Götze x Reus - Night out (part 1)

327 34 1
                                    

Przyszedłem do pracy jak zawsze spóźniony. Wbiegłem do środka znanego klubu w Dortmundzie i szybko zamieniłem za stanowisku barmana widocznie zirytowanego Juliana. 

- Przepraszam - rzuciłem, patrząc na zegarek i próbując zrobić skruszoną minę. Spojrzał na mnie z rezygnacją i bez słowa wzruszył ramionami. 

- Jaki dzisiaj ruch? - zapytałem, chcąc jakoś rozpocząć rozmowę. 

- Nie jest źle, lepiej niż w weekendy - odparł, rozchmurzając się nieco. Ja też bym się ucieszył gdybym mógł już iść do domu. Jednak czekała mnie dwunastogodzinna zmiana, po całym dniu spędzonym na uczelni - Lecę już. Na razie, Mario! - rzucił na pożegnanie wysoki brunet, po czym odszedł zanim zdążyłem odpowiedzieć. 

Westchnąłem głęboko i zakasałem rękawy. Nie było jeszcze zbyt wielu klientów, więc spokojnie mogłem uporządkować przestrzeń wokół mnie i przygotować wszystko czego potrzebowałem do najbardziej popularnych drinków. To było kluczowe, bo kiedy ruch robił się duży, a klienci ustawiali się w kolejce, ciężko było wszystko ogarnąć. 

Kilka godzin później do baru przyszła mała grupka mężczyzn, która od razu przykuła moją uwagę. Wszyscy wyglądali niezwykle elegancko, w garniturach za conajmniej kilka tysięcy euro. Zamówili whisky i zajęli wcześniej zarezerwowany stolik dla VIP-ów. 

Podszedłem do nich z zamówionymi drinkami, czując lekkie zdenerwowanie. Zawsze czułem się niepewnie w towarzystwie takich mężczyzn. 

- Dzięki - powiedział blondyn, siedzący na skraju stolika, uśmiechając się do mnie ciepło. Nasze oczy się spotkały, a ja odpowiedziałem tym samym gestem, po czym zmieszany uciekłem spojrzeniem, czując jak moja twarz płonie. 

Odchodząc usłyszałem jak jeden z nich mówił:

- Chyba wpadłeś w oko temu kelnerzynie!

- Zamknij się! On może cię usłyszeć! - syknął zirytowany blondyn. 

Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, a czekało mnie jeszcze kilka długich godzin pracy. Skupiłem się na innych klientach, co jakiś czas jednak moje spojrzenie wędrowało w stronę tamtego stolika. Blondyn wyglądał na wyraźnie wstawionego, chyba nie był zbyt wprawiony w piciu. Jego znajomi zdecydowanie lepiej przyjmowali procenty. Na jakiś czas jednak straciłem mężczyzn z oczu, obsługując długą kolejkę klientów. 

Kiedy podniosłem wzrok chcąc ponownie zlokalizować blondyna, nie było go przy stoliku. Zastanawiałem się czy wyszedł gdzieś na chwilę, czy poszedł do domu. Intuicyjnie zdecydowałem się wybrać do toalety, to chyba najczęstsze miejsce "ucieczki" pijanych osób. Nie pomyliłem się. Gdy wszedłem do łazienki, wyraźnie blady blondyn przemywał twarz zimną wodą. 

- Wszystko w porządku? - zapytałem niepewnie, nie chciałem wyjść na zbyt nachalnego. 

- Tak - przytaknął, po czym od razu pobiegł do najbliższej toalety, zwracając chyba wszystko co zjadł tamtego dnia. 

- Chyba jednak nie do końca w porządku - odparłem z przekąsem, pomagając mu wstać. 

- Przepraszam... ja... rzadko piję i no wiesz, jakoś tak... tak bardzo mi się kręci w głowie - mamrotał, chwiejąc się niepewnie. Pomogłem mu dojść do umywalki, podając mu papierowy ręcznik. Przyjął go z wdzięcznym uśmiechem. Przemył usta, wyraźnie zdezorientowany. 

Pomogłem mu dojść do stolika, gdy jego znajomi spojrzeli na nas znacząco. 

- I jak chłopaki? Daliście radę? - zapytał niski, grubszy brunet, na co ja i blondyn wymieniliśmy zdziwione spojrzenia. 

- Nasz Marco dobrze się spisał? 

- O czym wy mówicie? 

- Dał radę pomimo tych prochów? - zapytał inny, a ja poczułem się zupełnie zagubiony.

- Dosypaliście mu czegoś do drinków?!

- Sam nie miałby odwagi cię zaczepić. Nie chce się nawet przyznać do tego, że jest pedałem! - odpowiedział, na co wszyscy poza blondynem zarechotali głupio. Chłopak patrzył  na swoich znajomych z niedowierzaniem. Wyraźnie czuł się zdradzony i zawstydzony. Jego wzrok wciąż pozostawał jednak niewyraźny, jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co się działo. 

Spojrzałem na zegarek. Została godzina do zamknięcia lokalu. Nie chciałem zostawiać chłopaka z tymi idiotami. Kto normalny podaje narkotyki znajomemu? W jakim niby celu? Chcieli go upokorzyć? Udowodnić, że jest gejem? A może po prostu zabawić się jego kosztem?

Podszedłem Simona, który pracował tej nocy razem ze mną i zgodził się, na to, żebym wcześniej wyszedł. Podziękowałem mu z wdzięcznością i skierowałem się ponownie do stolika, przy którym siedzieli mężczyźni. Marco wydawał się być w innym świecie, jakby zupełnie nie rozumiał co się stało. 

- Chodź zabiorę cię do domu - powiedziałem, łapiąc go za ramię. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie zaskoczony. Na jego twarzy malowała się jednak ulga. Wyraźnie nie chciał zostać w towarzystwie swoich znajomych. 

Wszyliśmy z lokalu, a chłodne powietrze nieco orzeźwiło blondyna. 

- Mam na imię Marco - powiedział nieśmiało, jakby dopiero co się poznali. 

- Mario - odpowiedziałem, podając mu dłoń. 

- Nie zrozum mnie źle... ja nie szukam przygód... - mruknął, wyraźnie nie wiedząc jak wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.

- Ja też nie - odparłem szczerze, w tym momencie życia ledwo dawałem radę pogodzić pracę ze studiami, nie miałem nawet czasu myśleć o romansach - Po prostu odprowadzę cię do domu, nie mogłem zostawić cię z tymi idiotami - dodałem. 

- Nie musisz robić sobie kłopotu - odpowiedział, jednak spojrzał na mnie z wdzięcznością. 

- Wiem, ale chcę - odparłem z lekkim uśmiechem - To gdzie idziemy? 

***

Hej kochani!

Przychodzę z czymś nowym. 

Jestem ciekawa co o tym sądzicie :) Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Buziaki 

another love - football storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz