Alex
Siedziałam na wygodnej kanapie z podwiniętymi nogami. Na lewo były dwa wielkie okna, przez które przedostawały się promienie słoneczne. Po drugiej stronie znajdowała się ściana z książkami i małymi roślinkami. Natomiast naprzeciwko mnie siedział on - mężczyzna w średnim wieku z okularami na nosie i notesem w ręku. To miejsce za nic nie przypominało gabinetu psychologa, chyba właśnie taki był zamiar. Żeby pacjenci poczuli się swobodnie.
- Alex. - powtórzył pan Simone swoim spokojnym głosem.
- Tak? - odchrząknęłam patrząc na niego.
- Odpowiesz? - spytał cierpliwy mężczyzna.
- Mógłby pan powtórzyć pytanie? - tak naprawdę doskonale je usłyszałam, po prostu testowałam jego cierpliwość. Jednak się poddałam, ten facet był pieprzoną oazą spokoju i nic go nie zdenerwuje.
- Czy twój były chłopak był bezpośrednim powodem przez który chciałaś odebrać sobie życie? - spytał powoli jakby się obawiał, że nie załapię. Miałam wrażenie, że ma mnie za chorą umysłowo. Może taka byłam. Sama już nie wiedziałam.
- Może - powiedziałam i dyskretnie chwyciłam się za przedramię na którym pod warstwą materiału były blizny.
Szczerze to nigdy tak naprawdę nie chciałam odebrać sobie życia, może parę razy przegięłam i sprawy wymknęły się spod kontroli. Pomimo tych rzeczy, które sobie robiłam, to nadal kochałam życie. Chciałam być tam gdzie On. Skoro żył, to ja też.
Wszyscy mogą sobie myśleć co chcą. Pewnie powiedzą, że takie zachowania są na poziomie głupich nastolatek, które głównie chcą zwrócić na siebie uwagę. Jednak ja nie byłam ani głupią nastolatką, ani nie szukałam atencji. Ja chciałam tylko i wyłącznie jego powrotu. Miałam wrażenie, że tylko ból był w stanie mi pomóc. Ból pomagał mi się uspokoić, wtedy nie myślałam o nim, myślałam o pieczeniu na mojej skórze. Ból w tej sytuacji był kojący.
- Często miewasz koszmary? - spytał patrząc na mnie.
- Czasami się zdarzają - burknęłam i zaczęłam bawić się sznurówką buta. Byłam coraz bardziej zdenerwowana, co mają moje sny do mojego obecnego stanu?!
- O jakiej tematyce? Czy dotyczą Niego? - spytał z naciskiem na ostatnie słowo. Simone już się nauczył, że lepiej nie wymawiać przy jego imienia na głos. Dwa tygodnie skutkowało to moim wybuchem płaczu.
- Mhm - odpowiedziałam krótko.
- Napisałaś list tak jak zaleciłem? - spytał zapisując coś w notesie.
- Tak. - mruknęłam
- Świetnie. - powiedział i dalej coś pisał na kartce. - Na następne spotkanie chciałbym, żebyś przyniosła rzeczy, które ci się z nim najbardziej kojarzą. Listu też nie zapomnij.
- Po co? - spytałam chłodnym tonem.
- Zobaczysz, ale obiecuję, to pomoże ci uśmierzyć ból.
Pan Simone spojrzał na zegarek i oznajmił, że mogę już iść. Grzecznie się z nim pożegnałam i wyszłam z gabinetu. Co wtorek to samo, na szczęście przekonałam Starka, że wizyty raz w tygodniu jak najbardziej wystarczą. Nie wyobrażam sobie tu chodzić więcej niż raz w tygodniu, zwariowałabym jeszcze bardziej.
Słońce świeciło dzisiaj bardzo mocno, pomimo końcówki września pogoda była cudowna. Chociaż ona nie była przeciwko mnie. Przeszłam parę metrów do zaparkowanego obok Audi i otworzyłam drzwi od strony pasażera.- I jak było? - spytał Steve z promiennym uśmiechem kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na niego, miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i skórzaną kurtkę bez której nigdzie się nie ruszał. Rogers bardzo dziwnie wyglądał w samochodzie, zawsze kojarzyłam go z motocyklem, którego bardzo lubiłam, jednak Steve w końcu się przekonał, że samochody są jednak bezpieczniejsze.
- Cudownie - mruknęłam niechętnie na co Rogers się zaśmiał powodując tym samym mały uśmiech na mojej twarzy.
- Nie przesadzaj, napewno nie było aż tak źle. - zapewnił nadal się uśmiechając.
Nasze relacje w ostatnim czasie bardzo się poprawiły, zaczęliśmy o wiele więcej rozmawiać a ja znowu zaczęłam być bardziej otwarta, potrafił nawet mnie czasami rozśmieszyć, a to nie wielu potrafiło.
- To wcale nie jest śmieszne - powiedziałam z poirytowaniem.
Miałam wrażenie, że Steve był lepszym terapeutą od tamtego faceta.- W nagrodę, że przetrwałaś zabieram cię na lody do Central Parku, co ty na to? - spytał unosząc jedną brew. Po chwili zamyślenia pokiwałam głową, to było lepsze od siedzenia w siedzibie.
**
Spacerowaliśmy po Central Parku w promieniach słońca otoczeni kolorowymi liśćmi. To był ten idealny czas w roku kiedy jeszcze było ciepło, a kolorowa jesień dawała o sobie znać. Nad jeziorem zatrzymaliśmy się przy budce z lodami, która była teraz oblegana przez małe dzieci. Widok Steve'a, który próbuje się przedostać przez tłum niesfornych dzieciaków z dwoma lodami w dłoniach był komiczny. Wyciągnęłam polaroida z torebki z zrobiłam mu zdjęcie, usłyszałam znajomy dźwięk i już za chwilę trzymałam w ręku zdjęcie.
- Ładnie to tak upamiętniać najbardziej komiczne momenty? - spytał podając mi deser.
- Simone zaproponował, żebym uwieczniała szczęśliwe chwile. - wyjaśniłam.
- Mogę zobaczyć? - spytał. Sprawdziłam, czy zdjęcie się już pojawiło i podałam mu je. Steve spojrzał na nie i się zaśmiał
- Wyglądam jak zdesperowana niańka. - przyznał oddając mi zdjęcie. Zaśmiałam się z jego stwierdzenia na głos.
Pierwszy raz od długiego czasu.Po piętnastu minutach naszego spaceru uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. Rogers właśnie opowiadał sytuację sprzed wojny jak nie chcieli go wpuścić na tańce, bo uważali, że jest za młody. W połowie opowiadania jego telefon zawibrował.
Steve sprawdził wiadomość, a jego mima zmieniła się diametralnie.- Mamy problem. - powiedział marszcząc brwi.
- Co się stało?
- Jedna osoba uciekła więzienia, w którym trzymają tych z Syberii. - powiedział zaniepokojony.
- O matko. Kto uciekł? - spytałam.
- Siostra Wandy.
- Ta wiedźma? - wydusiłam z siebie.
- Tak, musimy ruszać. Chodź - powiedział chwytając mnie za rękę.
Biegliśmy zawrotnym tempem przez cały park w stronę samochodu i wsiedliśmy do niego jednocześnie zapinając pasy.- Jedziemy do bazy? - spytałam obserwując jak prędkościomierz w samochodzie Rogersa szybko wzrastał.
- Tak, polecimy tam helikopterem. Trzeba przesłuchać pozostałych. - wyjaśnił. - Ty zostaniesz w bazie z Visionem i Rhodym.
- Chce lecieć z wami - pisnęłam.
- Alex, nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł. Nie jesteś gotowa. - powiedział dokładnie skupiając się na drodze.
- Nie obchodzi mnie to. Jadę z wami. - powiedziałam tonem nie znaczącym sprzeciwu. Steve już otwierał buzię, żeby zacząć się kłócić jednak wydobył z siebie tylko głośne westchnienie.
- Niech ci będzie. - mruknął.
Uśmiechnęłam się pod nosem z powodu małej wygranej. Mam tylko nadzieję, że szybko ją złapiemy. Wiem, że jest bardzo niebezpieczna i silna. Taki ktoś może poważnie nam zaszkodzić.*~*~*~*~*
Witam w kolejnym rozdziale 😇 Jest trochę smętny ale dopiero rozkręcam akcję.
Dla fanów perspektywy Buckiego, pojawi się ona w następnym rozdziale 🎉🎉♥️Jeśli wam się podobał to zostawcie gwiazdkę i komentarz ♥️
Nie wiem jak w najbliższym czasie będzie z rozdziałami z powodu nauki do matury, trzymajcie kciuki, żebym sobie poradziła wtedy będę miała czas na pisanie 😇
Do następnego!
CZYTASZ
Winter Soldier • Bucky Barnes
FanficPo upadku Hydry Bucky pragnie powrócić do spokojnego życia, ma zamiar poznać swoją przeszłość. Steve z pomocą Alex chcą mu pomóc odzyskać wspomnienia. Gdy jego życie wychodzi na prostą coś co ciągnie się za nim od pół wieku upomina się w najmniej oc...