- Zaparzyłem ci rumianku, lekarz mówił, że powinieneś go dużo pić - Yuri postawił przed dziadkiem kubek pełen gorącego naparu. Starszy człowiek skrzywił się lekko, nienawidził tego specyficznego smaku, ale wiedział, że z wnukiem nie wygra. Od ostatniej wizyty w szpitalu ich role nieodwracalnie się zamieniły, teraz to chłopak dbał o niego, czasem nawet obsesyjnie. Martwił się, nie robił tego ze złej woli, nie to co jego własna córka. Nie powiedział Yuriemu o jej ostatniej wizycie kilka dni wcześniej kiedy pytała, czy nie mogą jakoś zmienić odpisu spółki, by mogła już rozkręcać na nowo interes. Sam zastanawiał się czy nie byłoby to lepszym wyjściem, z jej ciągłymi pytaniami czuł się w obowiązku jak najszybciej opuścić ten świat, by ona mogła wreszcie wyjść na prostą. Umówił się z nią i urzędnikiem dopełniającym formalności na przyszły tydzień. Yuri nie musiał tego wiedzieć.
- Dziękuję Yuraćka. To o czym chciałeś porozmawiać?
- Kiedy wyprowadzałem się od matki dała mi pudełko, w środku podobno są zdjęcia... - ściszył głos gdy zauważył blednącą cerę na policzkach dziadka.
- Jakie pudełko? - odstawił kubek na blat stołu.
- Mówiła o zdjęciach, ale nie chciałem tam zaglądać, bałem się. Wiesz coś o tym?
Zastanawiał się nad odpowiedzią, dopóki kubek nie sparzył mu rąk, jakby specjalnie trzymał je przy naczyniu.
- Podejrzewam co może tam być i nie wiem dlaczego ci to dała. To głupota.
- Tam jest zdjęcie mojego ojca, prawda?
Starszy człowiek zmarszczył czoło, zdawało mu się, że wspomnienie tego człowieka przywołuje u niego złość i rozgoryczenie. Poprawił się na krześle i rozejrzał po pomieszczeniu, szukał odpowiedniej odpowiedzi, już gubił sie we własnych zeznaniach. Okłamywania Yuriego było jedną sprawą, której nie chciał już powtarzać, ale wyjawianie prawdy w tym wypadu nie było konieczne, może nawet niepotrzebne.
- Obawiam się, że nie tylko.
- Wspominała o kilku osobach, ale myślałem, że chodzi o babcię.
- Wszystkiego co związane z babcią pozbyła się jeszcze za jej życia. Babcia była przewrażliwiona na punkcie swojej córki, bardzo chciała wychować ją na dobrego człowieka. Mama nie zawsze była taka jak teraz.
- Nie pamiętam, żeby była inna.
- Nie możesz tego pamiętać - upił łyk rumianku i skrzywił się jeszcze mocniej niż pod wpływem zapachu.
Przez salon połączony z kuchnią przebiegł Nick ciągnąc za sobą na smyczy psa Victorii. Znowu przyprowadził tu tę bestię. Pies nie był małą kulką, którą można było trzymać w bloku, tylko wielkim bydlęciem puchatym, tęgim bernardynem upstrzonym brązowymi łatami. Co ciekawe bardzo polubili się z Potyą, co było fenomenem dla tego kota, nawet Yuriego tolerował tylko dlatego, że był jego żywicielem. Blondyn też przywykł do obecności psa, często stawał się jego poduszką, gdy leżąc na kanapie oglądał filmy do późnej nocy. Victoria kazała Nickowi opiekować się pupilem za każdym razem kiedy wyjeżdżała na zawody lub koncerty.
- Więc jaka była?
- Była uparta i lubiła stawiać na swoim, ale tą upartość wykorzystywała w obronie innych. Była... obrońcą każdego, czasem przynosiło jej to sporo kłopotów, bo wcinała się w każdy konflikt szukając kompromisu, który zadowoli obie strony, a przecież nie zawsze jest to możliwe. Chciała zdawać na prawo.
- To wiem.
- Nie dostała się na studia przez chorobę, która nie pozwoliła jej przystąpić do wstępnych egzaminów, a po dwóch latach zaszła w ciążę i już kompletnie straciła zapał do studiów.
CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊