*55

3.5K 147 32
                                    


-Nie wiem Yoongi... Nie chce tam iść.-powiedziałaś otulając się rękami w talii. Staliście oboje przed twoją willą, w której od ostatniego razu twoja noga nie postanęła. Nie chciałaś tu wracać i przypominać sobie co się wydarzyło. Nie miałaś najmniejszej ochoty na wchodzenie do środka, ale Yoongi wziął twoją rozgrzaną dłoń w swoją chłodną i pociągnął cię lekko do przodu.

-Jestem z tobą. Nic ci nie grozi, [T/I].-powiedział, kiedy zdrętwiałymi rękami wpisywałaś kod do drzwi.

Wchodząc do środka miałaś wrażenie, jakbyś wkraczała w przeszłość. Momentalnie otoczyło cię miażdżące przytłoczenie. Osoba, która tu mieszkała... osoba która kupiła ten dom, była niewątpliwie tobą, ale jeszcze nigdy nie czułaś się tak obco sama ze sobą. Wydawało się, że tamta ty zaraz wypadnie zza rogu ze szklanką whiskey w ręku i wyklnie was za wchodzenie do jej domu. Cztery razy chudsza niż ty teraz, i jeszcze bardziej blada. Z suchymi, popękanymi dłońmi, zaczerwienionymi oczami, zapadniętymi policzkami. Teraz, kiedy „ona" już nie istnieje... jakim cudem to wszystko-ogarnęłaś wzrokiem zakurzony salon w zimnych kolorach-może wciąż istnieć... Jak może być prawdziwe i trwać w tej bezczynności, jakby w żałobie, za tym, kim już nie jesteś. Wydawało się, że przedmioty rzucają ci wyzwanie, drwią z ciebie sprawdzając, czy wciąż możesz stać się tym wrakiem, tym potworem jakim byłaś mieszkając w tym domu.

-W porządku?-z myśli wyrwał cię chrapliwy głos Sugi. Spojrzałaś na niego, dopiero zdając sobie sprawę, jak duszące od kurzu jest powietrze. Przełknęłaś ślinę, mając nadzieje, że razem z nią odpłynie też lęk. Skinęłaś głową w odpowiedzi na jego pytanie, a on ścisnął mocniej twoją dłoń.

Raper zaczął rozglądać się po willi otwierając niektóre okna, by wpuścić trochę powietrza. Wzięłaś drżący oddech, kiedy puścił twoją rękę i przebiegłaś wzrokiem cały pokój po raz kolejny.
Wszystko stało tak, jak zostało zostawione. Drogie meble nie wyglądały ani trochę zachęcająco. Zasłony oziębiały cały salon jeszcze bardziej niż lodowy kolor ścian i śnieżno-biały dywan. Na sztywnych kanapach nie było poduszek ani narzut. Tylko obrazy na ścianach były jedynym ożywieniem w zasięgu wzroku. Piękne pejzaże przedstawiające bujną naturę i szczyty gór. Różnokolorowe i dynamiczne niekiedy z ptakiem krążącym po niebie. Były jedynym, co wtedy pozwalało ci się wyciszyć. Zamknąć na chwilę swój umysł na wszystkie, na codzień wrzeszczące myśli.

Korytarz i schody były przerażająco puste. Gołe ściany, zero dywanów, żadnych malowideł. Kiedy szłaś ku swojej sypialni mijając szeregi bezużytecznych pokoi nie mogłaś poznać niczego, co widziałaś. Osoba którą byłaś, wydawała się całkowicie obca i taka, do której nigdy nie zostałabyś porównana. Miałaś okropne wrażenie, że ona czai się gdzieś tutaj. Obserwuje cię. Idzie za tobą i czeka tylko na sposobność, żeby przejąć cię znowu. Żeby znowu zrobić z ciebie potwora, którym byłaś, a którym już nigdy nie chciałaś się stać.
Wchodząc do swojej sypialni, wręcz czułaś jak czoło zrasza ci się zimnym potem, a żołądek zaciska się w ciasny supeł. Bałaś się, że zobaczysz cień samej siebie siedzący spokojnie na łóżku, czekający aż się poddasz, aż ulegniesz.
Ale pokój był całkowicie pusty. Poza łóżkiem z twardym jak stal materacem i ogromną szafą nie było tam niczego poza kurzem.

Rozejrzałaś się wypuszczając oddech lekkiej ulgi. Chciałaś jak najszybciej zrobić to, po co tu przyszliście-czyli zabrać twoje rzeczy, które tu zostały-i nigdy więcej tu nie wrócić.
Otworzyłaś szafę wyciągnąwszy spod łóżka walizkę i ku swojemu zaskoczeniu stwierdziłaś, że jest tam tylko jeden stary, powyciągany, wełniany sweter na wieszaku. Jednak patrząc w dół, okazało się, że jest tam coś jeszcze. Paręnaście obrazów złożonych obok siebie i sklejonych pyłem starości. Ramy z prawdziwego drewna puściły nagle ten specyficzny, wilgotny zapach, a farba olejna wymieszała się z nim swoją tłustą, chemiczną wonią.
Po chwili już siedziałaś na podłodze przed rozwartą na oścież szafą i wyciągałaś dzieła. Łzy piekły w oczach przysłaniając wizje zanim spadały na płótno.
Nie pamiętałaś, że włożyłaś je do tej szafy...
Otarłaś twarz wierzchem dłoni przypominając sobie nagle o swetrze. Podniosłaś się na kolanach i sięgnęłaś po materiał. Pachniał jak każda zalegająca przez miesiące w szafie tkanina, ale inaczej dla ciebie. Powyciągany, podziurawiony przez czas i wyblakły. Niegdyś cechował się praktycznie całą paletą pastelowych kolorów miękkiej włóczki. Przytuliłaś materiał do drążącej piersi.

SUGA Imagine // Przez Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz