Siedzę na łóżku hotelowego pokoju w Beverly Hills, w telewizji leci gala rozdania nagród, a na komputerze na kolanach mam odpaloną konwersację z Rogalską, która jak co roku zawala nocki, by móc oglądać Złote Globy.
– Nie wierzę, że Cię tam nie ma – wzdycha moja przyjaciółka.
– Nie wierzę, że podejrzewasz mnie, chociaż o możliwość pójścia na taką imprezę i niedostania ataku paniki na wizji. To za wcześnie Bułko może za rok, może za pięć.
– Taka okazja... ja bym poszła, jakby chciał mnie zabrać. Przysięgam.
– Marian jest pierwsza w kolejce.
– Jak zawsze. Jak zawsze – mruczy pod nosem, dolewając sobie wina, a ja się uśmiecham.
– Mam sukienkę na Twoje wesele! – mówię entuzjastycznie. – Mogę Ci podlinkować filmik z Instagrama, poczekaj sekundę. – Przerzucam chwilę spam w telefonie i udostępniam jej materiał
– Zac Posen?! – woła, krztusząc się winem. – Rany, przecież jak przyjdziesz na mój ślub w sukience od Posena, nikt nie będzie patrzył na mnie.
– Wszyscy będą patrzeć na Ciebie. To Twój ślub, ja będę tą dziwną osobą, która będzie stała z boku i nikt nie będzie miał pojęcia, kim jestem.
– Przyjdziesz w sukience od Posena z Tomem. Nikt nie będzie zainteresowany moim ślubem – mówi, a ja słyszę, że panikuje, że zapędza się w swoim milionie różnych scenariuszy, z których nie spełni się żaden.
– Mam nie przychodzić? Czy mam przyjść sama? – pytam, a ona wzdycha głośno.
– Nie to miałam na myśli po prostu... to oszałamiające. Twoje życie jest teraz oszałamiające.
– Moje życie teraz to hotelowe pokoje – odpowiadam chłodno.
– Wszystko się układa?
– Tak. Zobaczymy, jak będzie jak wróci na plan chociaż mam wrażenie, że podchodzi do wszystkiego związanego z pracą z większym dystansem.
– Cieszę się, że do siebie wróciliście.
– Ja też. Nagroda dla Hugh! – wołam, włączając dźwięk w telewizorze, widzę przez chwilę Toma w czarnym smokingu i słucham mowy wygłaszanej przez jego przyjaciela.
– Jestem pod wrażeniem, jak mocno ten serial chwycił amerykańską publiczność – mówi Rogalska, a ja przytakuję, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Był świetny, nie ma co się dziwić.
– Oj zdecydowanie był... – mówi, przeciągając to słowo w charakterystyczny sposób z uśmiechem. – Jeszcze dwie kategorie i się okaże czy Tom dostanie nagrodę. Co w ogóle porabialiście ostatnie kilka dni?
– Mam być szczera? – pytam, a ona zaczyna się śmiać. – Tak właśnie. Nie wychodziliśmy praktycznie z mieszkania przez cały czas w Nowym Jorku, ale tak właśnie najlepiej działa nas związek. Jak jesteśmy tylko we dwoje, odkąd jesteśmy w LA, jest mi trudniej, ale nie jest dramatycznie.
– Tobie jest trudniej a jemu?
– Myślę, że Tom musi włożyć dużo wysiłku, by nie wymagać ode mnie za wiele, ale i tak jutro jemy lunch z całą ekipą, jak wszyscy odeśpią kaca.
– Przynajmniej na Instgramie już się z nim nie kryjesz.
– Nie ma sensu, wszyscy i tak o nas piszą, nie wyobrażasz sobie nawet co się tutaj dzieje, jeśli chodzi o dziennikarzy – mówię, robiąc pauzę na zjedzenie odrobiny chińszczyzny z pudełka.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...
