Smażę placki z dyni na śniadanie, puściłam z telefonu muzykę z „Hamiltona", której wciąż nie mogę przestać słuchać i tańczę, kręcąc się po kuchni, ubrana jedynie w bieliznę i jego koszulę. Daję mu spokojnie odespać zmianę czasu, korzystając z okazji na zrobienie mu śniadania do łóżka. Śpiewam na głos Helpless, gdy wyczuwam jego obecność, obracam się tanecznie, a on stoi na schodach, nagrywając mnie telefonem i się śmieje.
– Jak możesz! – krzyczę, udając obrażoną.
– Wyglądasz tak pięknie, że nie mogłem się powstrzymać – stwierdza, podchodząc do mnie, bierze moją dłoń i obraca mnie wokół własnej osi. – Masz niezły głos.
– Daj spokój. Miałeś jeszcze spać.
– I zmarnować te kilka godzin, które mogę spędzić z Tobą? – pyta, całując moją szyję, a ja się śmieję
– Przecież lecę z Tobą na Hawaje.
– Naprawdę? Nie przypominam sobie, byśmy wrócili do rozmowy na ten temat.
– A ja nie pamiętam w ogóle rozmowy na ten temat – sarkam. – Zadecydowałeś za mnie, ale przemyślałam to i polecę z Tobą. To w końcu Hawaje, a opcja spędzenia z Tobą czasu na plaży jest niezwykle kusząca.
– Cieszę się Kochanie – mówi z uśmiechem. Włącza ekspres i zaczyna robić kawę, ma na sobie spodnie od dresu, podkoszulek, okulary i zegarek, a dla mnie wygląda lepiej niż w niejednym garniturze. – A co do planów, chciałbym w piątek zabrać Cię do teatru.
– Do teatru możesz zabrać mnie zawsze i wszędzie.
– Właśnie, tylko chciałbym, żebyśmy później zostali na trochę na imprezie z obsadą. Będzie też Benedict z Sophie. Zasady są te, co zawsze, jak będziesz chciała iść, to wychodzimy, nawet po pięciu minutach.
– Dobrze, spróbujemy. Co to za sztuka?
– „The Winter's Tale" w Garrick Theatre – odpowiada, a moje serce bije mocniej.
– Poczekaj, czy to ta wersja Kennetha Branagha z Judi Dench? – upewniam się, widząc, jak mi przytakuję, ustawiając dzbanek z kawą na tacy obok talerzy i marmolady. – Ja pierdole.
– Nie przeklinaj po polsku – upomina mnie z uśmiechem.
– Skąd wiedziałeś, że przeklinam?
– To musiała być taka reakcja – stwierdza krótko. – To ich ostatni spektakl, więc w końcu chciałbym się wybrać, zwłaszcza że później ma być zamknięta impreza.
– Idziemy. Nie ma innej opcji, a teraz chodź, na górę – zarządzam, biorąc talerz z plackami i idę do sypialni, jemy w łóżku, oglądając Grahama Nortona i znów czuję się spokojniejsza. Może to zasługa jego, może mojej pewności, a może większej ilości tabletek, ale chciałam, żeby tak zostało. Odstawiamy talerze na podłogę, a ja opieram się o niego plecami, gdy leci kolejny starszy odcinek, tym razem z nim jako gościem.
– Przełączę – mówi, sięgając po pilota i przerzuca filmik
– Nie widziałam tego filmu, który promowałeś wtedy – mówię po chwili.
– „Crimson Peak"?
– Chyba tak, nie pamiętam tytułu. Nie lubię horrorów.
– To nie horror głuptasie, to gotycki romans.
– Z duchami więc ja odpadam.
– Obejrzyj sobie kiedyś z Marią, naprawdę tam nie ma nic strasznego.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...
