Rano robię wielkie zakupy, wiem, że wiele mogło się zmienić, ale zapas chipsów z octem i różowego wina to podstawa niektórych relacji. A podstawą mojej i Josie zawsze był alkohol, który rozwiązywał język i ułatwiał śmianie się z głupot przez całą noc. Czy za nią tęskniłam? Na początku byłam zła, później nie czułam już nic, a teraz było tylko rozczarowanie, że niektóre znajomości się kończą i nie zostaje nic.
– Mam opóźniony lot. Remontują pasy startowe na Okęciu i nie wylecę przez najbliższe dwie godziny! – mówi roztrzęsiona Josie w mojej słuchawce. – Więc nie wyląduję o osiemnastej, a po dwudziestej, mogłabyś przebookować mi bilet na autobus? I odebrać z centrum? Chociaż to bez sensu, nie będę miała internetu, od razu jak wyląduję, więc jak mi wyślesz bilet to i tak go nie pobiorę. Cholera! Pieprzone lotnisko! Pieprzona Warszawa! A mogłam jechać z Krakowa to nie, po co. Karol by mnie podrzucił i byłabym już dawno w samolocie, ale...
Szybko kalkuluję w głowie to, co teraz powiem, ale w końcu decyduję, że to najlepszy możliwy pomysł.
– Wyjadę po Ciebie. Pożyczę auto i przyjadę po Ciebie na lotnisko, napisz mi tylko smsa, że wsiadasz na pokład, to będę wiedziała, żeby wyjść z domu – odpowiadam, karcąc się za swoje dobre serce.
– Naprawdę? Jesteś wielka! Napiszę! – krzyczy jeszcze podekscytowana Josie.
Kończę się malować, piszę jeszcze jedną stronę tekstu i wyjmuję z szuflady klucze do domu Toma.
Sam tego chciał, sam to zaproponował. Przecież sam Ci powiedział o samochodzie i nie masz powodu, by czuć się tam jak intruz.
Próbuję mnie przekonać moja własna podświadomość, gdy wolnym spacerem dochodzę pod dom Hiddlestona i jeszcze chwilę obracam klucze w dłoni, zanim wejdę do środka i wpiszę kod do alarmu. Jednak nie umiem, się powstrzyma i w końcu do niego piszę.
>Właśnie wchodzę do „nas", muszę pożyczyć samochód i wiem, że to głupie, ale muszę spytać:
Nie masz nic przeciwko?Sprawdzam telefon, nadal czekając na wiadomość od Józefiny i idę na piętro, od razu trafiam prosto do jego sypialni i rzucam się na białą pościel na łóżku. Wyciągam komórkę i robię sobie zdjęcie, żeby wysłać je do Toma i się uśmiecham, gdy niemal czuję jego zapach na poduszkach.
Tom >Jesteś tak piękna, że najchętniej bym się spakował i był teraz obok Ciebie. ❤
Możesz zostać, ile tylko zechcesz.Jeszcze dłuższą chwilę czytam książkę na telefonie i w końcu schodzę na dół do garażu. Patrzę podejrzliwie na miedziane Audi i w końcu do niego wsiadam. Nie jest wcale mniej luksusowe niż jego Jaguar, ale jak już mam coś rozbić, niech to nie będzie jego ukochana zabawka.
Spędzam prawie godzinę drogi w popołudniowych korkach, przeklinając, że nie tak do końca miało wyglądać mój wieczór, ale w końcu trafiam na Luton. Czekam na Josie, nerwowo skubiąc koronkę w bluzce, aż w końcu ją zauważam. Najpierw jej białe jak śnieg krótkie włosy, a później mocno umalowane na czarno oczy. Ciągnie za sobą ogromną walizkę, jakby przyjechała na kilka tygodni, a nie cztery dni, ale wiem doskonale, że trzy zawartości tego bagażu to obiektywy.
Uśmiecha się na mój widok i od razu przyśpiesza, by rzucić mi się na szyję. Jak zawsze reaguję dość nerwowo na nieplanowany dotyk, ale uśmiecham się, jak tylko się odsuwa. Jest chuda, jest tak piekielnie chuda, że moja siostra baletnica to przy niej pączuszek.– Tak się cieszę, że przyjechałaś, inaczej musiałabym tłuc się autobusem i pewnie byłabym przed dwudziestą drugą u Ciebie – mówi Josie, gdy idziemy przez halę przylotów. – Nie wiedziałam, że masz samochód.
CZYTASZ
may I feel? • T.H
FanficTrochę jak kot codziennie wybieram to samo miejsce z widokiem na park, grzeje się w ciepłe słońca, kawy i londyńskiej jesieni. Tu najłatwiej mi się skupić, siedząc samotnie w tłumie, gdy piszę kolejne szczęśliwe zakończenie. Dlatego, że szczęśliwe z...