy jeszcze nie było zastanawiałam się czemu ktoś inny się mną nie zajmuje tylko on sam.
Zaczęłam z nudów bawić się palcami.

Do pomieszczenia wszedł alfa i jego wzrok od razu powędrował na łóżko, dopiero po chwili rozejrzał się i znalazł mnie na fotelu. Na jego twarzy mogłam dostrzec chwilowy uśmiech, gdy na mnie spojrzał. Dzisiaj moje ciało nie reagowało już tak nerwowo. Owszem byłam zdenerwowana, ale nie okazywałam tego jak wczoraj. Spojrzałam na niego nie ruszając się ani nic nie mówiąc. Czekałam na jego ruch. Jak ofiara i drapieżca. On po prostu tak stał i mi się przyglądał.

Ubrany był tak samo jak wczoraj, ale kolor ubrań różnił się. Jasnoszara koszulka przylegała do ciała podkreślając mięśnie, do tego czarne spodnie. Zgolił zarost, ale nie na gładko nadal było go widać.

-Będziesz tak siedzieć i się na mnie patrzeć czy idziemy?- spytał przerywając ciszę, która zaczynała się robić niezręczna.

Wstałam i podeszłam do niego, nie ma co odwlekać nieuniknionego. Był wyższy ode mnie, swoim wzrostem sięgałam mu do połowy ramienia. Ruszył na korytarz, a ja szłam za nim w pewnym momencie będąc już na parterze budynku, zatrzymał się przy drzwiach.

-Idź równo ze mną.-powiedział otwierając drzwi prowadzące na zewnątrz.

Wyszłam pierwsza. Przez chwilę zmrużyłam oczy bo na dworze świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmury. Tylko czyste błękitne niebo. Stanęłam tak zszokowana, nigdy nie widziałam tak czystego nieba. Słońce ogrzewało moją skórę. Na moment zapomniałam o wszystkim i zatraciłam się w chwili. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Alfa stał kilka kroków przede mną i znowu mi się przyglądał. Wyraz jego twarzy wyrażał zaciekawienie.

-Przepraszam.-odezwałam się nieśmiało i ruszyłam do przodu.

-Jeszcze się nacieszysz słońcem.- powiedział zerkając na mnie.

Poczułam przypływ nadziei, może jednak wszystko skończy się dobrze. Idąc wydeptaną ścieżką widziałam jak wilkołaki nam się przyglądają. Niektórzy robili to z zaciekawieniem inni wydawali się być zadowoleni. Wyglądali zupełnie inaczej niż te wilkołaki u dębowego wilka. Nie mogłam jednak stwierdzić czym się różnili.

Doszliśmy do drewnianego domku. Rozejrzałam się dookoła i tak jak myślałam znajdował się on w centrum. Przed domem rosło kilka kwitnących krzewów. Weszliśmy na niewielką werandę, on otworzył drzwi i gestem dłoni pokazał abym weszła.

Weszliśmy do niewielkiego holu. Po lewej znajdowało się dość spore pomieszczenie po wyposażeniu stwierdzam, że jest to salon. Po prawej stronie było pomieszczenie w którym były dwie kanapy i stolik oraz kolejne drzwi. Szliśmy dalej korytarzem na końcu którego widziałam schody, po lewej stronie były zamknięte drzwi, po prawej stronie nie było drzwi tylko przejście. W tym pomieszczeniu był duży stół, czyli jest to jadalnia. Z niej  przechodziło się do kuchni, ale stąd nie widziałam za wiele.

-Idziemy na samą górę.-ruszył jako pierwszy po schodach.

Pomimo, że schody były drewniane w ogóle nie skrzypiały. Na kolejnym piętrze był korytarz i dość sporo drzwi. Weszliśmy na kolejne piętro, był tu niewielki korytarz dwa na dwa metry i tylko jedne drzwi. Alfa otworzył je, a gdy weszłam razem z nim do środka zamknął. Spodziewałam się różnych rzeczy, ale nie tego. Był to pokój na poddaszu. Dominował tu kolor jasnego brązu, bo ściany były w całości z drewna. Po prawej stronie były drzwi. Jedne pewnie to łazienka drugie możliwe, że garderoba. Po przeciwnej stronie było wyjście na balkon. W lewym rogu stało wielkie łóżko, kawałek dalej z prawej strony stał regał na książki i niewielka kanapa. Oprócz tego w pokoju znajdowała się szafa komoda, jeszcze jeden regał na książki oraz niewielkich rozmiarów kominek. Na suficie wystawały drewniane belki, były też belki łączące sufit z podłogą.

-Nie będę owijał w bawełnę.-rzekł stając naprzeciw mnie i patrząc mi głęboko w oczy.-Ten pokój jest teraz nasz, a Ty jesteś moją mate.

Ta dam kolejny trzeci i zarazem ostatni na dzisiaj rozdział. Na następny rozdział zapraszam w poniedziałek :D








Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz