Lewandowski x Reus - I miss you

2.1K 68 9
                                    


- Jak mogłeś mi nie powiedzieć? - krzyknął wściekły blondyn, przyciskając mnie do ściany.

- To jeszcze nie było pewne, nie chciałem mówić, o czymś co nie było ustalone na sto procent - odpowiedziałem spokojnym głosem, ale nie wyrywałem się z jego uścisku, choć byłem w stanie to zrobić bez żadnego problemu. To ja zawsze byłem tym silniejszym. 

- I to tyle? Nie zamierzasz mi nic więcej powiedzieć? - nie odrywał ode mnie zdenerwowanego i jednocześnie bardzo smutnego wzroku. 

- A co niby chcesz usłyszeć, Marco? - zadrżał na dźwięk swojego imienia w moich ustach - Nie będę cię przepraszał bo nie zrobiłem nic złego. Skończył mi się kontrakt, więc podjąłem decyzję o zmianie klubu, to wszystko. 

- To wszystko? - zapytał zrezygnowany, spojrzałem mu prosto w oczy, w tym momencie były one puste i zupełnie pozbawione wszelkiego wyrazu. 

- Marco? - mój niepewny głos wyrwał go z chwilowego otępienia. 

- Myślałem, że coś między nami było... - powiedział takim tonem, że miałem ochotę wyrwać się i odrazu zapewnić go, że nic się między nami nie zmieni, jednak uprzedził mnie i kontynuował - Moje serce zawsze szybciej biło kiedy byłeś obok - spojrzałem na niego zaskoczony i aż zadrżałem na jego słowa. Czy on miał na myśli to co ja myślę, że miał? Pewnie coś źle zinterpretowałem, może to było jakieś niemieckie powiedzenie, którego nie znałem i rozumiałem je dosłownie. Poczułem się nieswojo, bo gdzieś tam głęboko w sercu, cholernie chciałem, żeby te słowa były prawdziwe, jednak sama myśl o tym pragnieniu przerażała mnie tak bardzo, że szybko odsunąłem ją od siebie. 

- Będzie mi ciebie brakowało - odpowiedziałem po chwili milczenia, Reus wydawał się być zaskoczony, że w żaden wyraźny sposób nie zareagowałem na jego słowa. Mówiąc szczerze nie miałem pojęcia co mógłbym powiedzieć, żeby się nie pogrążyć, a jednocześnie nie skrzywdzić jego uczuć, które wydawało się, że chciał mi podać na talerzu. 

- Mi ciebie też - odparł po chwili, a jego uścisk na moich ramionach zelżał. Tym razem postanowiłem się wyrwać, ale tylko po to, żeby go do siebie przytulić. Pasowaliśmy do siebie idealnie. Mimo, że starałem się, żeby to był zwykły męski uścisk, już po chwili nasze ciała stykały się na całej długości.

Tak się zakończyła nasza przyjaźń. 3 lata temu straciłem przyjaciela. Marco mówił, że transfer niczego nie zmieni, że będziemy utrzymywać kontakt i takie tam bzdury, które mówimy zawsze na odchodne. Każdy z nas, często obiecuje, że wpadnie do byłej pracy albo do szkoły, żeby porozmawiać ze starymi znajomymi, ale tak naprawdę wiemy, że nigdy się to nie stanie. Na początku, udawało nam się utrzymać chociaż kontakt telefoniczny, ale po jakimś czasie nawet smsy odeszły w niepamięć. Marco kilka razy zignorował moje wiadomości, a ja nie miałem zamiaru błagać o jego uwagę. Byłem zajęty przeprowadzką, miałem dużo rzeczy do załatwienia w nowym klubie, poza tym chciałem się zgrać z chłopakami z drużyny. Pozostawało mi więc oglądanie byłego zespołu w telewizji i bezwiedne próby zlokalizowania blondyna na boisku. Bo tak naprawdę te mecze oglądałem tylko dla niego. Gdy tylko zobaczyłem go na ekranie, to serce zaczynało bić mi szybciej, a oczy nie mogły się oderwać od telewizora. 

Nasze wspólne mecze, zawsze były dla mnie wyjątkowe. Nie obchodziło mnie, że ten mecz to "Der klassiker". Jedyne na czym mi zależało, to chwila rozmowy z nim, krótka wymiana spojrzeń i uścisk w podziękowaniu za wspólny mecz. To musiało mi starczyć na kolejne kilka miesięcy bez jakiegokolwiek kontaktu. 

 Za każdym razem kiedy się widzieliśmy, miałem nieodparte wrażenie, że chciał mi coś powiedzieć. Emocje były wypisane na jego twarzy. Jednak było ich zbyt wiele na raz, żebym mógł zinterpretować ich znaczenie. Dominująca była złość, zachowywał się tak jakby był na mnie wiecznie obrażony, jednak w jego oczach dostrzegłem również dziwne wzruszenie i nostalgię. Nie mieliśmy okazji jednak ze sobą dłużej porozmawiać ani razu. Zawsze ktoś albo coś stawało na naszej drodze. 

Tym razem było inaczej. Gdy wyszedłem z szatni po przegranym meczu w Dortumundzie, Reus zaciągnął mnie do małego pokoju przy szatni dla sędziów. Kiedyś już byliśmy w tym samym pomieszczeniu, planując żart na Mario. Tym razem jednak okoliczności były zupełnie inne. 

- Po co mnie tu zaciągnąłeś, Reus? - zapytałem ostrzej niż pierwotnie zamierzałem, jednakże złość po przegranej dała o sobie znać. 

- Chyba powinniśmy pogadać - odpowiedział jakby był na mnie o coś zły. Prychnąłem oburzony, a on spojrzał na mnie zaskoczony. 

- Najpierw mnie unikasz nie odpisując na moje wiadomości, później traktujesz mnie gorzej niż obcych piłkarzy po meczach, a teraz masz wobec mnie jakieś oczekiwania? Chyba coś ci się pomyliło, Reus! Spadam stąd zanim stanie się coś czego obaj będziemy żałować - odparłem surowym tonem i ominąłem go, chcąc wyjść z pomieszczenia. 

- Przepraszam, Robert, to wszystko nie jest tak jak powinno być - powiedział, a ja miałem ochotę prychnąć po raz drugi. W ostatniej chwili udało mi się powstrzymać od skomentowania jego słów w zjadliwy sposób - Ja...

- Marco, powiedz mi o co ci chodzi, nie mam dużo czasu! - zirytowałem się, widząc jak zaczął się wahać nad tym co powiedzieć. 

- To trudne, Lewy, to trudne robić wszystko, żeby trzymać się jak najdalej osoby, którą się pokochało, a której nie można mieć. Próbowałem cię znienawidzić. Może już nienawidzę, ale za nic w świecie nie potrafię przestać cię kochać - dopiero gdy skończył mówić, odważył mi się spojrzeć prosto w oczy. Wiedziałem, że to wyznanie sporo go kosztowało. Odetchnąłem głęboko, próbując ważyć słowa. Nie chciałem go skrzywdzić, wydawał się tak bardzo podatny na zranienie. 

- Marco, nie wiem co powiedzieć - przyznałem w końcu, bo żadne piękne zdanie, nie przyszło mi do głowy. Musiałem uporządkować myśli. Potrzebowałem chwili, żeby pomyśleć o jego wyznaniu, zrozumieć jego słowa, przeanalizować swoje uczucia. 

- Nie musisz nic mówić, chciałem, żebyś wiedział, że tęsknię za tobą codziennie. Nie ma dnia, żebym nie myślał o tym jak bardzo mi ciebie brakuje - te słowa sprawiły, że dziwne ciepło pojawiło się w moim wnętrzu i rozlewało się po nim falami. Nigdy nie czułem czegoś takiego, Ania nigdy nie wzbudziła we mnie takich emocji - Dziękuję, że mnie nie wyśmiałeś, wiedz, że nie było mi łatwo, powiedzieć ci co naprawdę czuję - powiedział i przyglądał mi się dokładnie, jakby chciał przeczytać wszystkie moje myśli. 

- Ja też za tobą tęsknię - odpowiedziałem zupełnie szczerze. W Bayernie nie znalazłem kogoś z kim czułbym się tak dobrze jak z Marco. Przysunął się nagle, a jego usta musnęły moje wargi. Krótki, szybki, nieefektowny pocałunek, który sprawił, że całe moje ciało przeszedł dreszcz. 

- Przepraszam - odsunął się ode mnie jak oparzony - Błagam nie mów nikomu i nie znienawidź mnie za to! - wyglądał jakby był w środku ataku paniki. 

- Trzymaj się, Marco - powiedziałem, po czym uściskałem go krótko. Spojrzał na mnie z wyraźną wdzięcznością. Jego policzki były zaróżowione, a włosy nieco opadły mu na czoło, zasłaniając oczy. Odsunąłem z jego twarzy opadający kosmyk i w przypływie impulsu połączyłem nasze usta ponownie. Ten pocałunek nie był już tak delikatny jak poprzedni. Tym razem do akcji wkroczyły nie tylko nasze wargi, ale i języki. Odkrywaliśmy swoje usta z pasją i zainteresowaniem. Nigdy wcześniej nie całowałem się z mężczyzną i nie myślałem, że to może być tak przyjemne, tak inne i tak cholernie właściwe. W końcu oderwaliśmy się od siebie, żeby złapać oddech. Marco jęknął cicho, powoli podnosząc na mnie swój wzrok. 

- Co to znaczyło, Lewy? - dopytywał się, nie do końca rozumiejąc co się właśnie wydarzyło. 

- Nie wiem - odpowiedziałem i jak gdyby nigdy nic wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do autobusu Bayernu. 

***

Cześć Kochani! 
Witam Was serdecznie w nowych one shotach. Tym razem nie skokowo, a piłkarsko. Mam nadzieję, że choć niektórym z Was te opowiadania przypadną do gustu. 

Proszę napiszcie co myślicie o tym shocie ❤❤

W planach mam krótką serię o Gotzeusie. Co o tym myślcie?

another love - football storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz