Marco miał już dosyć. Dosyć kontuzji, dosyć udawania, dosyć okłamywania samego siebie. Dzisiaj miał wrócić na boisko. To był wreszcie dzień, na który tak bardzo czekał od kilku miesięcy. Czuł jednak, że musi coś zrobić zanim rozpocznie się jego pierwszy mecz po długiej przerwie. Chciał wyjść na murawę z czystą głową. Wziął telefon z szafki przy łóżku i wybrał numer blondynki. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Czego chcesz? - zapytała od razu, nawet się z nim nie witając. Nie cierpiał tego, że choć ich relacja była jedną wielką szopką, to blondynka nawet nie siliła się na to, żeby zachowywać się wobec niego ludzko. Miał wrażenie, że traktuje go tylko jak drabinę do sukcesu. Drabinę, którą zadeptałaby swoimi szpilkami przy pierwszej możliwej okazji.
- Cześć Scarlett, musimy to przerwać... - powiedział od razu, nie próbując nawet złagodzić tej sytuacji pięknym wstępem.
- Co?! Chyba oszalałeś! - przerwała mu, krzycząc wściekle. Marco skrzywił się, wyobrażając sobie minę, którą właśnie zrobiła przebywająca w Londynie modelka o wyglądzie aniołka.
- Koniec z tym udawanym związkiem, mam już tego dosyć. Nie obchodzi mnie zdanie mojego agenta i zespołu odpowiedzialnego za mój wizerunek. Chcę wreszcie być wolny! Chcę wyglądać tak jak chcę, spotykać z tym kim chcę i wreszcie pieprzyć się z tym kim chcę! - powiedział dobitnie, czując ulgę na samą myśl, że nareszcie to z siebie wydusił. Już wczoraj napisał długiego maila do swojego agenta, w którym powiedział mu co zamierza zrobić, ale wypowiedzenie tego na głos sprawiło mu znacznie większą satysfakcję.
- W takim razie zrobię skandal i powiem im wszystkim o tobie i o twoich skrzywieniach! - odpowiedziała ostro, licząc pewnie na to, że Marco spokornieje, ale chłopak jedynie roześmiał się na jej słowa.
- To nie jest skrzywienie, ja po prostu wolę facetów i wreszcie jestem na tyle dojrzały, że nie boję się do tego przyznać. Chcesz im powiedzieć? Proszę bardzo, zrób to! Koledzy z drużyny już wiedzą, rozmawiałem z nimi dwa dni temu, nikt nie ma z tym problemu. Moja rodzina wspiera mnie od dawna i kocha mnie takiego jakim jestem. Jeśli ludzie się ode mnie odwrócą to już ich problem, wiem, że prawdziwi fani i tak ze mną zostaną. Raczej martwiłbym się o twoją reputację. Wszyscy będą wiedzieli, że byłaś tylko przykrywką, że zgodziłaś się na tę rolę po to, żeby wybić się na moim nazwisku. Gdy mnie zapytają, powiem im jak było naprawdę - powiedział spokojnie, wciąż nie mogąc przestać się uśmiechać. W końcu poczuł, że załatwił wszystkie sprawy. Będzie mógł wyjść na boisko jako nowy Marco. Wolny Marco.
- Okej zrozumiałam - odparła cicho, widocznie czuła się pokonana i zaskoczona obrotem sytuacji - To co robimy?
- Myślałem, żebyśmy wydali oświadczenie o tym, że rozstaliśmy się z powodu braku czasu, ciężko było nam połączyć pracę z życiem prywatnym.
- Dobra, niech ci będzie. Zajmiesz się tym? Ja tylko potwierdzę - odpowiedziała, a on tylko przytaknął i pożegnał się z nią szybko.
Była dopiero 8 rano, do meczu zostało jeszcze kilka godzin, ale blondyn nie mógł już zmrużyć oka po rozmowie ze Scarlett, był zbyt podekscytowany dzisiejszym meczem. Z uśmiechem na ustach wyszedł z łóżka i odsłonił rolety. Poranne słońce rozjaśniło jego sypialnię. Przez chwilę patrzył na widok zza oknem. Jego apartamentowiec graniczył z dużym parkiem. Odetchnął głęboko, wpatrując się w duże drzewa, które bardzo powoli budziły się z zimowego snu. Tę chwilę przerwał mu dzwonek do drzwi.
- Mario?! - powiedział zaskoczony, przyglądając się pucołowatemu koledze z drużyny, który właśnie stał w jego drzwiach z dwoma kubkami kawy w rękach.
- We własnej osobie - odpowiedział brunet, po prostu wciskając się do mieszkania blondyna i podając mu kubki z napojem.
- Co ty tu robisz? - zapytał, wciąż nie mogąc opanować zdziwienia. Odkąd Mario wrócił do Dortmundu ani razu nie pojawił się w jego mieszkaniu, tym bardziej o 8 rano, w dzień meczu.
- Chciałem z tobą porozmawiać - odpowiedział, uśmiechając się do niego ciepło, jakby wiedział, że ten jego cholerny uśmiech może zdziałać cuda. Marco tylko pokiwał głową, wciąż zbyt zaskoczony, żeby powiedzieć coś mądrego. Brunet szybko ściągnął z siebie kurtkę i buty, po czym wszedł do salonu blondyna, nie czekając na jego zaproszenie. Mimo to, Reus nie wyglądał jakby miał coś przeciwko. Usiedli na kanapie, powoli popijając kawę. Marco miał na sobie jedynie luźne bokserki i t-shirt, ale nie wprowadziło go to w zakłopotanie. Mario widział go takiego zbyt wiele razy, żeby czuł się zawstydzony. Brunet z kolei był ubrany cały na czarno. Chyba próbował się wyszczuplić, ale Marco wciąż dostrzegł krągłości swojego przyjaciela. Przez dłuższą chwilę żaden z nich się nie odzywał. Götze bawił się papierowym kubkiem, przekręcając go w swoich dłoniach, a blondyn wpatrywał się w niego cierpliwie, czekając na to aż w końcu Mario wyjaśni dlaczego do niego przyszedł.
- Więc, o czym chciałeś porozmawiać? - zapytał, nie wytrzymując już tej ciszy, blondyn.
- Bo wiesz, Marco, ja dużo myślałem o tym co przedwczoraj powiedziałeś w szatni... wiesz, ja pamiętam ten nasz pocałunek sprzed pięciu lat...
- Co?! Mówiłeś, że nic nie pamiętasz z tamtego wieczora, że za dużo wypiłeś! Oszukałeś mnie! - krzyknął Marco, odkładając kawę na stolik i patrząc się wściekle na Mario.
- Bałem się, Marco, bałem się, że jeśli się przyznam, że pamiętam, to będziesz na mnie zły - odpowiedział cicho, unikając wzroku blondyna. Marco uspokoił się nieco i teraz patrzył na bruneta z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Czemu miałbym być na ciebie zły? - odparł, nie do końca rozumiejąc słowa bruneta.
- Bo to ja cię wtedy pocałowałem - wymamrotał, podnosząc nieśmiało wzrok. Spojrzenie Marco złagodniało.
- Czy to coś zmienia? - zapytał blondyn, nie będąc pewien dokąd ta rozmowa prowadzi.
- Nie wiem, może, bo wiesz ja... brakuję mi ciebie, Marco - wyznał nagle brunet, jego oczy lśniły od zebranych w nich łez - Tak bardzo brakuję mi ciebie w moim życiu! - dodał, przybliżając się do blondyna i ostrożnie przejeżdżając swoją dłonią po jego policzku.
- Mario... - szepnął niepewnie blondyn, nie ufając własnemu głosowi na tyle, żeby powiedzieć coś więcej.
- Marco, błagam cię - powiedział wyraźnie zdesperowany brunet, wtulając się w ramię swojego przyjaciela - Dajmy sobie szansę. Zerwałem dzisiaj z AK, jestem wolnym człowiekiem.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - zapytał wyraźnie poruszony Marco Już dawno stracił nadzieję, na to, że uroczy brunet będzie kiedyś należał do niego.
- Jak niczego innego na tym świecie, Marco - odparł, wtulając się w blondyna. Odetchnął z ulgą, gdy poczuł obejmujące go ciepłe ramiona.
- Niezbyt długo byliśmy wolnymi ludźmi - zaśmiał się Reus, po raz pierwszy zupełnie szczerze od pięciu lat.
***
Hej Kochani!
Wracam po krótkiej przerwie, mam nadzieję, że ktoś jeszcze o mnie pamięta.
Wiem, że miał być Erik i Roman, ale powrót Marco i ilość ostatnich materiałów z Götzeusem zainspirowała mnie do napisania tego shota. Mam nadzieję, że nie będziecie źli.
Buziaki!
CZYTASZ
another love - football stories
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata piłki nożnej.