Część 10

2.1K 260 25
                                    



Znajdowali się  w raczej wyludnionej części Petersburga. Restauracja była malutkim budynkiem. Ze środka wydobywał się słodki zapach sezamowych ciasteczek, pomieszany z likierem. Na zewnątrz stały opustoszałe, przez chłodną temperaturę, stoliki. Z zewnątrz za to dochodziło przyjemne ciepło i światło świec.

- To miejsce daleko od głównej ulicy, niedawno je znalazłem przypadkiem. Wiem, że nie chciałbyś być teraz w zatłoczonych miejscach i to szanuję. A poza tym mają najpyszniejszy wiśniowy pudding jaki w życiu jadłem.

- Jest idealnie - powiedział szczerze zaskoczony Yuri.

Gdy usiedli przy stoliku od razu podszedł do nich niski, grubawy kelner o przyjemnie ciepłym głosie i z burzą loków. Yuri nie mógł nadziwić się ekstrawaganckiej fryzurze i przyrzekł sobie, że zanim wyjdą zapyta go czy loki są naturalne.

- Proszę bardzo panowie - jego kaleki, rosyjski akcent drażnił uszy. Od razu podał im dwie karty i ulotnił się w mgnieniu oka.

Nazwy dań były dosyć dziwne i oryginalne, a ponadto nie dawały im absolutnie żadnych wskazówek co może znajdować się na talerzu.

- „Brzemienna matrona", serio?

- Mnie nie pytaj i bierz w ciemno, wszystko jest tu pyszne.

- Kiedy tu byłeś?

- Jakieś dwa tygodnie temu, z Milą.

- Z Milą?

- Tak, była w dosyć parszywym nastroju. Opowiedziała mi o tym co się stało z tą dziewczyną z Włoch.

- Więc już wszystko wiesz? - zapytał speszony Yuri.

- Wiem, że ze sobą zerwały, godzinami wylewała tu łzy - wspomnienia tamtej nocy wróciły do Yuriego jak bumerang, a wraz z nimi wyrzuty sumienia.

- Coś nie tak Yuri?

- Wszystko w porządku, zamówmy coś wreszcie. Umieram z głodu.

„ Brzemienna matrona" okazała się wielkim, idealnie wypieczonym stekiem z leciutkim puree z dyni. Niezbyt zachęcająca nazwa odstraszała jedynie potencjalnych konsumentów tego mistrzowskiego dania.

- To chyba najlepsza rzecz jaką miałem w ustach, jeżeli nie liczyć pierożków dziadka.

- Tak, te pierożki są niebiańskie - potwierdził rozmarzony Otabek - Ale moje „Pampuszki babulki" są równie genialne.

Yuri zaśmiał się niekontrolowanie, gdy usłyszał nazwę potrawy, a odrobina dyniowego puree wylądowała na jego granatowej koszuli.

- Bardzo śmieszne, wcinaj swoją „Brzemienną matronę" bo zaraz cała pójdzie ci nosem - zareagował Otabek, ale trudno było mu ukryć śmiech.

Poważna kobieta, w błękitnej sukience, zwiewnej i długiej jak morskie fale prześwietliła ich zgorszonym spojrzeniem , po czym wróciła do popijania kawy z malutkiej, eleganckiej filiżanki w kwiaty piwonii.

Wiśniowy pudding był jeszcze lepszy niż główne danie, nie żeby Yuri i tak nie wielbił w niebiosa wiśnie i wszystko wiśnio podobne i wiśnio smakowe. Filigranowy, wysoki kieliszek, ze słodką zawartością został opróżniony przez Rosjanina z prędkością szybszą od światła.

- Chyba umarłem i jestem w raju, tylko powiedz mi, że jeszcze gdzieś tu niedaleko jest lodowisko z jeżdżącymi kotami, to zostaje tu na zawsze.

- Niestety lodowisko jest dosyć daleko i raczej nie jeżdżą po nim koty, ale jest dużo innych rozrywek.

- Na przykład?

Calineczka| Otayuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz