Lunch z Lewandowskim przedłużył się do kolacji. Nie wiedział jak to się stało, ale w kilka godzin opowiedział swojemu szefowi prawie całą historię swojego życia. Dopiero gdy Robert płacił rachunek, Marco zorientował się, że on sam niewiele dowiedział się o Polaku. Przez cały czas piłkarz wydawał się być zainteresowany tym co blondyn ma mu do powiedzenia. Zadawał mu dodatkowe pytania, czasem coś krótko komentował, jednak sam nie opowiadał nic o sobie. Gdy wsiedli do samochodu, Marco czuł się wyjątkowo dziwnie. Zimny dreszcz przeszył jego ciało. Zaczął się zastanawiać, czy nie powiedział nic głupiego, czy nie zniechęcił do siebie Roberta, albo czy nie był zbyt nachalny ze swoimi opowieściami.
- Wszystko ok? - zapytał Robert, wyjeżdżając z małego parkingu.
- Tak, jasne - mruknął cicho, onieśmielony nagłymi wątpliwościami. Przez kilka godzin czuł się jak ktoś ważny, a teraz zrozumiał jak bardzo iluzoryczne były jego wyobrażenia. W drodze do samochodu, kilka osób ich zatrzymało, chcąc zrobić zdjęcie ze sławnym piłkarzem, a Marco stał z boku, jak ktoś zupełnie nieważny, nieinteresujący. Podczas kolacji, miał poczucie, że ma szanse na coś więcej, w jego relacji z Lewandowskim, teraz jednak wiedział jak wiele ich różniło. Robert pewnie śmiał się z jego naiwności.
Reszta drogi do domu minęła im w ciszy. Marco czuł dziwny ciężar na piersi, ale nie miał pojęcia jak się od niego uwolnić. Miał wrażenie, że Lewandowski przyglądał mu się uważnie od czasu do czasu, rzucając mu przeszywające spojrzenie, ale Polak również nie przerwał milczenia.
- Już późno, możesz iść do domu, Max na ciebie czeka - powiedział Robert, gdy zaparkował w swoim garażu. Marco spojrzał na niego zaskoczony, nie spodziewał się, że Polak zapamięta imię jego psa.
- Muszę jeszcze dokończyć...
- Odpuść sobie dzisiaj, powinieneś odpocząć - przerwał mu Robert, uśmiechając się ostrożnie, jakby nie był pewien czy to pasuje to jego image sławnego dupka.
- Wezmę tylko moją torbę - odpowiedział Marco, nie chcąc kłócić się z wyjątkowo miłym szefem.
- Podwiozę cię do domu - zaproponował Robert, sprawiając, że serce blondyna zabiło jeszcze mocniej, niż zazwyczaj w obecności bruneta. Jeszcze jeden miły gest ze strony Polaka, a Marco poza byciem pod wyjątkowym wrażeniem przystojnego mężczyzny, zacznie go jeszcze co gorsza lubić.
- Nie musisz robić sobie kłopotu - wymamrotał, choć tak naprawdę bardzo chciał, żeby Robert narobił sobie trochę kłopotu, szczególnie dla niego.
- Nie ma o czym mówić - odparł Polak, z pokerową miną, na której widniał już tylko niewielki uśmiech. Jedynie jasny błysk w jego oczach, sugerował, że Robert jest w dobrym humorze.
Kiedy Marco wrócił do samochodu, uśmiechnął się czując znajomy zapach perfum Roberta, które zawsze robiły z nim dziwne rzeczy.
- To gdzie mam jechać? - zapytał brunet, a Marco podał mu adres, po czym nawigował Lewandowskiego po ulicach Monachium. Na zewnątrz było już ciemno, a świąteczne dekoracje, nie pozostawiały wątpliwości, co do pory roku. Marco oparł się o szybę i z dziecięcym poruszeniem obserwował migające światełka.
Kiedy wreszcie dotarli na jego osiedle, blondyn wyprostował się i przekręcił głowę, spoglądając uważnie na Roberta. Polak zaparkował na przeciwko jego bloku. Jego samochód wyraźnie wyróżniał się na tle pozostałych.
- Masz ochotę na ciepłą herbatę? - zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Czekając na odpowiedź czuł jak jego twarz robi się czerwona z przejęcia.
- Czemu nie - odparł zaskakująco Robert, otwierając drzwi samochodu.
Marco nie mógł uwierzyć, że Lewandowski tak zwyczajnie podąża za nim do klatki jego bloku. Na szczęście udało im się uniknąć spotkania ze wścibskimi sąsiadami i bez żadnych przeszkód dotarli do mieszkania.
Gdy tylko blondyn otworzył drzwi, Maxio wskoczył na niego, oczekując głaskania i spaceru.
- Cześć Maxio - odparł, przytulając czworonoga - Wyjdę z nim na pięć minut, a ty się rozgość, okej? - zapytał, a Robert jedynie pokiwał głową, głaskając spragnionego pieszczot labradora.
Marco jeszcze nigdy nie czuł się tak dziwnie jak tego wieczora. Buzowało w nim tak wiele emocji. Lewandowski, sławny piłkarz, który był teraz w jego domu, zaprosił go dzisiaj na lunch, odwiózł do domu, a nawet znal imię jego psa!
Kiedy wrócił, Robert siedział na jego kanapie, w między czasie, Polak zaparzył herbatę, którą postawił na małym stoliku.
- Przytulne mieszkanie - powiedział, bez nuty ironii w głosie Robert.
- Dzięki - odpowiedział nieśmiało blondyn, opadając na sofę, siadając blisko Polaka. Zapanowała między nimi krótka cisza. Maxio chyba poczuł lekką niezręczność i położył swoją głowę na kolanach Roberta. Blondyn nie był pewien jak Lewandowski na to zareaguje, ale on tylko wsunął palce w sierść czworonoga, drapiąc go za uchem.
- Czasem ci zazdroszczę - rzucił nagle brunet, patrząc beznamiętnie przez siebie - Czasem też chciałbym być taki jak ty.
- Ty chciałbyś być taki jak ja? - zapytał z niedowierzaniem Marco.
- Jesteś młodym odważnym mężczyzną, masz szansę być tym kim chcesz, mimo iż jesteśmy w podobnym wieku, ty pewnie jeszcze najlepsze masz przed sobą, ja już na zawszę będę piłkarzem, niezależnie od tego co osiągnę na innych polach mojego życia.
- Robert, ty masz wszystko czego może chcieć człowiek w naszym wieku, osiągnąłeś już tak wiele i ciągle możesz zdobywać więcej, jesteś znany, popularny, bogaty, ja nie mam nic poza małym wynajętym mieszkaniem, które prezentuje się żałośnie w porównaniu do twojego domu, poza tym...
Marco nie mógł dokończyć tego co chciał powiedzieć, bo Robert zamknął jego usta nagłym pocałunkiem.
***
Witajcie Kochani!
To już grudzień :o jak ten czas szybko leci!
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu.
Buziaki!
CZYTASZ
another love - football stories
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata piłki nożnej.