38. The lights are so bright...

1.1K 123 51
                                        

Golden Medal in running... away.

Patrzę na tytuł notki na blogu i długo zastanawiam się nad publikacją, nie powinnam tego robić, ale po tym, jak znów wszystkie serwisy plotkarskie wyrzucił nas na pierwsze strony, nie mam aż takich obaw. Nie było wielkim zaskoczeniem, że niedługo zaczną pisać o naszym rozstaniu, a skoro „przyjaciółka" doniosła, że faktycznie już razem nie jesteśmy, teraz mają używanie. Widziałam kilka zdjęć Toma, ale przy każdym czułam, jak moje serce pęka kolejny raz, więc zdecydowałam się na dalszy odwyk od korzystania z Social Mediów.

Josie może być dumna, powinna się cieszyć. Wygrała. W końcu mi nie wyszło.

Wracam wzrokiem do notki i czytam ją dla pewności w obu językach.

Ostatnio przeżyłam dwa wieczory dające mi złudzenie powrotu do przeszłości, bez nerwicy i fobii. Wieczór, kiedy mogłam bawić się jak za dawnych czasów, a pod wpływem nastroju otaczających mnie ludzi być jak wspomnienie samej siebie. Był też wieczór z ogniskiem, pełen sentymentu do tej „najlepszej wersji samej siebie" jak sądziłam do niedawna.

I dzięki nim zrozumiałam, że nie będę już nigdy taka sama, jak byłam wczoraj. Może dziś nie jestem doskonała, ale z coraz większą pewnością siebie akceptuje to, jaka jestem. Nie poszukuje już rozpaczliwie ratunku. Nie oczekuję powrotu do tego, co było kiedyś.

Teraz do szczęścia potrzeba mi znacznie mniej. Chyba nie potrzebuje do tego samej siebie sprzed lat tylko akceptacji mnie teraz.

Czuję, że wpis jest zbyt emocjonalny, ale nie pisze w nim jasno o rozstaniu, w tej całej codziennej walce o wstanie z łóżka nie potrzebuję jeszcze euforii, że Tom znów jest wolny. Pamiętam doskonale, co działo się w internecie, gdy rozstał się z Tay, nikt nie myślał o nim i o tym, co czuje. Dużo ważniejsze było, że już nie jest z tą „niewłaściwą" dziewczyną. Choć dla jego fanek nikt nigdy nie będzie właściwy.

Rany dla samej siebie nie czułam się właściwa, budząc się obok niego.

Zamykam laptopa i schodzę na dół pomóc w przygotowaniach do jutrzejszej wigilii. Odkąd Kamila wyszła za Liama i cała moja rodzina spędza święta z jego wielką familią nasze Boże Narodzenie to festiwal wzajemnego przekrzykiwania się nad dziwnym miksem meksykańsko-polskiej kuchni. Jest tłoczno, jest głośno, jest wielojęzycznie i wielokulturowo, a ja uwielbiam siedzieć gdzieś z boku, patrząc na to wszystko. Choć zanim to nastąpi, wiem doskonale, że czeka nas kilkadziesiąt awantur na godzinę i stresu związanego z przygotowaniami.

W ostatni dzień świąt wybieram numer Kamala, licząc, że znajdzie dla mnie więcej czasu niż ten, który poświęca na odpisywanie na moje maile.

– Nie przeszkadzam? – upewniam się, zanim powie cokolwiek.

– Nie, przepraszam, że sam nie dzwoniłem, ale moja rodzina doprowadza mnie do szaleństwa – odpowiada poddenerwowany. – A jak tam Twoja?

– Połowicznie. Tata i młodsza siostra są najlepsi, starsza i matka... problematyczne – mówię, robiąc pauzę na zebranie myśli. – Jest w porządku. Mógłby być gorzej, moja matka woli milczeć niż rozmawiać ze mną o czymkolwiek, więc to jakiś progres, bo się przynajmniej nie kłócimy. A u Ciebie?

– Przypadkowo spotkałem trzy wolne dziewczyny, które przypadkowo wpadły do nas do domu i przypadkowo nasi rodzice się znają.

– Swatania ciąg dalszy.

– Naprawdę muszę sobie znaleźć jakąś chudą białą dziewczynę, wtedy dadzą mi spokój na lata. Przestaną się odzywać, ale to jakąś miarą spokoju – śmieje się Kamal. – A jak radzenie sobie z nerwami?

may I feel? • T.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz