Götze x Reus - Roommates (part 2)

281 44 10
                                    

Wszystko byłoby w porządku. Byłoby, gdyby Mario przebywał w pokoju tylko z Marco. Jednak ten drugi był nad wyraz towarzyskim człowiekiem i wprost uwielbiał zapraszać do siebie znajomych ze swojego kierunku. Wszyscy oczywiście należeli do grupy "popularnych". Przynajmniej Mario tak ich nazywał. 

Brunet za każdym razem, gdy w jego pokoju odbywała się impreza albo posiadówka, siedział na swoim łóżku, gapiąc się bezmyślnie w przestrzeń. Czuł, że nie pasuje do tego miejsca i do tego towarzystwa. Czasem ktoś nawet rzucił w jego stronę jakąś niewybredną uwagę, ale to akurat nie był dla niego duży problem. Bardziej przejmował się tym, że nie miał spokojnego miejsca do życia. Wracając do pokoju nigdy nie miał pewności co i kogo tam zastanie. Po każdej takiej imprezie, czuł jak jego siły życiowe opuszczają go coraz bardziej. Potrzebował naładować akumulatory, ale ciągła niepewność sprawiała, że nie było to łatwe. 

Mario wiedział, że nie zachowuje się jak typowy student. Miał świadomość, że większość znanych mu osób byłaby zadowolona, mogąc poznać starszych kolegów, popić trochę darmowego alkoholu i wypalić kilka papierosów, którymi pijani dzielili się nad wyraz szczodrze. Mimo wszystko, nie potrafił się z tego korzystać. Nigdy nie bawiły go imprezy. Alkohol spożywał tylko w niewielkich ilościach. A poznawanie nowych ludzi, nawet jeśli byli pijani i bardziej otwarci, wciąż było dla niego koszmarem. 

W sobotni poranek, Mario usiadł na łóżku i rozejrzał się po pokoju. Wszędzie leżały puste butelki po alkoholu, paczki po chipsach i innych przekąskach, papierki, śmieci i porozrzucane ubrania. Krajobraz jak po bitwie. 

Brunet zerknął na łóżko obok i dopiero teraz zauważył, że Marco leżał w nim nie sam, a w towarzystwie pewnej blondynki. Dziewczyna była prawie całkiem naga. Blondyn również nie miał na sobie ubrań. Mario zdusił w sobie dziwne uczucie rozczarowania, które przemknęło mu przez serce. Sam nie wiedział czemu tak zareagował. Przecież to oczywiste, że Marco korzystał z życia. Był przystojny, popularny, dziewczyny same zapraszały go na randki, nie musiał nic robić. 

Mario był pewien, że kiedy się kładł do łóżka, nikogo nie było w pokoju. W takim razie Marco, ze swoją dziewczyną, musieli wejść do pokoju, kiedy on już spał. Poczuł się nieco nieswojo na samą myśl, że obok leży jego nagi współlokator i dziewczyna, z którą spędził noc. Mario miał nadzieję, że cokolwiek się między nimi stało, nie zdarzyło się to tutaj, na jego oczach. To znaczy na jego zamkniętych oczach. A nawet jeśli, to brunet liczył na to, że Marco po prostu zapomniał o jego obecności. 

Götze rzucił kolejne spojrzenie w kierunku łóżka współlokatora. Przyjrzał się uważnie nagiemu blondynowi. Zarumienił się na ten widok. Marco był niewątpliwie przystojny, według Mario, taki wygląd powinien być wręcz karalny przez odpowiednie służby moralności publicznej. Jego ciało było szczupłe, ale wysportowane. Chłopak był zdecydowanie wyższy od bruneta, a jego liczne tatuaże tylko dodawały mu charakteru i sprawiały, że był jeszcze bardziej atrakcyjny. Götze westchnął trochę za głośno, sprawiając, że dziewczyna u boku Marco się przebudziła. Mario zdecydował się jak najszybciej opuścić pokój, nie będąc gotowy na konfrontację ze współlokatorem i jego wybranką.

Kiedy wrócił do akademika był już wieczór. Mario spędził cały dzień w bibliotece, próbując przygotować się do kolejnego tygodnia zajęć. W dni powszednie nie miał zbyt wiele czasu, bo dorabiał pracując w pobliskiej kawiarni. 

Z lekkim zdenerwowaniem otworzył drzwi pokoju. Zauważył, że panował w nim względny porządek. Marco wyraźnie poczuł się zobowiązany do ogarnięcia bałaganu po wczorajszej imprezie. 

- Gdzie byłeś? - zapytał blondyn, patrząc się wyczekująco na bruneta. Gdyby Mario go nie znał, pomyślałby, że się o niego martwił. 

- W bibliotece - odparł zgodnie z prawdą, nie było sensu kłamać, Marco i tak uznawał go za skończonego kretyna. 

- Ta dziewczyna, która... - zaczął Marco, wyglądał na nieco zażenowanego.

- Nie musisz mi się tłumaczyć - przerwał mu Mario, nieco ostrzej niż planował.

- Zabalowaliśmy trochę, no i wiesz... zupełnie zapomniałem, że mam teraz współlokatora - przyznał, na co Mario odpowiedział mu jedynie wzruszeniem ramionami. 

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Każdy z chłopaków siedział na swoim łóżku, Marco robił coś na swoim komputerze, a Mario przeglądał dawno przeczytane maile na swoim telefonie. 

- A ty - zaczął Marco, zwracając uwagę bruneta - Masz kogoś? - zapytał, po raz pierwszy inicjując rozmowę na tematy bardziej prywatne niż kierunek studiów, czy miasto, z którego pochodził Mario. 

Götze spojrzał nerwowo na Marco, jakby to pytanie go przestraszyło. Brunet nie miał zwyczaju rozmawiać o sobie. Nikt nigdy nie pytał go o jego uczucia. Ze znajomymi ze studiów czy z pracy rozmawiał raczej o bieżących sprawach czy rzeczach, które muszą zrobić. Kiedyś jak był jeszcze nastolatkiem, jego mama próbowała wypytywać go o dziewczyny, jednak były to rozmowy  tak niezręczne, że Mario aż zatrząsł się na samo wspomnienie. Ponadto z rodzicami nie utrzymywał kontaktu od kilku lat. Nawet nie wiedział, czy ciągle mieszkają w Kanadzie. 

- Sorry, nie chciałem się wtrącać - powiedział po chwili Marco, wyrywając go z dłuższego zamyślenia. 

- Jestem sam - oznajmił jednak, czując dziwny ucisk w sercu. Z jednej strony uwielbiał samotność. Lubił swoje towarzystwo, nigdy się nie nudził, nawet zwykłe leżenie na kanapie, przekuwał w rozmowę z samym sobą. Wiedział, że to nieco dziwne, ale lubił wszystko analizować we własnej głowie. Nie przepadał za pracą w grupie. W takim środowisku nigdy nie mógł się odnaleźć. Jego zespół działał najlepiej, kiedy był jednoosobowy. 

Mimo to słowo sam nie brzmiało najlepiej, w kontekście tego, że Mario naprawdę był sam jak palec. Nie miał na tym świecie nikogo, kto prawdziwie przejmowałby się jego losem. Jego ukochana babcia zmarła rok temu. Paradoksalnie stało się to w lipcu, a przecież ona zawsze tak lubiła lato, cieszyła się, gdy słońce od samego rana wdzierało się przez okna jej mieszkania. Codziennie wstawała przed świtem, Mario nigdy nie dowiedział się, jak jej się to udawało bez nastawiania budzika, po czym piła kawę na siedząc na małym balkoniku i oglądając wschód słońca. 

- Wszystko ok? - zapytał Marco, zapewne zauważając, że Mario znów odpłynął gdzieś daleko, pogrążając się w swoich wspomnieniach. 

- Tak, tak wszystko w porządku - odparł wbrew sobie brunet i nawet wymusił lekki uśmiech. 

***

Hej Kochani!

Dopadł mnie dziwny napad weny, więc wstawiam drugą część, napiszcie proszę co sądzicie o opowiadaniu i sposobie prowadzenia fabuły. 

Buziaki!

another love - football storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz