Epilog.

1.7K 167 116
                                    

Pięć lat później.

Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi od sypialni, jeszcze przed wylotem prosiłam, by je naprawił, ale nie mogę mieć wszystkiego, on zawsze musi o czymś zapomnieć. Zaraz po skrzypnięciu drzwi rozlega się głośne tupanie, którego nie zagłusza nawet miękki dywan. Uśmiecham się kącikiem ust i rozkładam szeroko ramiona, a moje dwadzieścia kilo szczęścia wpada w nie jak torpeda.

– Nakia! Co mówiłem o budzeniu mamy? – słyszę głos Toma, ale nie mam szans na razie do zobaczyć, dopóki cały świat zasłaniają mi jej potargana czarne włosy.

– Że mam tego nie robić – odpowiada, a ja zamykam ją w ramionach i uśmiecham się szeroko. Tom opiera się o futrynę, patrząc na nas z drugiego końca pokoju.

– Więc dlaczego mnie nie słuchasz?

– Daj spokój – mówię, a ona uśmiecha się bezczelnie. – Stęskniłam się króliczku.

– Ja za Tobą też mamo. Mam coś dla Ciebie.

Wybiega z sypialni w takim samym pośpiechu, w jakim do niej wpadła, a ja dopiero zauważam, że na mundurek ma wciągniętą bluzę Wonder Woman.

– Ma dla Ciebie rysunek, to mamy być my w Sudanie, ale jeśli mam być szczery to jest okropny. Postaraj się więc chociaż udawać, że Ci się podoba. – Tom podchodzi do łóżka i całuję mnie lekko. – Jak było w Nowej Zelandii?

– Wciąż mam kaca, ja się chyba nigdy już nie nauczę tego, by nie pić z Waititi – wzdycham, kradnąc mu kolejnego całusa. – Poza tym odkąd FOX zamówił drugi sezon, to już zrobiło się dość poważniejsze niż pijackie gdybanie: ej zróbmy spin off o wilkołakach. Choć mamy prawie gotowy scenariusz. A jak było tutaj?

– Dalej odmawia zakładania sukienek, nie wiesz, ile mnie kosztuje zmuszenie jej do noszenia mundurka – marudzi mój mąż. – I dalej ma samych kolegów.

– O to akurat możemy winić chłopaków Benedicta.

– Mówiąc o Benie, skoro jesteś w domu, jutro idę z nim na piwo.

– Czyli ja i Sophie pijemy wino, udając, że pilnujemy dzieci. Doskonale, już myślałam, że nie uda mi się z nią spotkać przed premierą.

– Och na pewno nagadacie się po czerwonym dywanie. Na pewno chcesz iść?

– A czemu miałabym nie chcieć? To, że miałam atak paniki przez to, że sukienka była za ciasna, nie znaczy, że nie pójdę na premierę. Byłam już na tylu, że zdążyłam się przyzwyczaić.

– Wykupiłem Ci leki, ale terapeutka Ci nie odpuści i musisz iść na kolejną wizytę.

– Umówię się na jutro. To i tak już tylko pytania, czy nic się nie zmieniło. Lepiej mi powiedz, co ja bym bez Ciebie zrobiła..? – pytam, a on uśmiecha się do mnie, gdy klękam na materacu przed nim i chcę go pocałować, ale Nakia wchodzi do pokoju i wręcza mi rysunek.

– Podoba Ci się? – pyta, kładąc się na łóżku z głową na moich kolanach.

– Powiem Ci coś w sekrecie, mnie podoba się szalenie, ale tata jest głupi i stwierdził, że jest okropny.

– Aśka! – krzyczy Tom. – Nie mów tak, ona Cię słucha i kilka dni temu nazwała Bena idiotą.

– Dlaczego nazwałaś wujka Bena idiotą Kochanie? – pytam spokojnie, gładząc ją po włosach, a nasza córka marszczy nos, tocząc walkę na spojrzenia z Tomem, który pewnie ostro ją za to zrugał.

– Bo powiedział, że nie mogę być superbohaterką, bo superbohaterowie nie istnieją.

– Miałaś rację, jest idiotą – mówię i przybijamy sobie piątkę. – Skarbie masz imię po superbohaterce. Możesz zostać, kim tylko zechcesz.

may I feel? • T.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz