Epilog

311 36 7
                                    

3 lata później

-Martinus chyba zaczynam rodzić! - krzyknęłam na cały dom.

On szybko pojawił się koło mnie. Spojrzał na mnie, potem na brzuch.

-Co ale termin miałaś dopiero za kilka dni. - powiedział zdenerwowany.

-Dzwoń na pogotowie a nie gadaj.. Aaa. - powiedziałam trzymając się brzucha.

-Dobra dobra, gdzie jest mój telefon? - zapytał sam siebie.

-Na pułce w holu! Aaa.. mój brzuch! - krzyknęłam trzymając się za niego.

Martinus dzwoni na pogotowie.

-Powiedzieli, że zaraz będą. Wytrzymają kochanie. - powiedział pochylając się na demną.

-Chodź tu a nie gadaj! - krzyknęłam na niego.

Podszedł do mnie.

-Chwyć mnie za rękę. - powiedziałam wystawiając w jego stronę rękę.

-Dobra. - powiedział chwytając ją.

Ścisnęłam ją z całej siły kiedy poczułam skurcz.

-Ała.. moją ręką. - mruknął mój mąż.

-A co ja mam powiedzieć głupku.-powiedziałam ściskając jego rękę. - Gdzie oni są?

-Zaraz będą. O widzisz już są.

Ratownicy medyczne szybko przybiegają do mnie.

-Musi pani urodzić w domu. - powiedział ratownik.

Kika godzin później

Jestem wykończona nigdy więcej. Mam dość.

-Gratulację mają państwo zdrową córeczkę. - powiedział ratownik dając mi ją na ręce.

-O boże jaka ona jest śliczna. - powiedziałam a w oczach pojawiły mi się łzy.

-Jak ją nazwiemy?-zapytał się mój mąż.

-Scarlett.

-Scarlett witaj w domu kochanie. - powiedział nie odrywając od niej wzroku.

Teraz mam już wszystko czego potrzebowałam.

~**~
Doszliśmy już do końca książki.

Say Yes "M&M"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz