Siedzimy na dachu naszego hotelu, rzucając drobnymi, ozdobnymi kamyczkami w pustą szklankę przed nami. Nocny wiatr szarpie moje włosy, ale wciąż jest przyjemnie ciepło, jak na późną jesień.
– Wygrywam. Skup się – mówi Taika, trafiając kolejnym kamykiem do celu, a ja rzucam kolejnym, ale nie jestem nawet blisko. – Rany. Jesteś w to kompletnie beznadziejna.
– Może jakbyśmy spróbowali na trzeźwo, nie byłabym taka beznadziejna – odpowiadam, poprawiając jego marynarkę na ramionach i kładę się na ziemi, a on robi to samo. – Jestem kompletnie nawalona Waititi.
– Wiem, od razu zrobiłaś się fajniejsza – sarka z uśmiechem. – Nie pociesza Cię myśl, że Twój ukochany też będzie nawalony? W końcu na pewno Brie wyciągnie go na drinka.
– Zazdrościsz mu.
– Nie. On jest najprzystojniejszym mężczyzna roku. Ja wszech czasów. – Parskamy śmiechem, patrząc na gwiazdy nad nami.
– Dzięki, że wyciągnąłeś mnie z pokoju.
– Szkoda marnować taki potencjał na zajebisty wieczór. Zwłaszcza że zaraz znów wyjeżdżacie – mówi, podnosząc się i podaje mi rękę, żebym wstała. – Zróbmy coś głupiego.
– Tańczyła dziś z Tobą na kartonowych uliczkach Sakaar. Czego chcesz jeszcze?
– Wszystko – mówi, obejmując mnie i zakłada mi na głowę swoją głupią czapkę z daszkiem. – Chodź, obudzimy Thomson. On zawsze ma dobre pomysły.
Łapie mnie za rękę i zbiegamy po schodach przeciwpożarowych kilka pięter w dół. Taika zaczyna się dobijać do pokoju Tessy, która otwiera nam drzwi w piżamie.
– Jesteście pijani – stwierdza, opierając się o framugę.
– Nie – odpowiada pewnie Nowozelandczyk wszech czasów. – Właściwie to tak, trochę jesteśmy. W sumie to kompletnie.
Patrzy na mnie i wpadamy w głośny, niekontrolowany chichot, Taika łapie Tessę za rękę i wyciąga z pokoju, którego drzwi się zatrzaskują.
– Czy Ty myślisz, że ja mam gdzieś klucze do niego w tym stroju? – pyta go, wskazując na swoją piżamę.
– Chodź z nami. – Taika bierze nas obie pod ręce i rusza z powrotem schodami na górę, gdzie docieramy do basenu.
– Masz zamiar się tam włamać? Ile ty masz lat?! – pyta rozbawiona Thompson, widząc, jak reżyser jej filmu przechodzi pod łańcuchem i otwiera drzwi.
– Jeśli nie zamknęli go na klucz, to jest zaproszenie, a nie zakaz – stwierdza Taika i znika w środku, patrzymy po sobie z Tessą i ruszamy za nim, wzruszając ramionami.
– Więc znów wyjeżdżacie? – pyta mnie, gdy patrzymy na Taikę rozglądającym się po ciemnym basenie z zachwytem pięciolatka.
– Tylko na kilka dni. Tom ma jakieś super ważne spotkanie, a ja mam być na nim z nim. Nie powiem, już się o to pokłóciliśmy. – Tessa uśmiecha się do mnie podejrzanie szeroko, a kilka sekund później Taika łapie mnie w pasie i wskakuję ze mną do wody. Krzyczę zaskoczona, a później zaczynam się śmiać jak głupia, patrząc na niego jak na idiotkę.
– Mam kurwa telefon w kieszeni! – krzyczę, oblewając go wodą.
– Teraz to już raczej na nic się nie przyda – stwierdza Tessa, kucając przy brzegu i pokładając się ze śmiechu. Wymieniamy z Taiką jedno porozumiewawcze spojrzenie i wyciągamy go ja do wody.
– Basen jest zamknięty o tej godzinie! Proszę natychmiast wyjść z wody! – woła ochroniarz, świecąc w nas latarką, a my wybuchają kolejny raz śmiechem i wychodzimy na brzeg. – Są Państwo w ogóle gośćmi hotelu? – upewnia się mężczyzna, mierząc wzrokiem reżysera w jego wciągnięty pasiastym podkoszulku.
![](https://img.wattpad.com/cover/131937561-288-k587955.jpg)
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...