Rozdział 24

4.4K 212 53
                                    




Alex



         Nazajutrz byłam jak żywy trup, musiałam wstać ze względu na obrady odnośnie nowego wyposażenia, ktoś stwierdził, że wreszcie przydadzą nam się nowe gadżety. Tym ktosiem był nikt inny jak nasz kochany Tony. Była godzina dwunasta, siedzieliśmy właśnie przy podłużnym stole obserwując jak Stark pokazuje każdy strój i nowe funkcje.

- Hulk w końcu nie będzie latał bez gatek - powiedział miliarder i wskazał na monitor gdzie wyświetlił się prototyp nowego stroju. - Młody będzie miał inteligentne nogi pająka, Natasha będzie miała zdalnie sterowane naboje elektromagnetyczne - przesunął slajdy-  Alex, twój strój będzie z vibranium, nasz kotek zgodził się trochę pożyczyć.

- A co ze Stevem? - spytałam.

- Chciałem załatwić mu strój z vibranium, ale nadal czekam na odpowiedź.

- Czuje się zaszczycony - powiedział Steve uśmiechając się pod nosem.

- Pytania? - spytał Tony po chwili ciszy patrząc na każdego. - W takim razie zarządzam koniec obrady - powiedział i nagle spod stołu wyciągnął wielki młot sędziego i uderzył w stół. Każdy obecny aż podskoczył od dźwięku.

- Boże - wyszeptałam łapiąc się za klatkę piersiową. Wstałam z krzesła i wyszłam z sali razem ze Stevem.

- Jeszcze raz użyje tego cholerstwa, to mu nim spłaszczę twarz. - powiedziała zdenerwowana Nat dorównując nam kroku

- Wszystko słyszałem! - krzyknął Tony. Natasha przekręciła oczami.

- Co powiecie na wspólny obiad? - spytała.

- Ja z chęcią - powiedział Kapitan - Padam z głodu.

- Pewnie, czemu nie - odpowiedziałam nieco nieobecna.

- Ale jemy na mieście, mam na dzisiaj dość tego wariata - Nat wskazała głową na Tony'iego, który nadal był w biurze.

- To też słyszałem! - krzyknął Tony. - Za trzecim razem pożałujesz - zagroził wymachując do niej palcem. Na twoim miejscu bym się bał

- Jestem Rosjanką, niczego się nie boje. - prychnęła.

- Spotkajmy się za pięć minut przy wyjściu. - powiedział Steve. Ruszyłam do swojego pokoju po swoje rzeczy, torebkę wzięłam z krzesła, jednak nigdzie nie znalazłam kurtki. Zapomniałam, że zostawiłam ją u Steve'a w pokoju. Zaszłam do niego i zapukałam.

-Steve, mogę wejść? Zapomniałam kurtki - powiedziałam przez drzwi.

Nikt mi nie odpowiedział, wiec i tak weszłam do środka. Zauważyłam moją kurtkę na krześle przy komputerze, tam gdzie ją ostatnio zostawiłam. Założyłam ją i już miałam wychodzić jednak jego komputer wydał jakiś dziwny dźwięk. Spojrzałam na urządzenie to na drzwi. Może nie powinnam tego ruszać?
Jednak ciekawość wygrała. Ruszyłam myszką i pojawił się ekran główny.
W rogu wyskoczyła jakaś zaszyfrowana konwersacja, zapisane były tylko współrzędne geograficzne osoby z którą pisał Steve, wpisałam szybko w telefon współrzędne. Zmarszczyłam brwi, Steve porozumiewał się z kimś z Syberii. Wiadomość jednak została zapisana alfabetem Morsa, czemu Steve porozumiewał się z kimś w taki sposób? I po co? Czyżby nie chciał by reszta się o tym dowiedziała? Co jeśli Steve spiskuje przeciwko nam? To brzmiało komicznie jednak co jeśli to prawda? Nie miałam dużo czasu, wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcia zawartości konwersacji i zostawiłam komputer w takim stanie jakim go zastałam. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Przy wyjściu przyjaciele już na mnie czekali.

- Co tak długo? Zgubiłaś się? - zaśmiała się Natasha.

- Nie mogłam znaleźć kurtki. - wyjaśniłam krótko. Spojrzałam na Steve'a podejrzliwie. Gdy odkryje co kryje się za tą wiadomością będę musiała sobie z nim poważnie porozmawiać.

- W takim razie chodźmy - powiedział Steve i puścił nas w drzwiach. Przeszły mnie nieprzyjemne ciarki po plecach. Chciałam, żeby moje przeczucie tym razem się myliło. Przecież Steve to ten dobry, nie zrobiłby nam krzywdy, prawda?

***

Udaliśmy się do uroczej restauracji z przeszklonymi ścianami, mogłam delektować się ostatnimi promieniami jesiennego słońca.
Jednakże cały obiad byłam myślami daleko stąd, zawzięcie rozważałam wszelkie możliwe treści konwersacji Rogersa. Nic racjonalnego nie przychodziło mi do głowy. Skończyłam jeść sałatkę grecką i wypiłam lemoniadę. Starałam się zachowywać normalnie i nie wzbudzać podejrzeń, że cokolwiek jest nie tak.

- Smakowało? - spytał Steve dopijając kawę.

- Było pyszne - uśmiechnęłam się do Kapitana.
Spojrzałam w jego niebieskie oczy, bardzo bym chciała wejść w głąb jego umysłu i dowiedzieć się co przed nami ukrywa. - Czy możemy prosić o rachunek? - spytał Steve kelnerkę. - Ja stawiam - powiedział do nas z uśmiechem.

Gdy braliśmy rachunek myślałam tylko o tym by jak najszybciej usiąść do swojego komputera i rozszyfrować tajne wiadomości. Wyszliśmy z restauracji i szliśmy chodnikiem w stronę samochodu.

- Alex, czy to nie twoja ulubiona cukiernia? - spytała Natasha z chytrym uśmiechem wskazując sklep przed nami.

- Miałam nie jeść takich rzeczy - jęknęłam. - Potem na treningu czuje się jak opasła świnia - wytłumaczyłam.

- O takiej figurze można pomarzyć. I tak stajesz się coraz lepsza - stwierdził Steve uśmiechając się przyjaźnie.

- Dajcie spokój - machnęłam ręką.

-No chodź, każdemu należy się trochę przyjemności w życiu. - nalegała Nat ciągnąć mnie za rękę w stronę cukierni. - Poza tym tak dawno nie jadłam niczego naprawdę kalorycznego - jęknęła Rosjanka. Już chciałam jej odpowiedzieć, że możemy zahaczyć o sklep jednak odezwały się nasze komunikatory. Steve pierwszy wyjął urządzenie.

- Ktoś zhakował siedzibę. Wszystko siadło. Musimy ruszać - powiedział i wskazał na samochód.

- Naprawdę w tym momencie? - poskarżyła się Romanoff.

- Jutro kupię ci dziesięć takich bez, ale teraz się pośpiesz - popędził nas Kapitan. Wsiedliśmy wszyscy razem do samochodu i pędem pojechaliśmy w stronę domu.

Wyglada na to, że reszta musiała poczekać.

***
Witam!
Na wstępie zapraszam was do przeczytania nowego opowiadania o Lokim, mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu 😎

Dosyć szybko zajęło mi pisanie, ale nadal uważam, że ten rozdział to totalna klapa. Przepraszam:( Przysiegam się poprawić! Do zobaczenia ♥️

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz