Gdy budzę się następnego dnia, czuję się naprawdę paskudnie, długo walczę z samą sobą, czy nie sięgnąć po tabletki przepisane mi przez matkę, ale naprawdę nie chcę sobie tego robić. Wolę czuć się paskudnie, niż nie czuć nic. W końcu wstaję z łóżka i jak tylko rozpuszczam włosy, czuje zapach perfum Karola, momentalnie znów czuję na ciele jego ciepłe dłonie, robi mi się niedobrze. Biegnę pod prysznic, pod którym próbuję przypomnieć sobie, co dokładnie zaszło między nami, ale chyba nie chcę tego wiedzieć. Chyba nie chcę żyć w rzeczywistości, w której powiedziałam mu „nie", a on to zignorował. Nie mogę tego dopisać do menu moich psychicznych blizn.
Dla pewności nie włączam telefonu, z Kaśką i moją młodszą siostrą rozmawiam chwilę na Facebooku, a później zwijam się w łóżku, po prostu gapiąc się w sufit. Już nie płaczę, płacz nie zmieni w żaden sposób tego, że znów dałam mu się podejść, nie sprawi, że stanę się mądrzejsza i mniej naiwna.
Dopiero następnego dnia włączam telefon, gdzie znajduję kilkanaście wiadomości od Karola, które usuwam bez czytania i blokuję jego numer. Znajduję też kilka wiadomości od Toma i teraz czuję jeszcze większą odrazę do samej siebie. Z jednej strony ledwo się znamy, z drugiej czuję dziwną potrzebę wytłumaczenia mu się, w końcu jednak strach wygrywa z rozumem, ponownie chowam telefon pod poduszką i włączam kolejny odcinek serialu. Kaśka dzwoni do mnie późnym wieczorem i namawia mnie z trudem, żebym odwiedziła ją za dwa dni i przywiozła w końcu obiecane książki, które chciała dać jakiejś polskiej koleżance z pracy. Patrzę, na smutny szary karton w rogu pokoju z pieczątką mojego wydawnictwa i się zgadzam. Wyrwanie się, choć na chwilę do ich jasnego mieszkania i rozmowy pełnej nawiązań do filmów i gier na pewno mi nie zaszkodzi.
Po trzech dniach w końcu decyduje się, że muszę wrócić do pracy, ubieram się jak człowiek, robię lekki makijaż i wychodzę z domu.
Już w połowie drogi do kawiarni uświadamiam sobie, że mogę w niej spotkać Toma i rozumiem, że nie dam rady spojrzeć mu w oczy, bo nie jestem w stanie spojrzeć nawet w lustro.
Skręcam w główną drogę i idę do sieciowej kawiarni w pobliżu stacji metra. Stawiam książki dla Rogalskiej na krześle obok mnie, puszczam pierwszą z brzegu proponowana playlistę i zaczynam pisać. Powoli sklejam napisane rozdziały i wybrane fragmenty w jedną całość przypominającą spójną historię, czuję się coraz lepiej z każdym napisanym zdaniem i każdym łykiem gorącej kawy.
Tom staje nad moim stolikiem około południa, podnoszę na niego wzrok i czuję się jak największa idiotka na ziemi, gdy jego jasne oczy przewiercają mnie do samej duszy.
– Co Ty tu robisz? – pytam cicho.
– Mogę zadać to samo pytanie – oświadcza i siada obok mnie.
– Pracuje?
– To widzę, ale czemu akurat tu? – nie odpowiadam na jego pytanie, tylko wbijam wzrok w mój kubek. – Więc widziałaś się z nim?
– Co? – patrzę mu znów prosto w oczy, a on się uśmiecha, a w tym uśmiechu jest coś niezwykle kojącego.
– Jesteś za młoda, by być żona, która zostawił, więc jesteś tą koleżanką, dla której to zrobił. – Mówi spokojnie, a ja czuję się jak jeden wielki wyrzut sumienia. – Nie rób takiej miny. Każdy z nas robi głupie rzeczy z miłości Joe.
– Tu już nie ma żadnej miłości. Zrobił ze mnie idiotkę o jeden raz za dużo.
– Rozumiem, powiedz mi tylko, czemu mnie unikasz?
– Nie wiem. A czemu Ty tego nie robisz?
– Dlatego, że chcę, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Ty tego potrzebujesz i ja też tego potrzebuje. Chodź – mówi i bierze moją rękę. – Niezależnie co się stało, nie jest wart tego, by pić przez niego kiepską kawę.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...
