Siedzę w moim ulubionym pubie w Camden i czekam na Karola, który powinien być tu piętnaście minut temu, ale na pewno szybko sprzeda mi jakąś bajkę o korkach, czy pomylonej linii metra. Bajki były jego specjalnością, nie znałam nikogo, kto umiałby tak gładko posługiwać się słowami, jak Janik. Spoglądam ponownie na telefon i wzdycham nerwowo na widok wiadomości od Hiddlestona.
Tom >Masz jakieś plany na wieczór?
>Dziś niestety tak.
Tom >Szkoda, chciałem zaproponować kolejny obowiązkowy punkt programu w życiu prawdziwego Londyńczyka.
>Następnym razem.
Tom >Trzymam za słowo, do zobaczenia na śniadaniu.
Chcę mu jeszcze odpisać, ale do środka wchodzi Karol, a ja nie mogę się nie uśmiechać. Nie wiem, jak on to robi, że cały czas wygląda, jakby miał dziesięć lat mniej. Jego czarne włosy są w nieładzie, za to przystrzygł brodę, ma na sobie szarą bluzę i skórzaną ramoneskę, która dostał w prezencie podczas naszej wyprawy przez Stany Zjednoczone. Wstaję, a on od razu łapie mnie w ramiona i przytula.
– Tak dobrze Cię widzieć Mała – szepcze mi na ucho, wtulając twarz w moje włosy.
– Ciebie też – odpowiadam, owijając go rękami w pasie i bardzo boję się, że się rozpadnę.
Przytulamy się stanowczo za długo, nawet jak na starych znajomych, ale żadne z nas nie chce tego przerwać. W końcu udaje nam się usiąść przy stoliku, a ja uśmiecham się, widząc, jak przeciera okulary serwetką i próbuje skupić wzrok na karcie przed nim.
– Ryba z frytkami, tak?– pyta, uśmiechając się lekko. – Mają tutaj ten cydr, który tak lubisz?
– Oczywiście, że mają. Nie musisz iść do baru, mam aplikację zamówię przez nią – mówię, a on przytakuje, mi, wpatrując się we mnie swoimi orzechowymi oczami, w których zawsze są całe oceany ciepła.
– Czemu Londyn? – pyta, przerywając ciszę między nami. – Nie wolisz jakiś cieplejszych miejsc?
– Jest wystarczająco daleko. I czuję się w nim jak w domu.
– Którym domu?
– Nowym domu – mówię krótko.
– Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Dlaczego muszę dowiadywać się od znajomych? Szukać Twojego nowego numeru w wydawnictwie?
– Nie chciałam z Tobą rozmawiać – odpowiadam jednym stwierdzeniem na wszystkie jego pytania, a on wzdycha cicho. Widzę, że jest zły, jest zły na swoją bezsilność.
– Ok. Szczerość to dobry początek – mówi, siląc się na spokojny ton. – Co się stało dokładnie Joe?
– Pytasz, jak Darek umarł? Wypadek na budowie, źle zabezpieczone miejsce pracy, spadł z dużej wysokości. Nie sądziłam, że architekt może mieć wypadek w pracy, inny niż zranienie się papierem.
– Chcę, wiedzieć czemu uciekłaś. – Sięgamy po swoje piwa, a ja zaczynam stukać placami w blat dość nerwowo.
– Wiesz, że ludzie, którzy mnie otaczali w Łodzi, byli dwulicowi. Te okropne szczęśliwe pary z liceum, które uważają się za lepsze, bo mają coś, czego wy nigdy nie będziecie. Jak zostawiłam Darka i wyprowadziłam się do Ciebie, postawili na mnie krzyżyk.
– Wiem, przecież dlatego zmieniłaś numer telefonu, wszystkie profile w social mediach, dlatego do cholery krzyczałaś na mnie o każde zdjęcie, które nam robiłem.
![](https://img.wattpad.com/cover/131937561-288-k587955.jpg)
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...