Przewracam się, próbując znaleźć go dłonią, ale zamiast znajomego ciepła jest tylko delikatny chłód pościeli, rozrzucam się bardziej na łóżku, skoro jestem w nim sama i próbuję ukraść jeszcze odrobinę snu. Jego poduszka przesiąknięta jest lekką nutą jego perfum, co powoduje we mnie zupełnie inne uczucia niż senność, podnoszę lekko głowę, by spojrzeć na zegarek, jest dopiero po siódmej i wzdycham głośno, uderzając znów głową w pościel. Kilkanaście minut później słyszę, jak drzwi do sypialni się otwierają i podnoszę się na łokciach.
Tom zrzuca z siebie bluzę i podkoszulek, zanim zauważy, że go obserwuję, podchodzi do mnie, by dać mi całusa, a ja przyciągam go do siebie na materac.
– Biegałem, idę pod prysznic – mówi, śmiejąc się i mnie całuje.
– Nie – droczę się, łapiąc go za rękę.
– Możesz iść ze mną. Chociaż musiałabyś być niezwykle cicho, bo Kasia z Krystianem jeszcze śpią – odpowiada, a ja przewracam oczami i wstaję z łóżka, poprawiając piżamę. – Zrobiłem zakupy po drodze, zajmiesz się śniadaniem?
– Jak Kaśka ma kaca, to nie wstaną jeszcze przez dwie godziny – tłumaczę, wciągając na siebie bluzę i kapcie
– Najważniejsze, że wszystkie Twoje rzeczy są już w naszym domu – mówi, całując mnie jeszcze raz przelotnie i ściąga z siebie spodnie od dresu. – I wciąż możesz mi zrobić kawę.
– Więc tak ma wyglądać nasze wspólne życie? Będziesz mi rozkazywał?
– Tylko w sypialni – śmieje się, zanim zamknie za sobą drzwi od łazienki, a ja schodzę na dół, włączam ekspres i czajnik i zaczynam powoli zbierać ze stołu bałagan, jaki po sobie zostawiliśmy poprzedniego wieczora.
Jestem szczerze zaskoczona, że Tom jest dziś w takim dobrym stanie, po tym, jak Rogalska otworzyła wiśniówkę swojej babci, znanej nam z produkcji zabójczych nalewek, które wchodzą jak sok. A później człowiek ma nie mały problem, by w ogóle podnieść się z krzesła, co doskonale zademonstrowała wczoraj moja przyjaciółka.
Wrzucam wszystkie talerzyki i kieliszki do zmywarki i zalewam dzbanek herbaty, patrząc na mgłę w naszym ogródku. Naszym. To mój dom, w jakimś magiczny sposób w pół roku zamieniłam moją komórkę na miotły na najpiękniejszy dom na świecie, a przez najbliższe kilka dni będę mogłam rozpakować tu wszystkie swoje kartony.
Pierwszy na dole pojawia się Krystian, który żartując wesoło ze stanu wczorajszego upojenia mojego i jego przyszłej żony, zaczynając robić jajecznicę, gdy ja kroję pomidory. Tom schodzi jako drugi i z szybkim buziakiem w policzek odbiera ode mnie swój kubek kawy i zaczyna układać na stole czyste talerze. Dopiero kiedy pojawia się Kaśka, atmosfera rozluźnia się już kompletnie, powracając do stanu sprzed kilku godzin, gdy przekrzykiwaliśmy się wzajemnie, próbując grać w Taboo.
– Kiedy dokładnie przylatuje Maryśka? – pyta mnie Kaśka, nalewając sobie wody w największą szklankę, jaką znalazła i patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Piątego lutego. Ósmego i dwunastego ma przesłuchania, chcemy dać sobie kilka dni na przećwiczenie jeszcze raz piosenek, bo nie chce prosić koleżanek z zespołu.
– Będą jej zazdrościć?
– Raczej obawia się, że to ja jej załatwiłem prace – mówi Tom, siadając przy stole i nalewając mi kawę. – Co poniekąd jest prawdą, bo załatwiłem jej przesłuchanie, ale jeśli dostanie role to tylko dzięki swoim umiejętnością.
– A Ty piątego będziesz ganiał po dżungli? – pyta ponownie moja przyjaciółka, a Tom przytakuje. – Czyli babski wieczór? Wpadnę do was i będziemy mogły ich bezkarnie obgadywać.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...
