Burn the stage: umarłam.

2K 65 19
                                    


No więc. A, uważajcie, bo tu są spojlery jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, a zamierzacie.

No więc. Widziałam Burn the Stage w kinie w Lublinie w czwartek i to było... to było jak moja własna biblia.
Film zaczął się słowami Namjoona i pierwszy na ekranie pojawił się Yoongi. Przez pierwsze pięć minut ściskałam rękę mojej koleżanki tak mocno, że chyba obcięłam jej dopływ krwi, więc rip. xD
Nie mogłam uwierzyć, że widzę ich twarze na wielkim ekranie, a nie w telefonie i to do tego w Polsce. Byłam tak podekscytowana, że ledwo mogłam usiedzieć w miejscu. Jednocześnie moją twarz wykrzywił jakiś dziwny stan pomiędzy wzruszeniem i chęcią do płaczu, a zbyt dużym szczęściem żeby wydusić łzy.
Przez pierwsze parędziesiąt minut za narratora robi Joonie, a każde jego słowo, wypowiedziane na prawdę naturalnym i głębokim głosem było cudowne, wzruszające i dotykające do żywego. Nie obchodził niczego naokoło, niczego nie pomijał. Mówił o ich podróży do miejsca, w którym są teraz, o trudnościach i wielu innych  tematach, których zazwyczaj się nie porusza.

Mówili jako narratora wszyscy członkowie i każdy dodał coś od siebie, a mimo, że mogłoby się wydawać, że to rzeczy, o których zazwyczaj mówią, to to było coś zupełnie innego. Wydaje mi się, że to uczucie powodowało to, że nie przemawiali do tysięcy fanów na stadionie, czy gali, czy rozdaniu nagród. Nie musieli szybko zebrać myśli u emocji w jedno tak, żeby przekazać nam to, co chcą żebyśmy poczuli. Mieli czas. Mogli się zastanowić. Właściwie, za każdym razem, jak słyszałam ich głos w narracji, wyobrażałam sobie każdego z osobna siedzących samych w cichym studiu nad kartką z notatkami i mikrofonem przed sobą. Nie śpiewali, ani nie rapowali. Nie tańczyli i nie byli zmęczeni. Mogli mówić. Nie w wywiadzie, nie z dziennikarzem, czy fanem. Wydaje mi się, że to był jakby czas dla nich i dla nas.
W kinie czuć było, jakby każdy z osobna mówił tylko i wyłącznie do ciebie. Nie do tłumu. Jakby wypowiadając każde słowo, myślał tylko o tobie.

Szczególnie podobała mi się scena, kiedy Namjoon ćwiczył przemową po japońsku z kimś ze stuffu i powiedział „Jeśli powiem po prostu jestem wdzięczny, albo dziękuję, to mi nie uwierzą. Każdy tak mówi." To był jedyny i największy dowód, jak dla mnie, na udowodnienie tej wdzięczności. Nie raz mam to głupie uczucie, że osoba, którą kocham i doceniam nigdy nie będzie w stanie właściwie poczuć i zobaczyć jak ważna jest. No bo właściwie na codzień nie mówi się tak z dupy rzeczy, które ta osoba powinna wiedzieć, jak na przykład to, że uwielbiasz kiedy robi pewną rzecz, która zazwyczaj umyka uwadze, ale za każdym razem czujesz się lepiej. Albo za każdym razem, kiedy pomyślisz, że uroczo wyglada, albo spodoba ci się jej/jego koszula czy spodnie, oni powinni to wiedzieć, bo ty też byś chciał/chciała.
Tylko że właśnie to nie jest w 100% możliwe. Zawsze coś umknie. Ja osobiście nienawidzę tego momentu kompletnej bezradności, kiedy wiem, że ona/on nie zrozumie jak bardzo mi zależy i jak bardzo jest ważna nawet jeśli wypruwam sobie flaki, żeby jej to udowodnić.
W tym miejscu po prostu trzeba zdać się na zaufanie tej drugiej osoby.
Byłam taka wzruszona, kiedy pokazali ten prawdziwy świat przed wyjściem na scenę.

Potem, pamietam, że było pokazane nagranie z koncernu, kiedy ARMY śpiewali 2!3! na arenie, a chłopcy słuchali. W tym miejscu totalnie się rozryczałam, bo ta piosenka jest tą, która myślę, że najbardziej mnie dotyka i to jest to uczucie, którego nie umiem opisać. Trochę goryczkowatego smutku przepełnionego wilgotną radością. Mówili „괜찮아. Wszystko w porządku. When I say 1 2 3 하면 잊어- forget it. Erase all the sad memories, hold my hand and smile."
To tak piękna piosenka, z którą jakoś tak wyszło, że przez moje osobiste Ymm... sprawy jakoś się połączyłam i nic nie mogłam poradzić na łzy.

Było też miejsce, w którym po koncercie zespół miał after party ze stuffem. I to, co Namjoon powiedział znów mnie dotknęło i wzruszyło, bo właściwie za każdym koncertem i z każdą bangtan bomb gdzieś z tylu głowy mi świtała ta myśl.
Otóż, nasz lider powiedział do stuffu: „My tylko tańczymy i śpiewamy, ale tak na prawdę, to dzięki wam to wszystko jest możliwe."
To tylko pokazuje jak cudownym człowiekiem jest Kim Namjoon. Zazwyczaj nikt nie patrzy na to, kto przygotował tą scenę, kto pilnował, żeby wszystko działało i było tak jak trzeba, kto wyszykował artystów do występu, wyprasował ich ubrania itd itd. ARMY właśnie są inne i cały masz fandom jest inny. Jesteśmy prawie jak rodzina. My, bts i cały stuff. A Namjoon trzyma nas razem. TT

SUGA Imagine // Przez Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz