Dzisiaj trochę spokojniejszy rozdział, dotyczący wielkich przygotowań :) Victuuri w akcji :D
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł, żeby Makkachin niósł obrączki, Yurio będzie je miał. Jest równie nieobliczalny, ale przynajmniej ma w sobie więcej z człowieka, trochę... - narzekała na propozycję Victora, Yuko. Z resztą jak na prawie wszystkie, gdyż każda kolejna była równie lub bardziej niedorzeczna od poprzedniej.
- No to może coś takiego: Ja i Yuri na szczycie pagórka, w świetle księżyca, w dole, małe lodowisko, na którym dwoje łyżwiarzy wykonuje połączenie naszych dwóch najsławniejszych układów, pod występ jakiejś światowej śpiewaczki operowej, naokoło latają kolorowe ważki i świetliki, tworząc magiczną atmosferę... albo nie! Całe wesele odbędzie się na lodowisku! Zamiast nudnej sali do tańczenia każdy założy jakieś, łyżwy najlepiej własnego projektu, swoje, specyficzne, jak bal maskowy, tylko bal łyżwowy!
Yuri zakrztusił się łyżką katsudonu, którą niepotrzebnie brał do ust, w czasie wizji narzeczonego.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Po pierwsze nie wszyscy goście umieją jeździć na łyżwach, a poza tym mamy już zamówioną salę, jeżeli nie pamiętasz.
- Zawsze można ją odwołać, to żaden problem! Kochanie, co myślisz o moim pomyśle?
Yuri wytrzeszczył oczy i zamarł jak rażony piorunem. Znalazł się między młotem a kowadłem. Nie chciał sprawiać Victorowi przykrości, nigdy i z żadnego powodu, ale jego pomysły stawały się co raz dziwniejsze i trudniejsze do zrealizowania. Musiał jakoś ukrócić jego zapędy organizatorskie.
- Myślę, że Yuko ma rację, w końcu ona się na tym zna... i trochę głupio rezygnować z Sali, skoro już wpłaciliśmy zaliczkę i pani Ros będzie smutno... kocham cię – zakończył szybko i powrócił do zainteresowania własną miską, rozgrzebując ryż z maziowatym sosem.
- Masz rację, chyba za bardzo odlatuję – Victor podparł brodę rękami i przetarł zmęczone oczy. Siedzieli we trójkę, w środku nocy, przy okrągłym stole. Na blacie walały się papiery, plany sali, nie wysłane jeszcze zaproszenia i kubki z niedopitą kawą.
- Wreszcie to zauważyłeś. Idę już do domu, dziewczynki pewnie nie śpią tylko czekając aż wrócę, a jutro rano do szkoły. Dobranoc – pożegnała się Yuko, ziewnęła i pomachała chłopcom.
- Dobranoc – odparł Yuri, a Victor czytał jakiś list i nawet nie zwrócił uwagi na odchodzącą przyjaciółkę.
- Co czytasz?
- Już nic – zmiął kartkę i wyrzucił ją za siebie, następnie przeciągnął się na niewygodnym krześle jak kot i spojrzał rozmarzony na narzeczonego.
- Czemu tak patrzysz? – zapytał speszony.
- Podziwiam twoje piękno przyszły mężu.
Policzki Yuriego od razu pokrył uroczy rumieniec. Poprawił okulary, które zsunęły mu się na sam czubek nosa i odgarnął włosy z czoła.
- Już za cztery dni się nim staniesz, tak bardzo nie mogę się tego doczekać – kontynuował Victor.
- Oprócz tego, że będziesz miał obrączkę nic się nie zmieni.
- Zmieni się wszystko! Będziesz tylko mój! Jakiś obcy facet cię zobaczy i pomyśli: co to za piękny, niewinny i uroczy chłopiec? Będzie chciał zagadać, zaprosić cię na kawę, a wtedy wiesz co zrobisz?
CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊