Część 1

7.5K 430 300
                                    

 - Jurij, przestań stać przy barierce i wchodź na lód.

- Nie rozkazuj mi. Nie widzisz że się rozgrzewam, starucho!?

- Jedyne co widzę to jak wpatrujesz się w telefon. Victor do ciebie nie wróci, nie dobijaj się oglądaniem jego zdjęć. Zachowujesz się jak psychofan.

- To że chwilowo trenuje z Prosiakiem, wcale nie znaczy, że nie wróci. Szybko mu się znudzi i przejrzy na oczy. A poza tym, w ogóle  mi na tym nie zależy! - Jurij dumnie uniósł głowę i odgarnął z twarzy przydługie blond kosmyki. Zdradzał go tylko wykwitający na policzkach rumieniec.

- No już się nie dąsaj, tylko się pospiesz, bo od południa lodowisko jest zajęte.

- Jak to zajęte? Dzisiaj?

- Yakow ogłaszał to wczoraj przed treningiem, gdybyś choć na moment odkleił się od telefonu, to byś wiedział. Od dzisiaj przez trzy miesiące dzielimy z kimś lodowisko, a że pora roku nie wskazuje na amatorów, to stawiam na jakiś trenujących sportowców.

Długi, przeciągły dźwięk irytacji wyrwał się z gardła blondyna.

- W zimie tłumy dzieci i ich rodziców, którym jedynie cudem udaje się ustać na lodzie. Jak widzę ich trzęsące się kolana, aż się we mnie gotuje. Latem zgraja amatorskich łyżwiarzy. Zimą przynajmniej można się pośmiać, kiedy jakiś przygłup zaryje w lód.

- Czasem zastanawiam się, ile czasu zajmuje ci wymyślanie tych wrednych tekstów. -  Odparła Mila i z szerokim uśmiechem podjechała do bandy, po czym zasłoniła ręką telefon, który cały czas dzierżył w dłoniach Jurij i gorączkowo przesuwał w dół tablicę Victora Nikiforowa.

- Zabieraj łapę, starucho!

- Natychmiast wchodź na lód, albo idę do Yakowa.

- Możesz po drodze przynieść mi wodę z szatni, donosicielko.

- Jurij Plisetsky! Co ty jeszcze robisz poza lodowiskiem!? - Głośny krzyk Yakowa poniósł się po całej hali, odbijając od ścian i rozchodząc po głowie Jurija, jak ryk potwora z koszmarów.

- No już, idę -  zaburczał pod nosem chłopiec i odrzucił telefon na bluzę w cętkowane wzory. Nie minęły dwie godziny, gdy Mila ledwie powłócząc nogami, zjechała z tafli i jęcząc głośno o swoich dwóch, dopiero co świeżo pomalowanych paznokciach, ruszyła do szatni.

- Przed czternastą zejdź z lodowiska, Jurij. - Poinformował go krótko trener.

Jednak młody Rosjanin nie zamierzał marnować nawet minuty, która mogła być poświęcona na trening i pomimo zbliżającej się nieubłaganie godziny czternastej, nie zaprzestawał jazdy.

Nie istniał dla niego inny sens życia poza walką o zwycięstwo. Nigdy wcześniej Jurij Plisestky nie przykładał się do treningów. Było wiadomym, że jest niezwykle utalentowany i ciężka, żmudna praca nie jest mu potrzebna w takim stopniu jak innym. Od dziecka miał wrodzony talent do jazdy na łyżwach. Przychodziło mu to z niezwykłą wręcz łatwością i przyjemnością. Gdy w wieku trzech lat, razem z dziadkiem dziarsko wszedł na lodowisko, od razu było widać, że jest to coś, czemu powinien poświęcić swoje życie. Podczas, gdy inne dzieci długimi godzinami zaliczały upadki i próbowały jeździć z wielkim plastikowym pingwinem jako podporą, mały Jurij przejeżdżał obok z lekkością i gracją, patrząc na kolegów z wyższością. Nigdy nie był skromny, to fakt, ale też nie miał ku skromności powodów.

"Widziałeś dziadku!? Widziałeś?" pytał gorączkowo starszego mężczyzny, podjeżdżając do bandy i ledwo sięgając jej krawędzi krótkimi rączkami, podciągał się do góry, zaraz po każdym udanym okrążeniu, a jego serce pękało z dumy, gdy widział uśmiechniętą twarz ukochanego członka rodziny.

Calineczka| Otayuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz