Od początku wiedziałam, że różnica czasu będzie największym wyzwaniem, gdy się budzę, od razu spoglądam na zegarek, widząc, że w Australii dochodzi północ. Sięgam po telefon, by odczytać wszystkie wiadomości, które nadeszły w nocy.
Tom >Dolecieliśmy, pogoda nie będzie nas rozpieszczać, tutaj dopiero zaczynają się upały. Napisz do mnie, jak wstaniesz, nie mogę obiecać, że zawsze będę miał, jak odpisać, ale będę się starał.
Tom >Nie jest to London Eye i Tamiza, ale widok z hotelu też jest niczego sobie, nie sądzisz?
Powiększam zdjęcie, by zobaczyć plażę i niskie budynki miasta Gold Coast, w którym się zatrzymali i czuję ukucie zazdrości, gdy słyszę deszcz stukający w szyby mojego mieszkania.
Tom >A to jest nasza najlepsza dziewczyna. Myślę, że możesz być troszkę zazdrosna.
O dziwo nie jestem ani trochę, mimo tego, że mężczyzna, na którym mi zależy, jest tysiące kilometrów stąd i właśnie widzę go na plaży w objęciu uśmiechniętej blondynki w obcisłym podkoszulku. Pierwszy raz miałam w sobie ogromne poczucie zaufania, że nie mam o co być zazdrosna, patrzył na nią z uśmiechem, ale to spojrzenie nie miało nic wspólnego z tym, jak patrzył na mnie. Nie było zbliżone do tego, co widziałam w jego oczach już pierwszego wieczora w pubie nad piwem i później w taksówce, gdy tak rozpaczliwie chciałam go złapać za rękę.
Tom >Tęsknię za Tobą.
Chcę od razu wybrać jego numer, ale się powstrzymuje, może już śpi, zmiana strefy czasowej i pewnie cały dzień pracy nie był dla niego łaskawy. Wstaję z łóżka i idę do dużego lustra koło drzwi, szybko rozpuszczam włosy, próbując ułożyć je w artystyczny nieład. Robię sobie zdjęcie w samym podkoszulku i wysyłam do niego.
>Widzę, która jest u Ciebie godzina, śnij czasem o mnie.
Nie odpisuje dłuższą chwilę, więc idę pod prysznic i kiedy wracam do pokoju, widzę nieodebrane połączenie od niego i mam ochotę przekląć głośno.
Więc takie właśnie będą nasze najbliższe trzy tygodnie, mijanie się w telefonach i zdjęcia mające dać nam złudzenie posiadania wciąż drugiego człowieka w życiu.
Przecież Ty nawet nie lubisz ludzi.
Nie, nie lubię ludzi. Lubię jednego człowieka.
Nie bądź aż tak dramatyczna, masz czas dla siebie, możesz wrócić do rutyny, napisać książkę, a później wskoczyć mu w ramiona na lotnisku.
Tak właśnie, właśnie tak będzie.
Jest sobota, a sobota to dzień turystów, nie mam ochoty szykować się i wychodzić z domu, włączam komputer i po prostu zaczynam pisać w łóżku. Jak będę potrzebować hałasu, po południu przejadę się metrem nad Tamizę. Wsiąkam w mój wymyślony świat tak bardzo, że nie zauważam upływu czasu i wyrywa mnie dopiero telefon od matki. Patrzę na jej szczupłą buzię na zdjęciu, które ma ustawione przy swoim kontakcie i bardzo chciałabym nie odebrać, ale wiem, że nie mogę.
– Dzień dobry Słoneczko – mówi tonem, który powinien być ciepły, ale ja czuję się, jakbym wskoczyła do lodowatego basenu.
– Cześć mamo. – Uśmiecham się szeroko i odsuwam kieliszek po winie poza kadr, zanim go zauważy. – Co tam u was?
– Nic nowego, Kamila nie dostała jeszcze tego awansu, ale na pewno sama wszystko Ci opowie a Mariana...
– Rozmawiałyśmy wczoraj. Wiem, że u niej nic nowego. – Co prawda bardziej ja mówiłam, ale jeśli w jej życiu dzieją się nowe rzeczy, nie sposób ją wtedy przekrzyczeć, skoro wczoraj nic nie opowiadała, to oznacza, że najciekawsze co wydarzyło się w jej życiu ostatnio to jej starsza siostra umawiająca się z brytyjskim aktorem.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanfictionTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...
