Rozdział 2

9.1K 459 254
                                    

Alex

Otworzyłam drzwi od pokoju gościnnego w moim apartamencie i wskazałam na miękkie łóżko.

- Połóż go tutaj, a ja pójdę po opatrunki. - powiedziałam i poszłam do łazienki, gdzie trzymałam wszystkie niezbędne rzeczy.
Producent prawdopodobnie nie przewidział, że będę musiała opatrzyć rany postrzałowe, ale i to musiało wystarczyć.
Biegiem ruszyłam do pokoju i rozłożyłam na łóżku to, co potrzebne. Nożyczkami rozcięłam koszulkę, która prawie cała przesiąkła krwią. Starałam się ignorowałać jego metalowe ramię i blizny wokół miejsca w którym jego ramię łączyło się z stalą. Poczułam metaliczny zapach krwi, zakręciło mi się w głowie jednak musiałam działać. Mama uczyła mnie jak zatamować krwawienie i oczyścić ranę, była świetną pielęgniarką i wiele się od niej nauczyłam.

- Jest cały gorący. - powiedział Steve przykładając rękę do jego czoła.

- W zamrażarce na pierwszej półce masz okład, przynieś go. - powiedziałam odkażając rany. Za pare chwil Rogers wrócił i położył okład na jego czole.

Dobrą godzinę zajęło mi doprowadzenie mężczyzny do większego porządku, na koniec jeszcze zmieniłam okład i gdy skończyłam osunęłam się na ziemię. Przetarłam ręką spocone od nerwów czoło i odetchnęłam z ulgą. Udało się.
Steve pojechał do szpitala wybłagać o kroplówkę, miałam nadzieje, że niedługo będzie. Nie chciałabym żeby się teraz obudził, pomimo, że uszedł ledwo z życiem w moich oczach nadal był niebezpieczny. I to ramię. Nie ma na świecie normalnych protez?
Usłyszałam trzask drzwi, do pokoju wszedł Steve z kroplówką.

- Miałem szczęście - powiedział - Nie powinni wydawać od tak kroplówek.

- Na piękne oczy każdy poleci - zażartowałam i podłączyłam kroplówkę - Chodź, on potrzebuje chwili spokoju. Muszę wziąć prysznic. - powiedziałam  i wskazałam na zakrwawione ręce i koszulkę.

- Zrobić ci herbaty? - spytał wstawiając wodę. Pokiwałam głową i udałam się na zimny prysznic starałam się zahamować drżenie moich rąk i wyszłam z łazienki.
Gdy wróciłam czekała na mnie herbata i kanapki.

- Dziękuje. - powiedziałam i zabrałam się za kolację.

- To ja dziękuje. Uratowałaś mu życie. Jesteś wielka. - powiedział i usiadł na przeciwko.

- Steve?

- Hm? - spytał.

- Kto to właściwie jest? - spytałam i kiwnęłam w stronę pokoju. Mężczyzna westchnął ciężko.

- Nazywa się James Barnes. Właściwie, to Bucky. - zaczął. - Znam go od urodzenia, był moim najlepszym przyjacielem. Gdy zostałem super żołnierzem razem ze mną walczył. Byliśmy jak bracia. Jednak podczas jednej z misji coś poszło nie tak. Bucky wypadł z pędzącego pociągu prosto w wąwóz. Myślałem, że nie żyje. Jakiś czas po tym jak mnie znaleźli hydra nasłała na nas swoich ludzi, wśród nich był mężczyzna z maską na twarzy i stalowym ramieniem. Zimowy Żołnierz — najlepiej wyszkolona maszyna do zabijania w Rosji. Wyprali mu mózg i zaprogramowali, podczas starcia z nim jego maska po prostu spadła. Gdy się odwrócił ujrzałem .. Ujrzałem Buckiego, pierwszy raz od 70 lat zobaczyłem przyjaciela, celował we mnie, byłem jego celem. Powiedziałem jego imię, a on się spytał kim do cholery jest Bucky. Potem zniknął. Przeżyłem szok, miałem paranoję, jednak wiedziałem, że na następnym starciu on tam będzie. Kiedy spadłem ledwo żywy do wody, on mnie wyciągnął. - powiedział z łamiącym się głosem.

- Myślisz, że sobie przypomniał?

- Prawdopodobnie, jednak nie wszystko. Dlatego jutro muszę odkopać stare zdjęcia i wszystkie rzeczy,  które się z nim wiążą. Chce mu pomoc odzyskać pamięć - powiedział z determinacją. Delikatnie go przytuliłam gdy już wstał po ciężkim monologu.

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz