Kobieta przedstawiła się jako Marie. Ugościła ich w swojej pracowni, usadzając na fotelach, zapewne droższych niż ich roczny czynsz za mieszkanie i podając do picia lemoniadę. Sama zajęła się pracą nie przestając trajkotać nawet na sekundę. Pochłonięta swoją opowieścią, nie odrywała skupionego wzroku od wykonywanej pracy i trzeba przyznać, że wychodziło jej to niesamowicie dobrze. Ręka nie zadrżała jej nawet przez ułamek sekundy, odwzorowany szkic był identyczny jak ten po przeciwległej stronie.
- Jesteście parą?
Yuri zakrztusił się łykiem lemoniady, a Otabek zapatrzony do tej pory w prace zawieszone na ścianach pracowni obudził się z letargu. Pracownia była nimi obwieszona od sufitu aż do drewnianych, ciemnych podłóg, zapaćkanych gdzieniegdzie plamami farb, co wyglądało na celowy zabieg. Pachniało wanilią, aromatem farb i goździkowymi świeczkami. Oprócz wygodnych foteli stały tam trzy sztalugi, duży stół ze starego drewna wypełniony szkicami, kubeczkami z pędzlami i ołówkami, w większości połamanymi. Pokój był wysoki, dlatego okna sprawiały wrażenie witraży, zwłaszcza, że w jednym z nich umieszczono kolorowe szyby, które zamieniały jasne promienie słońca na odcienie czerwieni, fioletu i niebieskiego, nadając pomieszczeniu jeszcze więcej charakteru. Ogólnie trudno o bardziej nastrojowe miejsce z pasją, ale i przytulną otoczką.
- Tak jakby - powiedział w końcu Yuri, bo Otabek najwyraźniej stracił zdolność mówienia.
- Tak jakby? To można być parą tak jakby? - zaśmiała się przyjaźnie.
- Skąd wiedziałaś? - odezwał się Otabek. Już na wstępie zaproponowała im kontakt na ty.
- To się czuje, widać jak na siebie spoglądacie, jak szukacie się wzrokiem, gdy znika drugi, i wsparcia w sobie, kiedy któryś z was nie wie co powiedzieć. Długoletnie pary tak mają. A poza tym mam telewizor.
Yuri prychnął, a już myślał, że naprawdę widać między nimi miłość od tak, na pierwszy rzut oka. Fanki zarówno Otabeka jak i Yuriego przyjęły różnie informację o ich związku. Zagorzałe yaoistki ustanowiły świętem dzień, w którym postanowili oficjalnie się przyznać, wstawiając na instagrama dosyć jednoznaczne zdjęcie. Te zakochane w swoich idolach wygrażały lub przyjmowały to z honorem, trzeciej opcji nie było.
- Głośno o was było parę lat temu, nie żebym śledziła nowinki ze świata łyżwiarskiego, co mnie interesują łyżwiarze czy hokeiści? - śmiała się sztucznie coraz mocniej ściskając w palcach pędzel - Na przykład taki Nikiforov, kto chciałby wiedzieć co może robić w życiu taki nudziarz i fałszywa świnia?
- Marie...
- A co u niego? - zapytała szeptem uspokajając ruchy, żeby nie popsuć w połowie skończonej pracy.
- Wszystko w porządku. Jest trenerem.
- Tak, wiem. Słyszałam, że wyszedł za mąż, ten Yuri wydaje się bardzo uroczym mężczyzną.
Yuri pokiwał ręką negując jej słowa, za co dostał łokcia w żebra, już drugi raz tego samego dnia.
- No tak, tak, kochany - zironizował blondyn, żeby Beka dał mu wreszcie spokój.
- To dobrze. Rzuciłam Victora, bo wydawał mi się obłudnym zazdrośnikiem, ale z biegiem czasu zrozumiałam, że taki nie był. Do tego jego matka napędzała nasz konflikt - westchnęła przerywając zwierzenia - Ale teraz to już bez znaczenia, stare czasy. Coś czuję, że i tak żarlibyśmy się o każdą głupotę. Bardzo cieszę się, że jest teraz szczęśliwy - pokazała im piękny uśmiech, który nie wydawał się ani trochę fałszywy.
- A ty jesteś szczęśliwa? - Yuri sam nie wiedział czemu zadał to pytanie. Może zaczęło mu zależeć na tej kobiecie, mimo, że poznali się dwie godziny wcześniej. Ostatnio za szybko przywiązywał się do ludzi.

CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊