Zazwyczaj sama jego obecność mnie uspokaja, ale jeśli mam świadomość, że za kilka godzin czeka mnie ta część naszego związku, która wymaga opuszczenia mieszkania, zaczynam się denerwować. Dziś dość długo muszę sobie tłumaczyć, że to tylko teatr, że idziemy zobaczyć sztukę, o której marzyłam od dawna, z ludźmi, których lubię, których spotkałam dwa dni temu, w których domu piłam kawę, słuchając, jak Ben dogryza mi w swój klasyczny arogancki sposób. A jednak to nie jest łatwe, nawet jak skupiam cała swoją uwagę na zrobieniu preferencyjnych kresek eyelinerem i równym nałożeniu czerwonej szminki, co zazwyczaj w jakiś sposób pozwala mi się uspokoić.
Tom zamawia taksówkę, nie spuszczając wzroku z moich dłoni sprawnie wciągających pończochy, gdy siedzę na brzegu łóżka, odkłada komórkę i klęka przede mną. Jego dłonie wysuwają się pod moją sukienkę i spogląda mi prosto w oczy.
– Zawsze marzyłem o posiadaniu czegoś tak pięknego w zasięgu moich dłoni – mówi, gdy wysuwam stopę z czarnej szpilki i przeciągam nią po wewnętrznej części jego uda.
Chciał powiedzieć to w ten sposób, czy po prostu źle dobrał słowa? Mogłabym po prostu się uśmiechnąć, puszczając tę uwagę mimo uszu, ale nerwica znów bierze górę.
– Nie jestem drogim zegarkiem, żeby się mną chwalić.
– Nie. Jesteś najlepszą z kobiet i najlepszą z dziewczyn.
– Zbieramy się – zarządzam, a on patrzy na mnie pytająco. – Widok mnie w tej sukience odbiera Ci rozum.
– Przeszkadza Ci to?.
– Nie. Dopóki nie sprowadzasz mnie do roli drogiej ozdoby.
– Przesadzasz Kochanie – mruczy niezadowolony i zaczyna wiązać krawat, a ja pakuję torebkę.
Może ma rację, może przesadzam i jestem przewrażliwiona, ale rola najmodniejszego dodatku w tym sezonie, nie jest dla mnie, a czasem tak się czuję. A może po prostu wariuję od nadmiaru emocji? Dlaczego zawsze wyobrażam sobie najgorsze scenariusze? Powinnam, zamiast tego się zamknąć i przyjmować te głupie komplementy i prezenty.
W taksówce wyczuwam, że Tom nadal jest obrażony, zupełnie jak dziecko. Sięgam po jego dłoń i przesuwam się odrobinę bliżej, a on kręci tylko głową i całuje mnie w czoło.
– Kocham Cię – szepczę mu na ucho, a jego twarz rozpromienia już zupełnie szczery uśmiech.
Wychodzimy do teatru tylnym wejściem, nie chcąc, przedzierać się przez tłum innych widzów. W środku czeka na nas już Benedict z żoną, którzy uśmiechają się na mój widok. Tom zabiera mój płaszcz, a Sophie nachyla się, by pocałować mnie w policzek.
Uśmiecham się, kompletnie onieśmielona ilością bliskości, nawet jeśli dla wszystkich innych byłaby ona całkiem normalna. W końcu dwa dni temu bawiłam się z ich synem. Benedict stojąc za jej plecami, mierzy mnie wzrokiem od szpilek aż po czubek głowy ze swoim nieodłącznym kpiącym uśmiechem, a w końcu całuje mnie w rękę i kieruje się z moim mężczyzną do baru.
– Świetnie wyglądasz – mówi Sophie.
– Dziękuję. Piękna sukienka, czy ona ma kieszenie? – pytam, Hunter przytakuje mi w odpowiedzi, a ja nie mogę się powstrzymać przed wyciągnięciem ręki i dotknięciem czerwonego materiału. – Fenomenalna.
– Mogę Ci w domu podesłać adres projektantki.
– Nie sądzę, by było mnie stać, ale poproszę koniecznie. Za ile musimy iść na miejsca?
– Za około dziesięć minut, siedzimy w loży więc duża szansa, że uda nam się uniknąć ciekawskich spojrzeń.
Uśmiechamy się porozumiewawczo, a panowie dołączają do nas, Tom wręcza mi kieliszek wina i ruszamy po schodach na górę. Obsługa nas nie zatrzymuje, ale zauważam spojrzenie jednej z bileterek, gdy mija Benedicta, a on przewraca oczami, jak tylko dziewczyna znika za rogiem. Coraz bardziej kiełkuje we mnie myśl, że Ben naprawdę jest dupkiem, nie tylko takiego udaje.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...