18. So it's gonna be forever?

1.8K 148 77
                                    

Tom zatrzymuje samochód na końcu żwirowej drogi, na dworze wciąż panuje półmrok mimo tego, że jest już po piątej. Odkąd wyrzucił mnie na siedzenie pasażera, gnał jak szalony, dalej śpiewając ze mną prawie każdą piosenkę w radiu. Tuż przed Eastbourne skręcił na zachód i wyłączył nawigację, nie przestając się uśmiechać, był wyraźnie z siebie zadowolony i tego, dokąd jedziemy. W jaśniejącym świetle poranka zauważam po prawej stronie piętrowy, drewniany dom, a on nachyla się do mnie i całuje mnie lekko.

– Chodź – szepcze, patrząc mi w oczy, a ja mu przytakuję.

Wysiadamy, zostawiając wszystko w aucie, Tom obejmuje mnie, przyciągając mocno do siebie. Wiem, gdzie jesteśmy, widziałam takie miejsca i takie klify w różnych serialach. Podchodzimy niemal do urwiska i ruszamy jego brzegiem przed siebie.

Zatrzymuje mnie dopiero przy pierwszych płomieniach słońca odbijających się w wodzie. Stoimy objęci, w milczeniu obserwując wschód, a ja jestem niemal pewna, że to jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu. Jasne, nie mogę odebrać uroku zachodom słońca w Kalifornii, ale z perspektywy czasu nie są miłym wspomnieniem, a dzisiejszy poranek i cała noc są słodkie jak różowa wata cukrowa. I taki kolor ma niebo jak słodycze jak roztopione malinowo-pomarańczowe lody w upalny dzień.

Podnoszę głowę i go całuje, zatapiam się w jego ustach i ramionach, jakbym wsiąkała w perfekcje tego momentu.

– Zdjęcie? – pyta, a ja przytakuję mu lekko i wciskam głowę pod jego brodę, kiedy fotografuje nas na tle wychodzącego słońca. Doskonale widzę, że wszystkie ujęcia będą prześwietlone albo niedoświetlone, ale nie śmiem mu zwrócić uwagi. Sama od czasu jego wyjazdu, łapałam się na obsesyjnym przeglądaniu naszych wspólnych zdjęć, by upewniać się, że to nie jest tylko sen. – Tęskniłem za Tobą.

Szepcze to tak cicho, że jego głos prawie ginie w szumie fal uderzających o brzeg. Jest chłodno, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo jedyne czego teraz chcę, to żeby mnie tak obejmował następne lata.

– Ja za Tobą też – odpowiadam po chwili, Tom całuje mnie znów i znów, jakby też nie chciał, żeby ten moment minął. – Czuję się jak bohaterka „Poldarka", czy innej powieści Jane Austen.

Mówię, śmiejąc się, a on bierze mnie za rękę i powoli wracamy w stronę samochodu.

– Chodź, pokaże Ci dom Joe i skoczę po zakupy.

Zabieramy torby z auta, a on chwilę męczy się z zamkiem w drewnianych drzwiach, w środku jest bardzo schludnie, bardzo swojsko. Jakby ten domek był dokładnym przeciwieństwem, jego eleganckiego, pustego domu w Londynie.

Otwarta przestrzeń, kanapa, fotele, kominek, w jedynym rogu aneks kuchenny, w drugim stół, drewniane meble, drzwi do łazienki i schody na piętro, na które idę za nim. Na górze jest tylko wielka sypialnia z łóżkiem i kilkoma szafkami. Nie potrzebuję wiele do szczęścia, a ten domek i tak jest o wiele większy niż moje obecne mieszkanie.

– Gdzie jesteśmy? – pytam, kładąc się na materac i patrząc, jak Tom rozkłada rzeczy na szafce w idealnym porządku.

– To domek letniskowy moich rodziców, uznałem, że porwanie Cię z Londynu na chwilę, będzie miłą odmianą.

– Już się mną znudziłeś, że potrzebujesz odmiany? – sarkam, siadając na brzegu łóżka i przesuwam stopą po jego tyłku. Odwraca się do mnie z uśmiechem i łapie mnie za kostkę.

– Uważaj, bo zaraz Ci pokażę, że jest wprost przeciwnie.

– Uważaj, bo się wystraszę – mruczę, a on puszcza moją nogę, łapię go za pasek i przyciągam do siebie.

may I feel? • T.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz