Rozdział 50

2.8K 163 10
                                    

Alex

Tony ogłosił spotkanie w salonie. Na kanapie siedzieli Nat, Clint, Sam, Steve i ja. Bruce wyjechał do Wakandy poznawać tamtejszą technologię, a Visiona wcięło niewiadomo gdzie.

- Znaleźliście jakieś info?- spytał Tony zwracając się do Natashy i Clinta.

- Ostatni raz widziano Wandę parę dni temu w Nowym Jorku, później jakby się rozpłynęła.

- Jak to rozpłynęła? - prychnął.

- Normalnie. W jednej chwili kamery ją wychwyciły, w drugiej już jej nie było.

- Iluzja. - mruknęłam. Wszyscy na mnie spojrzeli, nie wiedziałam czy było to spowodowane moimi słowami czy samym faktem, że mimowolnie coś powiedziałam.

- Wanda by się odrazu zorientowała. - bronił wiedźmy Tony.

- Tylko, że jej siostra jest od niej silniejsza, Wanda prawdopodobnie nie dała jej rady. - dodała Romanoff.

- W takim razie Alex ma racje. - przyznał Steve. - Potem zapewne zaczęła manipulować jej umysł, tak jak sama Wanda to robiła za czasów Ultrona.

- Jeśli zdołała omotać Wandę to nas tym bardziej. - przyznałam.

- Tony, mam nadzieję, że masz coś w zanadrzu - zwróciła się Nat do Tony'ego.

- Zadowolę cię jak zwykle. - rzucił z lekkim uśmiechem. - Kiedyś kiedy obawialiśmy się, że Loki będzie chciał manipulować Bannerem by dostać się di Hulka stworzyliśmy z Brucem urządzenie hamujące dostęp do umysłu. Powinno zadziałać.

- To świetnie! - powiedział Steve.

- Nie zapominaj, że pomimo braku dostępu do naszego umysłu są piekielnie niebezpieczne. - rzucił Sam dołączając się do dyskusji.

- Nie będzie łatwo - mruknął Clint.

- Mniejsza o to, Tony przygotuj te urządzenia, żeby były w pełni gotowe. - powiedział Steve.

- Już się za to zabieram. - odpowiedział brunet.

- Pomogę ci - powiedziałam i wstałam z kanapy.

**

Udaliśmy się do jego garażu, Tony po paru minutach poszukiwań postawił na stół białą teczkę i odblokował zawiasy. W środku znajdowały się małe, srebrne bransolety.

- To one? - spytałam.

- Tak. - odpowiedział krótko i wyjął je wszystkie na stolik. - Zakłada się przedramiona, wytwarzają specjalne pole ochronne, które uniemożliwia dostęp do umysłu. - wytłumaczył

- Jak sprawdzić, czy działają?

- Ah tak, sekunda. - mruknął unosząc palec w górę. Podszedł do jakiejś półki i wziął urządzenie przypominające akumulator.

- Co to?

- Sam nie wiem jak to nazwać. - prychnął. - Wytwarza fale radiowe o podobnych decybelach co mają te magiczne wróżki. Jeśli się to włączy, a w uszach usłyszy się pisk to znaczy, że bransolety nie działają. - wytłumaczył.

- W takim razie musimy sprawdzić każde z osobna. - wskazałam na stół.

- Racja. Jesteś chętna, czy wolisz, żebym ja przetestował? - spytał.

- Jak najbardziej zgłaszam się na ochotnika - uśmiechnęłam się ciepło.

- Moja krew - rzucił odwzajemniając uśmiech.

Założyłam pierwszą parę bransolet, a Tony włączył urządzenie.

- I jak? - spytał.

- Sprawne - powiedziałam, kiedy nic nie usłyszałam.

Założyłam kolejne i zrobiliśmy to samo, również działały.

- Jak idzie twoja terapia, słońce? Czujesz się lepiej? - spytał kiedy oznajmiłam, że kolejna para bransolet działa bez zarzutu.

- Jest w porządku, jednak mam wrażenie, że czuję się lepiej kiedy jestem w waszym towarzystwie, to działa lepiej niż jakiekolwiek wizyty u terapeuty. - przyznałam.

- Cieszę się, że tak na ciebie wpływamy. - uradował się podając mi kolejną parę.

- Nic nie działa lepiej niż relacje z rodziną. Teraz to zrozumiałam, to był błąd, że się od was odsunęłam. Przepraszam. - spuściłam głowę.

- Rozumiem cię, mała. Nie musisz przepraszać, wszyscy cię kochamy. - pocieszył mnie wujek. - Działają?

- Działają. - potwierdziłam.

- Świetnie, czyli na szczęście nic nie trzeba zmieniać.

- Ja też was kocham - powiedziałam ciepło i wtuliłam się w wujka.

Wiedziałam, że Tony jest blisko mnie, chociażby ziemia miała się zawalić on przy mnie będzie. Zawsze. Byłam za niego wdzięczna.

- Idziemy na kolację? - spytał kiedy się od siebie odsunęliśmy.

- Pewnie, umieram z głodu. - przyznałam.

- Chodźmy - powiedział.

W tym momencie wszystkie światła w budynku zgasły. Włączyły się małe, czerwone lampki awaryjne. Zatrzymaliśmy się w półkroku.

- Bezpiecznik? - spytałam.

- Chyba tak - mruknął. - Friday, zapłaciłaś za prąd?! - powiedział głośniej do komputera.

Friday nie odpowiedziała, panowała zupełna cisza.

- Dziwne - mruknęłam.

- Chyba nici z kolacji - przyznał niezadowolony.

Usłyszeliśmy wielki huk dochodzący z góry, był porównywalny do zawalenia się ściany.

- Cholera - warknął i podbiegł do stołu po bransolety.

- Załóż je i pod żadnym pozorem nie zdejmuj, zrozumiałaś? - spytał z lekką paniką w głosie.

- Zrozumiałam. - odpowiedziałam.

Tony szybko założył strój Iron-Mana, a ja szybko zarzuciłam na siebie odpowiedni strój, miałam szczęście, że potrafiłam się szybko przebierać. Załadowałam wszelkie możliwe pistolety i parę magazynków wzięłam ze sobą. Reszta też będzie ich potrzebować.

- Jesteś gotowa? - spytał w zbroi z odsłoniętą twarzą.

- Gotowa.

- Dobrze. - powiedział, a jego maska się zamknęła. - Zakończmy to raz na zawsze. - powiedział hardo i razem ruszyliśmy na górę.


*~*~*~*

Witam moi drodzy! Rozdział krótki, jednak obiecuję, że wynagrodzę wam to w następnym!

Już nawet sama jestem podekscytowana co tam się stanie haha😂

Standardowo jeśli wam się podobało, to zachęcam do gwiazdkowania i zostawienia komentarza.😇💗

Z góry przepraszam za ewentualne błędy, nie sprawdziłam

Do następnego!♥️

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz