Rozdział 51

2.8K 182 22
                                    

Alex


Pobiegłam po schodach na górę i zobaczyłam jak południowa ściana domu jest teraz stertą gruzów.

- Świetnie - mruknął Tony. - Niedawno ją malowałem. - powiedział i poleciał w stronę hałasu, który wydobywał się z salonu. Szybko ruszyłam za nim jednocześnie wyciągając pistolety, by odrazu podać Natashy i Wilsonowi broń. Zatrzymałam się za ścianą od salonu i wzięłam większy oddech.

- Nie bądź cykorem - warknęłam do samej siebie i weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam Natashę chowającą się za kanapą z ręką przyciśniętą do ramienia. Szybko do niej podbiegłam.

- Wszystko w porządku, Nat? - spytałam sprawdzając stan jej ręki.

- Może być - powiedziała.

- Trzymaj. - podałam jej broń i włożyłam bransolety na przedramienia. - Nie zdejmuj ich - rzuciłam.

- Jasne, dzięki. - Romanoff załadowała pistolety i razem wynurzyłyśmy się zza kanapy.

Niedość, że w pokoju panował półmrok to towarzyszyła mu słaba widoczność, w powietrzu unosił się szary pył, który drażnił oczy.

Zauważyliśmy czerwoną poświatę i ruszyłyśmy w jej stronę. Wanda walczyła z Samem, który ledwo się bronił. Obydwie zaczęłyśmy do niej strzelać, tak by odwrócić jej uwagę od Wilsona.

- Sam! - krzyknęłam jednocześnie do niego podbiegając. Podałam mu bransolety, które odrazu nałożył.

- Masz coś jeszcze dla mnie? - spytał.

- Ah, tak. - powiedziałam i zdjęłam przepasany karabin z mojego ramienia.

- Dzięki - rzucił i pobiegł pomóc Nat.

Ruszyłam jego śladem, jednak coś mnie zatrzymało. Po pokoju zaczęły latać wszystkie meble, z trudem omijałam wytworzone tornado, nie chciałam, żeby mój nos miał nieprzyjemne spotkanie z kanapą albo stolikiem.

- Chyba się wkurzyła. - mruknęła Natasha wpatrując się w Wandę. W jednej chwili wpadłam na świetny pomysł.

- Nat, masz przy sobie te dziwne elektryczne guziki? - spytałam.

- Mam, a co?

- Mam plan, zwrócę jej uwagę, a ty w tym czasie rzucisz w nią tymi swoimi guziczkami. - zaproponowałam.

- Zgoda. - powiedziała i udała się nieco bliżej Wandy z drugiej strony.

Zobaczyłam nad wiedźmą wywieszone na suficie lampki. Bingo. Wycelowałam w żarówki i oddałam trzy strzały, żarówki pękły i posypały się na Wandę. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, gdy szkło zaczęło kaleczyć jej ciało jednocześnie przerywając tornado z mebli.

- Teraz! - krzyknęłam. Natasha wyrzuciła w jej stronę małe kółeczko, które niedługo sparaliżowało całe ciało Wandy, zaczęła krzyczeć i padła na ziemię.

- Niezłego masz cela. - przyznał Wilson.

- Dzięki - powiedziałam z lekkim uśmiechem.

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz