Rozdział 7

7.8K 365 505
                                    

Alex

Obudził mnie nieznośny dźwięk budzika, wskazywał 8:30, sięgnęłam ręką, żeby go wyłączyć i zaraz sobie przypomniałam, że ja nie ustawiam budzików. „Co jest" pomyślałam. Obok czerwonego, małego budzika była karteczka.

Poszedłem do swojego mieszkania po potrzebne rzeczy, przy okazji skoczę do sklepu. Steve musiał rano jechać do Starka, powinien wrócić przed południem. Do zobaczenia na śniadaniu.

PS. Tak, to ja nastawiłem budzik.
PPS. Wstawaj.

Bucky

Ziewnęłam leniwie, zsunęłam się z łóżka i leniwie powlokłam się do łazienki. Spojrzałam w lustrze na włosy, były jednym wielkim kołtunem. Jęknęłam i postanowiłam doprowadzić się do porządku. Po czterdziestu minutach wyszłam z łazienki czysta, schludna i pomalowana. Założyłam odrazu sportowe rzeczy i ruszyłam w stronę kuchni, z której wydobywał się zapach bekonu. Bucky w swoim stroju żołnierza właśnie zrobił śniadanie.

Zaparło mi dech „O c h o l e r a„ pomyślałam widząc jak dobrze teraz wyglądał. Skarciłam się w duchu, to twój trener idiotko.

- Dzień dobry - powiedział przekładając bekon na talerz obok jajek. - Widzę, że w końcu się uszykowałaś.

- Nie powiem, że nie zaskoczył mnie ten budzik - przyznałam.

- Twoja pierwsza zasada od dzisiaj, żadnego lenistwa. Wstajesz najpóźniej 8:30, twój organizm w końcu będzie prawidłowo funkcjonował. - powiedział i położył śniadanie na barek.

- O matko, na co ja się zgodziłam - jęknęłam i ciężko opadłam na krzesło barowe.

- Nie wspomnę o zdrowym odżywianiu - powiedział i wyjął z szafki moją paczkę czekolady. - Od dzisiaj możesz sobie pomarzyć - uśmiechnął się złośliwie i wrzucił czekoladę do kosza.
Zrobiłam taką minę, jakbym miała się rozpłakać.

- Ty sadysto - powiedziałam obrażona.

- Nie przesadzaj - powiedział z uśmiechem i potargał mi włosy. Następnie usiadł naprzeciwko mnie i zaczęliśmy jeść.

Niestety z treningiem musiałam poczekać do 20:30, musiałam jechać na cały dzień do Starka pomóc wybrać dla Rogersa nowy kostium, może oni mieli super moce, latające stroje i super mocne tarcze, jednak to ja miałam najlepszy gust. Potem musiałam jechać złożyć papiery na uczelnie, o której zawsze marzyłam, byłam dosyć pewną kandydatką, jednak w Nowym Jorku było tyle utalentowanych osób, które potrafiły rysować i malować lepiej ode mnie. No cóż nie miałam co rozmyślać, za dwa miesiące wszystkiego się dowiem. Z tego co pamietam, to Bucky zapomniał dla mnie przynieść sprzętu, mam nadzieje, że nie zrobi mi tam bałaganu, ostatnio tam odkurzałam! Po skończonym projekcie dla Rogersa on jeszcze został porozmawiać z Natashą i Clintem, ja natomiast w końcu udałam się na długo wyczekiwany trening.

Godzinę później stałam na macie treningowej przed stołem na którym Bucky rozstawił, hm.. jak to nazwać? Pomoce dydaktyczne? O ile tak można nazwać przeróżne noże i karabiny. Skąd on tego tyle miał? A może lepsze pytanie brzmiało: Dlaczego to tutaj jest? Bucky widząc moją przerażoną minę lekko się zaśmiał.

- Przez najbliższe pare dni będziemy trenować bez zabawek.- powiedział . - Jeśli cię to pocieszy, to nie są naładowane - wskazał na karabiny.

Przez 15 minut Buck zafundował mi morderczą rozgrzewkę, padłam na ziemię pijąc wodę. Moje tętno chyba jeszcze nigdy nie było takie przyśpieszone.

- Wstawaj leniu, to dopiero początek - powiedział James klękając przede mną z rękawicami bokserskimi.

Przez piętnaście minut miałam poszczególne partię boksu, mój trener trzymał niebieską rękawicę, miałam za zadanie w nią uderzać i robić unik, musiała pozostać w rytmie jednocześnie pamiętając o tym, żeby pozostać w równowadze. Po 20 minutach takich ćwiczeń Bucky zapewnił mi jeszcze przygodę ze sztangą. Czułam się wycieńczona, jednak mina James'a mówiła, że świetnie się bawi moim kosztem. Mogłam mu to wybaczyć ze względu na jego piękny uśmiech. Na sam koniec zostało mi jeszcze 5 minut na boksowanie, worek treningowy może nie przypominał uśmiechem Buckiego, ale byłam pewna, że będzie bardziej wyrozumiały.

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz