*26

4.8K 232 100
                                    



-Wstawaj! No już na nogi ty, brudna szmato!-ból rozchodził się w różnych częściach twojego ciała. Powoli odzyskując świadomość mogłaś poczuć jak twoje wystające kości naciskają na zimne podłoże. Chciałaś podnieść głowę kiedy do twoich uszu dobiegł niewyraźny dźwięk czyjegoś głosu. Odbijał się echem, jakbyś znajdowała się w kościele. Świadomie wypuściłaś powietrze z płuc i zakrztusiłaś się, czując w gardle drapanie. Zaczęłaś kaszleć desperacko starając się złapać oddech. Aż nagle poczułaś rozrywający ból brzucha i jeszcze głośniejszy wrzask. Starałaś się zobaczyć co się dzieje, dlaczego byłaś w niebezpieczeństwie, ale otworzywszy oczy zobaczyłaś tylko rozmytą poświatę światła i zarys barczystej postaci. Czy to przez oszołomienie, czy przez łzy stojące ci w oczach?

-Z-zostaw mnie!-twój krzyk okazał się skrzekliwym szeptem. Czując okropny ból zaczęłaś na ślepo przeczołgiwać się do tylu, jak najdalej od tego człowieka. Pod palcami czułaś kurz, którym ciągle się krztusiłaś. Słyszałaś powolne kroki zbliżające się do ciebie i czyjś gardłowy śmiech. Uderzyłaś plecami o ścianę. Nie ma ucieczki.
Chciałaś krzyczeć, ale miałaś wrażenie, że dławisz się swoim własnym sercem.
Postać przykucnęła przed tobą i nagle wszystko się wyostrzyło. Skupiłaś wzrok na zamaskowanej twarzy. Teraz, wokół panowała cisza, pośród której twój oddech wydawał się grzmieć.
Przełknęłaś ślinę starając się cokolwiek powiedzieć, jednak z twojego gardła wydobył się jedynie jęk. Mężczyzna parsknął śmiechem.

-Spokojnie, skarbeńku. Dopóki on nie zrobi złego ruchu, ty będziesz w jednym kawałku.

-D-dlaczego?-zdołałaś zapytać. Porywacz znowu wydawał się rozbawiony.

-Będziemy się dobrze bawili, skarbeńku. Oj będziemy.-rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, jego zęby błysnęły w ciemności, a oczy zmierzyły cię od góry do dołu. Oblizał wargi wciąż się uśmiechając. Po chwili przejechał ręką po łysinie, po czym wstał.

Patrzyłaś na jego plecy oddalające się w stronę żelaznych drzwi. Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, a drzwi zatrzasnęły się za nim z głośnym jękiem. Poderwałaś się z podłogi i przemknąwszy przez pokój dopadłaś zimnej powierzchni. Pociągałaś za nie krzycząc i płacząc. Waliłaś pięściami i obijałaś się o niewzruszone wrota dzielące cię od wolności. Gdzie się w ogóle znajdywałaś? Czy jesteś jeszcze w Korei? Ile czasu minęło? I co z.... z Sugą.
Zsunęłaś się po żelazie łkając dławiącymi płaczem. Suga... Yoongi. Co się z nim stało? Czy przeżył postrzał? Czy cię uratuje? Czy ktokolwiek to zrobi?
Podciągnęłaś kolana pod brodę. Ściany miały oczy. Wszystko w pomieszczeniu cię obserwowało. Postrzępiony materac na zardzewiałych ramach starego łóżka, sfatygowane drewniane krzesło ze złuszczoną farba, sedes stojący samotnie w rogu z przekrzywioną deską i kabel zwisająca z sufitu. Objęłaś się najmocniej jak mogłaś próbując dodać sobie otuchy. Nie dusiłaś wstrząsającej spazmy płaczu.
Czekałaś na smierć, która uporczywie nie chciała nastąpić. Krzyczałaś, błagałaś o pomoc, ale nikt nie nadchodził. Nikt nie słyszał. Cóż za ironia-pomyślałaś. Kiedy cierpiałaś i umierałaś z bólu po zdradzie przyjaciół tez nikt nie odpowiadał.

***

-Hoesok, kurwa porwali ją!-Yoongi wrzasnął do telefonu szarpiąc się z porwanym bandażem znalezionym w twoim domu.

-Nie, nie wiem kto! Skąd mam to wiedzieć kurwa! Tak, mają broń!

-Czy brzmię jakbym się wykrwawiał?! Cholera! Nie wkurwiaj mnie, daj mi Joona.

-Jestem u niej w domu. Wyślę ci adres. Tak. Jechałem za nimi przez jakiś czas, ale ich zgubiłem.

-Gówno mnie obchodzi policja! Oni mają moją [T/I]! I przez kogo ją kurwa mają?!Przez kogo, Hoesok?!

SUGA Imagine // Przez Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz