Götze x Reus - Together again

306 33 10
                                    


Znów byliśmy razem. Po raz kolejny w życiu miałem nadzieję, że to już na zawsze, że tym razem wytrwamy, jednocześnie każdego dnia bałem się, że znów coś stanie nam na drodze. W takie poranki jak ten dzisiejszy, nie chciałem się jednak nad tym zastanawiać. W chwilach kiedy uroczy, młodszy brunet spał smacznie obok mnie, a ja mogłem objąć go ramieniem i przyciągnąć bliżej, nic innego się nie liczyło, nic innego nie miało znaczenia. 

Mario przebudził się, jednak nic nie powiedział, a jedynie przysunął się bliżej mnie i mruknął cicho, gdy pocałowałem go we wrażliwe miejsce nad jego uchem. W chwilach takie jak ta, byłem szczęśliwy, to one dawały mi siłę, żeby przetrwać w świecie fałszu i pozoranctwa. W tej innej rzeczywistości nieustannie musiałem grać kogoś kim nie jestem. W dodatku wychodziło mi to raczej słabo, bo ludzie nie omieszkali zauważyć naszych tęsknych spojrzeń, czy długich uścisków. 

- Dzień dobry - wyszeptałem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Mieliśmy przed sobą cały weekend, nie musieliśmy nigdzie wychodzić. Tylko ja i Mario, w naszym małym niebie, którym był domek letniskowy na obrzeżach Dortmundu. Kupiliśmy go kilka lat temu i od tego czasu  było to moje ulubione miejsce na ziemi. To tu znikaliśmy przed złem tego świata. To tu istnieliśmy tylko my. Nigdy nikogo tu nie zapraszaliśmy. Nikt nie wiedział o tym miejscu. Było tylko nasze. Niezależnie od tego co działo się między nami, nie dałbym rady zdradzić tego miejsca, pokazać go komuś innemu, obedrzeć go ze wspomnień, które miały być tylko nasze. 

- Hmm nawet bardzo dobry - odpowiedział Götze i przekręcił się w moją stronę, witając mnie krótkim pocałunkiem. Jeśli szczęście ma smak, to moje z pewnością smakuje jak Mario. 

- Co robimy? - zapytałem, a w odpowiedzi brunet pocałował mnie po raz kolejny, po czym ułożył swoją głowę na moim ramieniu, przeciągając niby przypadkiem swoją dłonią po moim nagim brzuchu. 

- Proponuję, żebyśmy nie wychodzili dzisiaj z łóżka - powiedział, a ja niemalże natychmiast ochoczo przystałem na jego propozycję, zamykając na moment oczy,  po prostu ciesząc się tą chwilą. 

Czasami tak bardzo bałem się, że tego nie przetrwamy, że codzienne życie kiedyś nas zniszczy. Ciągła gra pozorów, udawane partnerki, strach przed opinią publiczną, kłamstwa, media i nasze własne błędy i słabości. Było tak wiele przeciwieństw, że my, nasz związek, wydawał się wobec nich dziwnie słaby. Gdyby nie to, że kochałem go tak bardzo, to już dawno zdecydowałbym się to przerwać. Mario przed laty nawet podjął taką decyzję. Był młody, zbyt młody, bał się tego co było między nami, bał się tego jak wielki wpływ miało to na niego. Mimo to, zdecydował się wrócić. 

- O czym myślisz? - zapytał, składając delikatne pocałunki na mojej szyi. 

- O nas - odpowiedziałem szczerze, wplątując palce w jego miękkie włosy, zawsze miałem do nich słabość. 

- Boisz się - bardziej stwierdził niż zapytał, a ja nie potrafiłem zaprzeczyć. Podniósł głowę i spojrzał na mnie ze skruchą w oczach. Zawsze to robił, kiedy rozmawialiśmy o jego odejściu. Chyba ciągle sądził, że nie potrafię mu tego wybaczyć. Mylił się jednak. Nigdy nie miałem mu tego za złe. Rozumiałem go, choć sam nigdy nie podjąłbym takiej decyzji. 

- Po prostu czasem zastanawiam się czy damy sobie radę z tym wszystkim, ze wszystkim przeciwnościami, które pojawią się na naszej drodze. Czy to, że kocham cię nad życie wystarczy do tego, żebyśmy byli razem? Czy będziemy tutaj za trzydzieści lat, szczęśliwi i zakochani, czy będziemy budzić się obok ludzi, których może nawet dzisiaj nie znamy? Czy...

- Marco - przerwał mi brunet, kładąc swoją dłoń na moim policzku - Wiem, że w dużej mierze to moja wina. Wszystkie twoje wątpliwości biorą się z tej jednej głupiej decyzji, którą kiedyś podjąłem...

- Nie, Sunny! Przeszłość już nie ma znaczenia, liczy się przyszłość! - teraz to ja mu przerwałem, nie chcąc, żeby się obwiniał. Nie chodziło mi o to, żeby rozgrzebywać stare rany. Każdy z nas przeżył to rozstanie na swój sposób. Pewnie, że decyzja Mario mnie zraniła, ale wiem, że tak naprawdę nie uciekał on ode mnie, a od prawdy o samym sobie. 

- Może i nie ma znaczenia, ale ma na nas duży wpływ, Marco. Popełniłem błędy, za które będę płacił do końca życia. Dałeś mi drugą szansę, ale wiem, że cię skrzywdziłem, choć obiecywałem ci, że nigdy tego nie zrobię - powiedział poważnym tonem, patrząc mi prosto w oczy. Wiedziałem, że to wyznanie wiele go kosztuje. Dawno nie rozmawialiśmy tak szczerze i otwarcie. Chyba tego potrzebowałem, brakowało mi wyjaśnienia pewnych spraw, żeby móc na nowo ułożyć swój świat.

 - Ja też się boję, Marco - rzucił nagle brunet, tym razem uciekając wzrokiem w drugi kąt pokoju. Spojrzałem na niego zaskoczony. Mario nie należał do osób, które rozmawiają o swoich uczuciach. To zawsze ja byłem tym, który pierwszy mówił, że go kocham, pragnę, potrzebuję. Mario zawsze odpowiadał "ja ciebie też", a resztę musiałem wyczytać z jego oczu. 

- Sunny? - szepnąłem delikatnie, łapiąc jego policzek i przekręcając jego głowę w moją stronę.

- Boję się, że znajdziesz kogoś lepszego ode mnie czy uznasz mnie za niewystarczająco dobrego. Boję się, że pewnego dnia przestaniesz mnie kochać i zobaczysz jak bardzo jestem słaby, jak wiele mam wad, jak trudno ze mną być - wyrzucił z siebie, wciąż usilnie unikając mojego wzroku. Przełknąłem głośno ślinę, słysząc jego słowa. Nie mogłem uwierzyć, że takie myśli plątały się w jego głowie. Mario zawsze był wyluzowany, uśmiechnięty, pewny siebie. Co prawda ostatnio wspominał czasem o tym, że jest za gruby, ale dla mnie jego wygląd nie miał znaczenia. 

- Sunny, twoje wady to akurat dobrze znam - powiedziałem, dla rozluźnienia atmosfery i z radością zauważyłem cień jego zaraźliwego uśmiechu. 

- Obiecaj, że zawsze będziesz już mówił na mnie Sunny - poprosił, rzucając mi nieśmiałe spojrzenie, jego policzki były nieco zaczerwienione. 

- Wiedziałem, że to uwielbiasz, choć starasz się to ukryć, Sunny - dodałem, całując go w czoło - Kocham cię takiego jaki jesteś i nie zamierzam przestawać - wyznałem, na co on wtulił się w moje ramiona, ukrywając twarz w zagłębieniu mojej szyi. 

- Ja też cię kocham, Marco - powiedział, używając słowa kocham, co zdarzało się naprawdę rzadko - Najbardziej na świecie - dodał. 

- Przetrwamy to, Sunny. Nie dam rady żyć bez ciebie. 

- Zawsze razem - przytaknął Mario, przytulając mnie jeszcze mocniej. 

***

Hej Kochani!

Obyście nie dostali cukrzycy. 

Coś mi pisanie nie idzie ostatnio, więc nie bójcie się krytykować, to może się ogarnę. 

Buziaki.


another love - football storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz