Trzy lata późniejAlex
Wracałam właśnie z kawiarnii z dwoma kawami pod pachą, pod nosem nuciłam piosenkę, która wpadła mi w ucho podczas czekania w sklepie. Gdy skręciłam w moją ulicę zaczepił mnie starszy mężczyzna pytając o drogę. Gdy już mu odpowiedziałam usłyszałam wielki huk, wszyscy na ulicy łącznie ze mną odwrócili się w stronę jego źródła. Budynek, w którym mieściło się moje mieszkanie nagle wybuchł, płomienie ognia zaczęły coraz szybciej pochłaniać kolejne piętra, jedna część budynku zdążyła już osunąć się na ulicę. Jednak w moim mieszkaniu ktoś był.
- Nie - szepnęłam i ruszyłam biegiem w stronę budynku po drodze wypuszczając z rąk gorące kawy. Ludzie uciekali od płonącego budynku, jako jedyna biegłam pod prąd. Weszłam na moje piętro schodami przeciwpożarowymi, wszędzie panował półmrok ze względu na ilość dymu, ledwo mogłam oddychać. Zakryłam nos i usta bluzką i dotarłam do moich drzwi, otworzyłam je. W tym momencie salon na który patrzyłam osunął się w dół, patrzyłam na to wszystko z przerażeniem.
- Bucky!? - wrzeszczałam na ile miałam sił. Dym palił nieprzyjemnie oczy jak i moje gardło. - Bucky!! - powtórzyłam a następnie zaczęłam kaszleć. Powoli zaczęłam słyszeć przyjeżdżające karetki pogotowia i straż pożarną. Zbiegłam po schodach omijając kawałki palących się kawałków. - James? - powiedziałam już zachrypniętym głosem rozglądając się po pomieszczeniu. - James jesteś tutaj?! - krzyczałam. Odpowiedział mi kolejny huk zaraz po tym ściana nade mną się zawaliła.
Gwałtownie otworzyłam oczy i automatycznie wzięłam głęboki wdech.
To tylko sen. Znowu ten sam sen. Bynajmniej tak sobie próbowałam wmówić. Jakże bym pragnęła, żeby był to tylko sen. Moja wyobraźnia i tak ostatnio przechodzi samą siebie, jednak niestety nie tym razem. Wspomnienie pożaru w którym straciłam najważniejszą osobę w życiu ostatnio coraz bardziej mnie męczyło. Była 3:40 nad ranem, odchrząknęłam i stwierdziłam, że zaschło mi w gardle. Wstałam, otarłam pojedynczą, niechcianą łzę, która płynęła po moim policzku, następnie wyszłam z mojego pokoju i udałam się do kuchni. Bardzo denerwowała mnie wielkość tego domu, a raczej fortecy, miałam przez to bardzo daleko do kuchni, musiałam to zgłosić Tony'iemu. Może zrobi mi kuchnie w pokoju żebym nie musiała tak daleko chodzić? Przy blacie kuchennym siedział Steve z sokiem pomarańczowym w ręku.
- Problemy ze snem? - spytałam siadając obok. Wzięłam z jego rąk sok pomarańczowy i wzięłam łyka.
- Coś w tym stylu - lekko się uśmiechnął. - Wszystko w porządku? - spytał przyglądając mi się.
- Tak.
- To czemu nie śpisz? - spytał.
- Miałam zły sen. Tak jakby. - burknęłam patrząc na biały blat.
- Tak jakby? - spytał. - Chyba nie znowu.. - nie dokończył a ja już potwierdziłam kiwając głową. Kapitan westchnął głęboko i wytarł wierzchem dłoni moją kolejną łzę, on rozumiał co czuję i wspierał całym sercem.
To smutne ale przez ostatnie trzy lata byłam zamkniętą w sobie dziewczyną, która zatraciła swoje człowieczeństwo. Ono umarło razem z nim. Po jego odejściu zmieniłam się, nie koniecznie na lepsze, prawie się nie uśmiechałam ani z nikim nie nawiązywałam rozmów. Każdy dzień był dla mnie karą. Żyłam dalej z rozdartym sercem, o ile jeszcze w ogóle je miałam. Razem z nim odeszło całe dobro, które we mnie było. Pamięć o nim zostawiała mi tylko niekończący się ból, który przelewałam na treningi. Po pożarze nie chciałam się nad sobą użalać, Steve i reszta wiedzieli czego mi było trzeba.
Wyciągali mnie na treningi o każdej porze dnia i nocy, wiedzieli że nie mogę o tym myśleć, musiałam mieć zajęcie. No i tak o to w ten sposób grupa Avengers stworzyła sobie nowego członka drużyny. Dzięki temu zaczęłam się trochę bardziej otwierać na ludzi, potrafiłam nawiązać rozmowę i od czasu do czasu się uśmiechnąć. Jednak wszystko szło w las, kiedy ktoś wspominał Buckiego.- To nadal tak samo boli - powiedziałam kładąc mu głowę na ramieniu.
- Wiem jak się czujesz, Alex. - zapewnił Rogers. On stracił najlepszego przyjaciela, ja miłość swojego życia. Nie potrafiłam ocenić co było gorsze. Cierpieliśmy tak samo, z tego samego powodu, to nas do siebie bardzo przybliżyło. On był dla mnie, ja dla niego. Rozmawialiśmy tak do białego rana, wspominaliśmy i Buckiego i nasze wspólne akcje sprzed ostatnich trzech lat. O dziwo nie czułam się niekomfortowo podczas rozmawiania o Nim. Wręcz przeciwnie. Gdy byliśmy już zmęczeni po paru godzinach nocnych pogawędek zasnęliśmy razem na kanapie w salonie.
***
Po pierwsze ważne info!!
Wydaje nowe opowiadanie! Miało być o Spider Manie, ale będzie o ...
LOKIM!
*applauz*
Stwierdziłam, że chciałabym o nim coś napisać a że dużo osób to lubi to mam nadzieje, że i to wam się spodoba.
Pierwszy rozdział został już właśnie opublikowany wiec zapraszam wszystkich moich czytelników na mój profil ♥️ tam znajdziecie opowiadanie.A wracając do tego rozdziału to..
Witam bo długiej nieobecności.Z góry chce was przeprosić ze rozdział taki krótki ale chciałam wam tylko przybliżyć sytuacje co tak naprawdę się stało. Rozwój akcji niebawem. Buziaki ♥️💗
CZYTASZ
Winter Soldier • Bucky Barnes
FanfictionPo upadku Hydry Bucky pragnie powrócić do spokojnego życia, ma zamiar poznać swoją przeszłość. Steve z pomocą Alex chcą mu pomóc odzyskać wspomnienia. Gdy jego życie wychodzi na prostą coś co ciągnie się za nim od pół wieku upomina się w najmniej oc...