Wyszedłem z szatni, trzaskając drzwiami z wściekłości po przegranym meczu. 3-1 z Bayernem. Miałem ochotę uderzać głową o ścianę ze złości. W dzisiejszym spotkaniu praktycznie nie istniałem. Cała drużyna nie istniała. Od pewnego momentu wszystko się rozsypało, a my choć bardzo chcieliśmy to nie potrafiliśmy tego poskładać. Brakowało nam też prawdziwego lidera, kapitana, za którym chcielibyśmy podążać. Tak bardzo tęskniłem za Marco. Z nim wszystko wydawało się łatwiejsze. Nawet z porażkami u jego boku radziłem sobie lepiej.
Mój telefon zaczął dzwonić, a ja niechętnie zerknąłem na ekran. Marco. Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc imię przyjaciela i jego głupie zdjęcie, które zrobiłem mu kiedy spał w autobusie.
- Hej Auba, czekam na parkingu, tam gdzie zawsze - powiedział i rozłączył się zanim zdążyłem coś odpowiedzieć. Z Marco nie widziałem się od dwóch tygodni. Wiem, że był na meczach, ale nie przyszedł ze mną porozmawiać. Ja też nie szukałem na siłę kontaktu z nim. Na dzisiaj też się nie umawialiśmy, ale widocznie miał ochotę się ze mną spotkać. A czy ja tego chciałem? Z jednej strony tak, bo przecież byłem w nim beznadziejnie zakochany. Jak jakiś nastolatek, miałem ochotę krzyczeć z radości, gdy mnie przytulił czy się do mnie uśmiechnął. Z drugiej jednak strony, wiedziałem, że Marco jest w związku ze Scarlett, która była naprawdę śliczną dziewczyną. Mimo iż ich relacja wydawała mi się nieco sztuczna nigdy w to nie wnikałem. Wiedziałem, że Marco nie jest mój i nigdy nie będzie.
Mimo to nie potrafiłem odmówić sobie przyjemności spotkania z nim. Zwłaszcza teraz, gdy po tym meczu czułem się tak bardzo źle i naprawdę potrzebowałem przyjaciela. Udałem się więc szybkim krokiem na parking, uciekając od dziennikarzy, którzy chcieli przeprowadzić ze mną wywiady. Nie miałem ochoty po raz kolejny opowiadać o tym jak źle mi dzisiaj poszło i jak bardzo zawiedliśmy naszych wspaniałych kibiców. Z daleka zobaczyłem już samochód Marco i skierowałem się na siedzenie od strony pasażera.
- Cześć stary - powiedziałem wsiadając, próbując wymusić uśmiech na moje usta. Marco przyjrzał mi się dokładnie. Miałem wrażenie, że jego oczy potrafią dojrzeć wszystkie moje złe myśli, które plątały się w mojej głowie.
- Hej - odpowiedział tylko i ruszył w stronę wyjazdu z parkingu.
- Gdzie jedziemy? - zapytałem, opierając się wygodnie o siedzenie i próbując udawać wyluzowanego, kiedy tak naprawdę, cały drżałem ze złości, niepewności, niespełnienia i samotności.
- Do mnie, chciałbym pogadać, spędzić z tobą trochę czasu, dawno się nie widzieliśmy - powiedział, uśmiechając się do mnie swoim charakterystycznym krzywym uśmiechem.
- Dzisiejszy mecz...
- Wiem jak się czujesz, Auba, nie musimy o tym gadać - odparł wyrozumiałym tonem, miałem świadomość, że on rozumie co to znaczy przegrać taki mecz, wie jak się teraz czułem i byłem wdzięczny, za to, że nie powiedział nawet słowa krytyki. Nie zniósłbym chyba gdyby teraz on zaczął mówić o naszej dzisiejszej grze.
- Masz pozdrowienia od Lewego - powiedziałem i zobaczyłem cień uśmiechu na jego ustach. Miałem przeczucie, że coś ich kiedyś łączyło, ale nigdy nie znalazłem na to dowodu. Może byli tylko przyjaciółmi z drużyny, a ja stałem się przewrażliwiony na punkcie Marco?
Reszta drogi do domu Marco minęła nam w milczeniu. Usiedliśmy na kanapie w jego salonie, a Marco przyniósł nam piwo, którego bardzo tego wieczora potrzebowaliśmy.
- Gdzie jest Scarlett? - zapytałem nagle, gdy zorientowałem się, że blondyn nawet słowem nie wspomniał o dziewczynie.
- Na jakieś gali w Berlinie - powiedział krótko, siadając obok mnie - Co u ciebie słychać, Auba? W ogóle się do mnie nie odzywasz! - powiedział z wyrzutem, ale na jego ustach gościł mój ulubiony uśmiech - Rozumiem, że jesteś zajęty, ale napisałbyś czasem do kulejącego kumpla! - czyżby Marco myślał, że to ja go olewam? Czy on naprawdę mógł przypuszczać, że nie mam czasu, żeby z nim porozmawiać?
- Marco... nic nam ostatnio nie wychodzi - odpowiedziałem, chcąc przejść na bezpieczny temat naszej drużyny, wolałem nie dyskutować o tym jak ja się czuję, nie miałem ochoty się przy nim rozkleić.
- Czasem tak się zdarza, nie zawsze wszystko układa się tak jakbyśmy tego chcieli - odparł jakby miał na myśli coś zupełnie innego. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, co jakiś czas popijając piwo. Zamknąłem oczy, czując senność ogarniającą całe moje ciało. Próbowałem walczyć ze swoim zmęczeniem, ale nawet tę walkę przegrałem.
Przebudziłem się po jakimś czasie, moja głowa znajdowała się na kolanach Marco. Odwróciłem się, żeby móc spojrzeć na blondyna. Jego dłoń gładziła moje włosy. Zadrżałem czując jego delikatny dotyk.
- Przepraszam, nie planowałem zasypiać, chciałem tylko zamknąć na chwilę oczy - przyznałem a on uśmiechnął się i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Może powinniśmy się przenieść do sypialni? - zaproponował, a ja już chciałem powiedzieć, że mogę wrócić do siebie, ale w ostatniej chwili postanowiłem iść za głosem serca. W tym momencie, obecność Marco była najlepszym co mi się mogło przydarzyć. Pokiwałem więc głową i podniosłem się z jego kolan.
To nie był pierwszy raz kiedy mieliśmy spać w jednym łóżku, czasem zdarzało się nam się dzielić pokój na zawodach. Zawsze czuliśmy się ze sobą komfortowo. Położyłem się obok niego i zadrżałem z zimna. Kołdra nie była jeszcze rozgrzana. Instynktownie przysunąłem się bliżej Marco, który zaskoczył mnie i przyciągnął do siebie, zaciskając w ciasnym uścisku.
- Przepraszam za ten dzisiejszy mecz, za to, że przegraliśmy. Nie chciałem cię zawieść - powiedziałem cicho, zamykając oczy. Powoli zasypiałem, czując jego uspokajający zapach.
- Ty nigdy mnie nie zawodzisz - odpowiedział i mógłbym przysiąc, że złożył delikatny pocałunek na moim czole.
***
Hej Kochani!
Takie coś inspirowane dzisiejszym meczem.
Buziaki! 💛💛
CZYTASZ
another love - football stories
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata piłki nożnej.