37. And I almost do.

1.1K 134 85
                                    

Rano chodzę po łazience, a Marianna siedzi na wannie, czytając instrukcję robienia testu ciążowego, jakby to była najnowsza część jakiegoś poczytnego bestselleru.

– To nie fizyka kwantowa – mówię w końcu zdenerwowana. – Nie robię go pierwszy raz.

– Domyślam się, że nie pierwszy. Ja jednak nie miałam nigdy tej wątpliwej przyjemności – odpowiada moja najmłodsza siostra i podaje mi pudełko, a ja dalej stoję w drzwiach. – Co jest?

– A jeśli ja jestem w ciąży? Ja nie radzę sobie ze sobą i z każdym związkiem a co dopiero z dzieciakiem. Poza tym ostatnie czego chce to zadzwonić do Toma, po to, by go poinformować o wpadce.

– A będziesz chciała je urodzić?

– Tak. Nie. Nie wiem – mówię i odsuwam się z przejścia. – Idź stąd, nasikam na ten patyczek i wtedy porozmawiamy.

Maria przytakuję mi i zostawia mnie samą z moimi myślami. Może i robiłam test ciążowy już kilka razy w życiu, ale nigdy nie denerwowałam się tak jak dziś, zawsze mówiłam sobie, że przecież biorę tabletki, więc to raczej niemożliwe.

Czy ja w ogóle chce mieć dzieci? Chyba nie. Byłam pewna, że nie. Darek ich nie chciał, wręcz obsesyjnie się ich obawiał. A Karol już je miał i były doskonałe.

Dlaczego myślę o nich? Przecież to tylko moja decyzja.

To nawet nie powinna być decyzja Toma. Nie podołał mnie a co dopiero dziecku i mnie.

Choć byłby świetnym ojcem. Widziałam to w tym, jak bawił się z synem Bena.

Odkładam test na szafkę i wołam Maryśkę, która siada znów na wannie i ustawia minutnik w telefonie.

– Ale zabezpieczaliście się, nie? – pyta, patrząc na mnie jak na idiotkę.

– Nie przestałam brać tabletek – odpowiadam, a ona tylko przytakuję mi i bierze mnie za rękę. – Nie wyobrażam sobie urodzenia mu teraz dziecka, po tym wszystkim, co się wydarzyło.

– Nie chciałbyś do niego wrócić?

– Oczywiście, że marzę o tym, by wszystko przemyślał, dojrzał i chciał mnie z powrotem, a jednocześnie nie wiem, czy byłabym w stanie odbudować zniszczone zaufanie – mówię, próbując się opanować. – I na pewno nie chciałbym posłużyć się do tego dzieckiem.

– Ale kochasz go wciąż?

– Nie wydaje mi się, żebym się miała kiedykolwiek z niego wyleczyć – szepczę cichutko, a dzwonek telefonu oświadcza, że czas minął. Pora zmierzyć się z rzeczywistością.

– Jedna – mówię niepewnie, patrząc na test.

– Dzięki Bogu! – woła moja siostra i mnie obejmuje. – Naprawdę mnie kurwa przestraszyłaś.

– Uwierz mi, że siebie bardziej. Pójdę się położyć.

Wyrzucam test do kosza, wracam do sypialni i zwijam się w łóżku, trzymając telefon w dłoni. Chcę do niego napisać. Chcę mu opowiedzieć o fali rozczarowania, jaka mnie teraz zalała, nie dlatego, że chciałam być w ciąży, ale dlatego, że go nie odzyskam. Dlatego, że nie mam powodu, by więcej się do mnie odezwał.

Naprawdę posłużyłabym się dzieckiem, by go odzyskać? Mogę udawać, że nie, mogę sprawiać wrażenie na to za dobrej i za mądrej, ale zrobiłabym to. Nawet przechodzi mi przez myśl, by go okłamać, wysłać smsa pełnego strachu o spóźniający się okres i poczekać na jego reakcje. Znów usłyszeć w słuchawce jego głos....

may I feel? • T.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz